Rozmowa z LUKASEM VASINĄ, czeskim przyjmującym Asseco Resovii
SIATKÓWKA. PUCHAR CEV
– Po dłuższej prezerwie wyszedł pan w wyjściowym składzie w meczu przeciwko ZAKSIE, ale na początku widać było chyba, że nie jest to gra na 100 procent…
– Przez to, że miałem tę przerwę, to oczywiście nie byłem zbyt pewny siebie. Dopiero od pięciu dni, zacząłem trenować. Nie było to łatwe dla mnie i szczerze mówiąc, zacząłem nerwowo. Nie wiedziałem też czego od siebie oczekiwać po tak długiej przerwie. Nie wiedziałem również na ile pozwoli mi bark. Na szczęście wszystko wytrzymało i tylko tego zwycięstwa brakuje. Nie wiem co my mamy z tymi tie-breakami, bo praktycznie zdarza się to co mecz, to już 8 tie-break. 6 przegranych, a tylko 2 wygraliśmy. Nie wiem, może po prostu lubimy grać tie-breaki i przegrywać. To się musi zmienić. Super, że mamy punkt, bo po pierwszym secie to naprawdę nie wyglądało dobrze. Pierwszy set wyglądał naprawdę bardzo źle. Myślę, że dużo ludzi na Podpromiu myślało, że szybko będzie 0-3. Na szczęście od drugiego seta była walka o każdy punkt i tylko zabrakło tego zwycięstwa.
– Porażka 2-3 z ZAKSĄ oznacza, że Asseco Resovii zabraknie w Pucharze Polski, a był to jeden z celów na ten sezon?
– Myślę, że każdemu jest przez to bardzo smutno, bo naprawdę bardzo chcieliśmy zagrać w Pucharze Polski. Niestety nie udało się, więc teraz musimy się skupić tylko na rozgrywkach ligowych i na Pucharze CEV, gdzie naprawdę już byśmy te nasze cele chcieli osiągnąć.
– W środę w 1/8 finały Pucharu CEV zagracie z zespołem Lwy Pragi, który w czeskiej extralidze nie przegrał meczu…
– Mam w tym zespole kolegów z kadry i już pisaliśmy do siebie. Rozegrali jedenaście meczów i stracili tylko punkt z Libercem. Myślę, że to będzie naprawdę trudny mecz. Pamiętamy jak grałem w Czechach przeciwko Pradze, w finale, czy półfinale, to zawsze były to bardzo trudne mecze. Obojętne czy przegrywali, czy wygrywali, to po prostu cały czas grali na 150 procent. Myślę, że jak będziemy grać dobrze, odrzucimy ich od siatki a do tego będziemy dobrze bronić to nie musimy obawiać się tego meczu. Oczywiście jednak trzeba podejść z respektem do przeciwnika.
– W tej drużynie gra aż sześciu zagranicznych siatkarzy. Czy to jedyny taki zespół w lidze czeskiej, którego połowa składu to obcokrajowcy?
– No właśnie, w lidze czeskiej nie ma limitów na obcokrajowców. Można zagrać szóstką obcokrajowców. Myślę, że w pierwszej szóstce zagrają trzej obcokrajowcy i trzech Czechów. Bardzo dobrze znam się właśnie z tymi Czechami, bo to są moi koledzy z kadry. Jakub Januch i Milan Monik, z którym byłem w pokoju podczas sezonu reprezentacyjnego. Szczerze mówiąc, już tam kilka SMS-ów było, żeby się troszeczkę pobudzić. Widzę, że oni też się bardzo cieszą na to spotkanie, bo dla nich to będzie mecz roku, przeciwko takiej drużynie, jaką jest Asseco Resovia. Oczywiście przyjadą z nastawieniem, że nie mają nic do stracenia i myślę, że naprawdę będzie to bardzo trudny mecz. Jak nie ma się nic do stracenia, to po prostu na zagrywce można odpalać.
– Jakieś już zakłady z kolegami z kadry były?
– Były jakieś tam rozmowy i zakłady. Np. z libero Milanem Monikem ustaliliśmy, że jak zrobię na nim asa, to on mi postawi piwko w Pradze na lepszą podróż do Rzeszowa. Odpowiedziałem mu tym samym. Mam nadzieję, że kolega napisze mi jak tam u nich, czy wszyscy zdrowi i takie tam rzeczy, ale ja mu nic nie powiem (śmiech). Kolega kolegą, ale gra w innej drużynie.
– Jakie są najmocniejsze strony zespołu z Pragi?
– Czasami oglądam ligę czeską i widzę, że bardzo dobrze zagrywają. Naprawdę na tej zagrywce są bardzo, bardzo dobrzy. Również dobrze wygląda blok i obrona. Myślę, że na ataku nie są tacy silni jak my. Tak więc wydaje mi się, że ten blok, obrona i zagrywka to ich najlepsze elementy. Naprawdę musimy uważać, żeby nie zagrali dobrze, bo przecież nie mają niczego do stracenia.
– Czy w Pradze dużo osób chodzi na siatkarskie mecze?
– W Czechach ludzie przychodzą jak jest jakiś ważny mecz. Myślę, że jak będziemy grać w Pradze rewanż, to będzie pełna hala. Oni nazwali go Meczem Roku, dlatego myślę, że dla nich to naprawdę będzie duże wydarzenie i z tego co widziałem w internecie, to już teraz jest dużo sprzedanych biletów. Sądzę, że w Pradze możemy się spodziewać pełnej hali.
– Lukas Vasina zatem w Pradze przy okazji tego rewanżu traktowany będzie jako gwiazda, ale chyba nie jest to pierwsza konfrontacja w pana karierze przeciwko czeskiemu zespołowi?
– Nie, pierwszy raz był kiedy grałem w Skrze. Wtedy graliśmy przeciwko mojemu klubowi Karlovarsko. Jak wtedy przyjechałem do Karlowych War, to byłem bardzo szczęśliwy. Ludzie mnie poznawali na ulicy, jak poszliśmy na spacer. Na hali, z kolei mi zrobili taką fajną niespodziankę. Naprawdę było super. Dla mnie bardzo ważne też jest to, że cała moja rodzina przyjedzie do Pragi i się z nimi spotkam jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia. Trochę sobie porozmawiamy. Dla mnie to będą fajne rzeczy i jestem bardzo szczęśliwy.
– Chyba jednak lepiej jest grać mecze rewanżowe w europejskich pucharach przed własną widownią…
– Tak, oczywiście. Szczerze mówiąc, to przez sześć lat, co gram w europejskich pucharach, jeszcze nigdy nie grałem pierwszego meczu u siebie. Zawsze grałem mecz rewanżowy u siebie. Będzie to dla mnie pierwszy raz, ale myślę, że jak chcemy awansować, to musi nam być obojętne, czy w domu zagramy pierwszy, czy drugi mecz. Po prostu chcemy awansować i zrobimy wszystko, żeby tak było.