Ponad pięć lat siatkarze Asseco Resovii czekają na zwycięstwo z Jastrzębskim Węglem. Sobotnia porażka była już czternastą z rzędu w PlusLidze, a w międzyczasie ponieśli jeszcze dwie jeszcze dwa przegrane w półfinałach Pucharu Polski (2022 i 2023).
SIATKÓWKA. PLUSLIGA
Po raz ostatni rzeszowianie pokonali Jastrzębski Węgiel (3-0) na Podpromiu 2 marca 2019 roku, natomiast w Jastrzębiu wygrali przed siedmioma laty (21 października 2017) po tie-breaku. W ub. sezonie zwycięstwo, gwarantujące awans do finału, resoviacy mieli na wyciągnięcie ręki prowadząc 2-1 i 21:15 w IV secie. Nie wykorzystali jednak tej szansy, przegrywając ostatecznie 2-3. Kibice w Rzeszowie ostrzyli sobie apetyty na przełamanie fatalnej serii porażek i w komplecie wypełnili halę na Podpromiu. Mimo trudnej sytuacji kadrowej związanej z kontuzjami (Paweł Zatorski, Bartosz Bednorz, Cezary Sapiński) na niespodziankę liczył też prezes klubu, Piotr Maciąg, który pięć lat już pracuje na tym stanowisku, a nigdy jeszcze nie cieszył się z wygranego meczu z Jastrzębskim Węglem.
W sobotę przełamanie nie było.
– Gdyby to się próbowało rozpisywać to prawdopodobieństwo wygranej jest coraz większe. Jastrzębie jest klasowym zespołem i nie wybacza takich błędów które się u nas pojawiły w I secie. Cały czas przedłużają z nami serię zwycięstw. Mam nadzieję, że jeszcze się w tym sezonie spotkamy i może przełamiemy się w tych najważniejszych meczach. Próbujemy dalej, nie ma co rozpaczać. Na pewno jednak taka seria jest imponująca i rzadko się zdarza – mówił Jakub Bucki., atakujący Asseco Resovii.
Dwa pierwsze sety miały nie ma identyczny scenariusz. Walka punkt za punkt, raz prowadzili resoviacy, a raz rywale, ale w kluczowym momencie dzięki skutecznym zagrywkom Tomasza Fornala czy Norberta Hubera ekipa z Jastrzębia wypracowywała sobie przewagę. Dodatkowo gospodarze podawali im rękę popełniając sporo błędów, np. w I secie aż 8 przy zaledwie 3 przeciwnika. W trzeciej partii przez długi czas prowadzili rzeszowianie (m.in. 13:9, 19:17 czy 23:22) , ale na finiszu górą była ekipa mistrza Polski. – W świetnych nastrojach rozjedziemy się na święta po zwycięstwie w tzrech setach i w takim stylu. Kontrolowaliśmy ten mecz tak naprawdę od początku do końca, nie tracą głowy ani na chwilę. Wiedzieliśmy, że nawet stratę 2-3 punktów uda się zaraz odrobić. Coś tam obronimy, zablokujemy, pójdzie jakaś seria i będziemy na dobrej drodze żeby wygrać 3:0” – mówił libero Jastrzębskiego Węgla, Jakub Popiwczak, który jako jedyny w zespole pamięta ostatnią porażkę z Asseco Resovią.
– Bardzo fajnie się gra na Podpromiu, hala żyje i lubię tu przyjeżdżać, bo czuć, że kibice zawsze biorą udział w meczu. W Rzeszowie zaliczyłem swój pierwszy mecz w PlusLidze i lubię grać przeciwko Resovii. Szczególnie jak się wygrywa tyle meczów z rzędu. Mam nadzieję, że ta seria w kolejnych latach również będzie podtrzymywana – stwierdził Popiwczak.
Mimo porażki pozytywnie ocenił mecz środkowy Asseco Resovii, Dawid Woch.
– Myślę, że mecz stał na bardzo wysokim poziomie. Nawet po tych przegranych dwóch pierwszych setach powiedzieliśmy sobie, że gramy naprawdę bardzo dobrą siatkówkę. W każdym z setów do stanu 15:15, cały czas była walka punkt za punkt. W niektórych z setów my prowadziliśmy. Przede wszystkim to ta gra nie falowała. Przede wszystkim Jastrzębie popełniało bardzo mało błędów, ale już do tego przyzwyczaili w tej lidze, dlatego grało się bardzo ciężko. Potrafiliśmy ich zatrzymać, bo mieli niski procent w ataku, natomiast w innych elementach prezentowali się fantastycznie i doprowadzili ten mecz do zwycięstwa 3-0. Mieliśmy swoje szanse i uważam, że zagraliśmy bardzo dobry mecz, a detale zadecydowały o naszej porażce. Myślę, że to jest kolejny krok, żeby w tej drużynie było dobrze – zakończył Woch.
Asseco Resovia – Jastrzębski Węgiel 0-3
(21:25, 22:25, 23:25)
- Asseco Resovia: Ropret 2, Vasina 7, Woch 6, Bucki 14, Cebulj 9, Kłos 10 oraz Potera (libero), Staszewski, Boyer.
- Trener Tuomas Sammelvuo.
- Jastrzębski Węgiel: Toniutti, Fornal 7, Huber 6, Kaczmarek 15, Brehme 6, Carle 3 oraz Popiwczak (libero), Vicentin 12, Żakieta 1, Finoli, Żaliński.
- Trener Marcelo Mendez.
- Sędziowali: P. Burkiewicz i M. Kolendowski (obaj z Krakowa). MVP: Benjanin Toniutti. Widzów: 4300.
PRZECZYTAJ TEŻ: Cenne zwycięstwo mielczanek