Rozmowa z MICHAŁEM POTERĄ, libero Asseco Resovii Rzeszów.
SIATKÓWKA. PLUSLIGA
– Po meczu z PSG stalą Nysa odczuwacie ulgę, że udało się wyjść obronną ręka z ogromnych tarapatów czy jednak niedosyt, że nie zainkasowaliście kompletu punktów?
– Powiem szczerze, że to najdziwniejszy mecz w jakim grałem czy miałem okazję oglądać. Działy się w nim rzeczy niestworzone. My jak i Nysa zaczęliśmy dość niepewnie. Takie wyczekiwanie rywala. Dużo błędów pojawiało się w tym pierwszym secie i to rywale niestety nas przycisnęli. Myślę, że ten początek meczu był kluczowy i gdybyśmy to my mocniej przycisnęli to Nysa była do złamania. Troszkę ich zaprosiliśmy do gry. Przegrywaliśmy 0-2 i bodajże 7:13 i część kibiców pewnie zaczęła już wychodzić z hali, a my cały czas sobie powtarzaliśmy, że jesteśmy w stanie to wyciągnąć mimo słabszej gry i zrobiliśmy to. W III secie pokazaliśmy pazura, wróciliśmy do gry. W czwartym przegrywaliśmy 22:24 i przypomniał się mecz z Częstochową ale w drugą stronę. Zagrywką w końcówce odwróciliśmy losy. Fajnie, że wygraliśmy. Wiem, że wszyscy liczyli na trzy punkty ale ja myślę, że po takim przebiegu tego meczu możemy się cieszyć, że pokazaliśmy charakter i potrafimy wracać z tak ciężkiej sytuacji.
– To pierwszy w tym sezonie wygrany tez przez was tie-break…
– Wyszliśmy na niego troszeczkę na fali. Ta końcówka IV seta dodała nam naprawdę wiatru w żagle i już na początku odjechaliśmy rywalom. Po raz pierwszy w tym meczu to nie my goniliśmy wynik tylko oni.
– W Olsztynie były trzy punkty, z meczu PSG Stalą Nysą byliście na krawędzie ale odwracacie losy meczu czy to może oznaczać, że coś w końcu zaskoczy w Asseco Resovii…
– Miejmy nadzieję, że ruszy. W Olsztynie naprawdę fajnie graliśmy. Bardzo mało błędów i wykorzystaliśmy słabość rywala. Dziś chyba też troszkę brak Michała Gierżota spowodował, mam takie wrażenie, u nas lekkie usztywnienie. Nie przyjechał lider to „mecz powinien się sam wygrać”. Rywale pokazali, że potrafią grać w siatkówkę. Zmiennicy też byli skuteczni, bo Kamil Kosiba do pewnego momentu grał bardzo dobre zawody. Nasza w tym rola, żeby takie spotkanie lepiej rozpocząć i myślę, że to jest nasza bolączka to wejście w pierwsze sety i później zawsze musimy gonić rywale.
– Problemem były też końcówki setów, a w konfrontacji z zespołem z Nysy pierwszy raz ją odwróciliście i to w jak newralgicznym momencie IV seta, broniąc dwóch piłek meczowych…
– Pozytywem na pewno mogą być te końcówki, bo potrafiliśmy zachować zimną głowę i wygrywać. Bo przecież w Jastrzębiu, gdzie nie możemy tej hali odczarować, dwie końcówki przegraliśmy w zasadzie w sposób niemożliwy. Z Częstochową tak samo, z Zawierciem też podobnie. Końcówki teraz były na naszą korzyść, więc szukając pozytywów, to w tym jest dobry prognostyk na przyszłość.
– Kolejny mecz już w niedzielę, a spotkanie z PSG Stalą Nysa trwało 160 min i na pewno było wyczerpujące. Nie zabraknie sił?
– Myślę, że nie. Trenowania mamy bardzo mało. Ja w szóstkach trenowałem chyba z tydzień temu. Nie ma na to czasu, przy tych podróżach i też jakiś drobnych urazach trzeba bardziej się podleczyć. Przed meczem z Nysą też mieliśmy dzień na krótki trening. Czwartek był czas na odpoczynek i regenrację, a od piątku treningi i jestem przekonany, że będziemy gotowi na niedzielę.
– Zespół z Gorzowa na pewno postawi znacznie wyżej poprzeczkę niż ekipa z Nysy…
– Niby to taki „ oszukany beniaminek” tak bym powiedział. Bardzo fanie poukładana drużyna, bardzo dobrze grają bo miałem okazję zobaczyć kilka spotkań. Jestem pod wrażeniem. Jest to na pewno zespół, który jest solidny i musimy zagrać od początku dużo lepiej, żeby z nim wygrać.