Rozmowa z MARCINEM JANUSZEM, rozgrywającym ZAKSY Kędzierzyn-Koźle
SIATKÓWKA. PLUSLIGA
– Po wygranym pierwszym secie 25:11 chyba mało kto mógł liczyć, że ten mecz będzie później tak zacięty i potrwa aż pięć setów?
– My się spodziewaliśmy. Przygotowując się do tego meczu trener zaznaczył, że Resovia jest takim zespołem, który jest jak sinusoida, potrafią grać świetnie, a później nie potrafią tego utrzymać. Dotyczy to również słabej gry i kiedy grają słabiej, to można oczekiwać, że zaraz zaczną lepiej. Tak też było. Podczas drugiego seta powtarzaliśmy sobie, że było za łatwo w pierwszym. Tak zapewne dalej nie będzie grając przeciwko takim zawodnikom. Te sety nam uciekały. Jesteśmy przeszczęśliwi ze zwycięstwa. Nie wiem, czy byliśmy faworytem, ale myślę, że typowania były równe, szczególnie grając tutaj na Podpromiu. Jesteśmy szczęśliwi i w ogóle nie ma mowy o tym, że żałujemy jednego punktu. Myślę, że to był świetny mecz na wysokim poziomie i doceniamy to, co zdobyliśmy.
– Pewnie byliście przygotowani taktycznie na rozegranie Łukasza Kozuba, który ostatnio regularnie gra w szóstce. Czy wejście od II seta Gregora Ropreta tak mocno odmieniło grę Asseco Resovii i wam nieco zaburzyło założenia taktyczne?
– Przygotowywaliśmy się zarówno na jednego i drugiego rozgrywającego, bo tak to w tym sezonie wygląda, że jest dużo rotacji, a ci zawodnicy często się zmieniają. Oczywiście, że Gregor Ropret wszedł i zmienił trochę styl gry Resovii. Zaczęli grać bardzo skutecznie, a to było również świetne spotkanie z jego strony. Resovia jest takim zespołem, że trzeba się przygotować na wielu zawodników, bo nie tylko w szóstce, ale na rezerwie również mają świetnych graczy. Dzisiaj bez Klemena Cebulja, więc trochę nam tych zawodników odpadło do analizy, ale dalej było ciężko.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Łukasz Kozub, rozgrywający Asseco Resovii: nie ma co płakać, trzeba pracować dalej, skupić się na tym, co nam zostało
– Można powiedzieć w waszym przypadku, że do trzech razy sztuka z tie-breakami. Dla ZAKSY był to trzeci mecz zakończony po pięciu setach, ale pierwszy wygrany w tym sezonie…
– Nawet o tym nie wiedziałem. Bardzo cenne zwycięstwo, szczególnie tutaj, przeciwko świetnej drużynie. My na pewno nie będziemy takim zespołem, który będzie wygrywał wszystkie mecze gładko i będzie je kontrolować. Trzeba się właśnie dotrzeć w takich trudnych sytuacjach. Dzisiaj wiele cierpieliśmy, naprawdę. Mieliśmy świetne momenty, ale również takie, że można byłoby się załamać. My tego nie zrobiliśmy do końca i wygraliśmy tę szaloną końcówkę.
– Mały cel już osiągnięty, jest miejsce w szóstce gwarantujące grę o Puchar Polski.
– Tak, oczywiście. To jest efekt tego, że gramy o każde zwycięstwo i o to, żeby jak najlepszą pozycję zająć przed play-offami. Jednak na tą pierwszą rundę, myślę, że takim celem było to, żeby być przede wszystkim w szóstce. Nie wiem, czy jeszcze mamy szansę na czwórkę, to też chyba zależy wyniku zespołu z Lublina. Oczywiście, jeśli będziemy mogli być rozstawieni, to zrobimy wszystko, żeby to się stało. Na razie jednak po prostu cieszymy się z tego, że ta nasza gra idzie do przodu, że gramy coraz lepiej. Sezon jest długi, a oczywiście zasady są takie, że po pierwszej rundzie wyłania się ćwierćfinalistów Pucharu Polski, więc na to był duży nacisk. Już to mamy, więc się cieszymy, ale to nic nie zmieni w naszym podejściu.
– Ostatnio głośniej jest wokół osoby Marcina Janusza w kontekście kolejnego sezonu. Tak przekornie pytając, chyba dobrze się panu gra na Podpromiu?
– Tak, na pewno tutaj atmosfera jest świetna, a jeśli Podpromie jest wypełnione, to jest to wyjątkowe miejsce na mapie polskiej siatkówki. Chętnie bym porozmawiał o plotkach i transferach, ale nie jest na to czas. Niezależnie od tego, gdzie będę grał w przyszłym sezonie, to teraz próbuję się po prostu skupić na grze. Niezależnie też z kim gramy, ważne by wygrywać i dołożyć jeszcze jedną cegiełkę do historii tego świetnego klubu. Co jednak będzie później, to możemy się w wakacje spotkać i porozmawiać. Chętnie wszystko opowiem.