ROZMOWA Z ŁUKASZEM KOZUBEM, ROZGRYWAJĄCYM ASSECO RESOVII RZESZÓW
SIATKÓWKA. ĆWIERĆFINAŁ PUCHARU CEV
– Wygrana z Aluronem CMC Wartą Zawiercie 3-0 to spora zaliczka. Wygraliście prawie bez pomocy środkowych, którzy nie skończyli w tym spotkaniu ani jednej piłki…
– Nie jest to istotne. Mieli blokować i naprawdę grali świetnie w tym bloku. Świetnie też zagrywali, więc nie ma to żadnego znaczenia. Taka jest gra, może gdyby dostawali więcej piłek, to pewnie by kończyli. Chłopaki na skrzydłach też nie zawsze kończą piłki. Najważniejsze, żebyśmy się wspierali i żebyśmy w siebie wierzyli, a to, że ktoś nie skończył piłki, nie znaczy nic. Po prostu jedziemy dalej i wydaje mi się, że teraz tak właśnie każdy z nas myśli. Skupiamy się na każdej kolejnej akcji, każdym kolejnym przeciwniku, na tym, żeby się wspierać i przede wszystkim wygrać dla siebie i była z tego frajda.
– W każdym z tych trzech setów było widać dużą pewność siebie. Nawet kiedy rywale odskakiwali na dwa punkty, to wy spokojnie wracaliście do gry…
– Tak, zgadza się i mam takie wrażenie, że trochę nam w tym pomógł mecz z Jastrzębskim Węglem. Zaczęliśmy już trochę bardziej wierzyć w to, że jesteśmy w dobrym momencie. Przyjechał zespół topowy, było pełne Podpromie. Może dziś były momenty kiedy za bardzo chcieliśmy, bo to był mecz o dużą stawkę, na pewno większą nić ten wcześniejszy. Też był to mecz z liderem, ale ligowy, jak każdy inny. Natomiast tutaj stawką jest to, żeby awansować dalej. My jednak byliśmy spokojni i pewni siebie. Naprawdę przyjemnie było dziś być z chłopakami na boisku.
Kluczowa była zagrywka
– Jaka była największa różnica w porównaniu tego ostatniego meczu w Zawierciu, do tego tutaj?
– Nie dostaliśmy dwóch asów w trzecim secie w sytuacji kiedy było po równo (śmieje się). W sumie to była ta zdecydowana różnica. W tym spotkaniu albo nie „kopali”, albo my tak świetnie radziliśmy sobie z ich zagrywkami. Widziałem, że rywale parę razy zmieniali na floty, ale nie sprawiało nam to za dużo kłopotów. A jeśli sprawiało, to zmienialiśmy rozwiązania i radziliśmy sobie, wytrzymywaliśmy piłkę po swojej stronie, albo później były te dobre opcje, że mogliśmy ustawić blok. Sądzę, że to była właśnie ta główna różnica. Nie mieliśmy też tych asów, szczególnie w tych kluczowych elementach, bo tak było właśnie w Zawierciu.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Jelena Blagojević staje na drodze Rysic
– Już dawno nie zagraliście takiego meczu w którym zapisaliście na koncie aż 14 punktowych bloków.
– Myślę, że tu też dużą robotę wykonał sztab i nasza zagrywka dzisiaj, bo wiadomo, że jeśli utrudnia się przeciwnikowi mecz zagrywką. Później z kolei przy takiej jakości bloku, jak mamy „Karola”, „Barego”, czy w sumie każdego w tej drużynie, to takie liczby mnie nie dziwią.
Myślimy już o meczu w Kędzierzynie-Koźlu
– Zwycięstwo 3-0 to spora zaliczka, ale jeszcze nie przesądza awansu. Jest jednak ten plus, że rewanż zagracie w Sosnowcu, a nie w hali Zawierciu…
– Tak, to prawda, rozegramy ostatnio z Zawierciem trzy mecze, a każdy z nich na innym obiekcie. Przyjdzie czas, żeby myśleć o tym kolejnym spotkaniu, na razie jednak będziemy myśleć o niedzielnym meczu w Kędzierzynie-Koźlu.
– To zwycięstwo może was jakoś dodatkowo napędzić, zmotywować i pchnąć zespół jeszcze bardziej do przodu?
– To prawda, to zawsze buduje, ale myślę, że najważniejsze jest to, tak jak nam to dziś trener powiedział, żebyśmy nie myśleli o końcowym rezultacie, tylko żeby właśnie się wpierać, żebyśmy byli obecni w każdej akcji razem. Żeby mądrze podejmować decyzje w ataku, być gotowym do asekuracji i takie inne podstawowe rzeczy, które przy takiej jakości, jaką ma ta drużyna, będą robić dużą różnicę.
– W niedzielę w Kędzierzynie-Koźlu zobaczymy Asseco Resovię taką jak w czwartkowym meczu?
– Taki jest plan, żebyśmy zawsze byli tacy waleczni. Dużo też broniliśmy i to też dużo daje. Myślę, że każdy by sobie życzył, żeby taką Resovię oglądać zawsze. Teraz my musimy to w swoich głowach ułożyć i w każdym pojedynku być tak nastawionym.