Asseco Resovia potwierdziła po raz kolejny, że jak nikt potrafi w tym sezonie zaskakiwać. W Katowicach przegrywała już 0-2, ale ostatecznie doprowadziła do tie-breaka i wygrała z GKS-em 3-2.
SIATKÓWKA. PLUSLIGA
Zdecydowanym faworytem meczu w Katowicach byli rzeszowianie, ale nie raz już w tym sezonie udowodnili, że potrafią mocno zaskoczyć in minus i rozczarować. Gdy wydaje się, resoviacy już łapią swój rytm nagle przychodzi zapaść. Na taki scenariusz zanosiło się też w Katowicach, gdzie ekipa trenera Giampaolo Medeiego przyjechała po dwóch z rzędu zwycięstwach w Stambule z Fenerbahce w ramach Pucharu CEV i w Pluslidze w Bełchatowie z PGE GiEK Skrą. W obu rzeszowianie nie stracili nawet seta. W Katowicach jednak przez dwie pierwsze partie mocno swoją grą rozczarowywali.
Goście mieli olbrzymie problemy z zatrzymaniem Lukasa Vasiny. Czech, który w przyszłym sezonie będzie zawodnikiem Asseco Resovii grał kapitalnie. W inauguracyjnej partii od stanu 20:19 popisał się serią zagrywek, po których jego zespół wygrywał 23:19. Czeski przyjmujący w ataku miał 71 proc. skuteczność. Z kolei rzeszowianie rywalom oddali po własnych błędach aż osiem punktów.
W drugim secie goście zaczęli od prowadzenia 6:3, ale z czasem rywale odrobili straty i zaczęli przejmować inicjatywę. Do skutecznego Vasiny dołączył Marcin Waliński i GKS prowadził 18:12. Katowiczan nie wybiło z rytmu zejście Jakuba Jarosza, który miał problemy z łydką. Świetnie grą kierował włoski rozgrywający Davide Saitta i zanosiło się na sporą sensacje. Trener Medei w miejsce mało aktywnego Torey DeFalco desygnował do gry Yacine Louatiego i coś ruszyło w grze Asseco Resovii. Już na początku rzeszowianie wypracowali sobie kilkupunktową przewagę. Cztery razy blokiem zatrzymali Vasinę nieco studząc jego zapędy i wydawało się, że wrócili na dobre tory. W IV secie jednak to znów katowiczanie przez długi czas nadawali ton grze. Na boisko wrócił Jarosz, a do skutecznej gry Vasina. Widząc „apatyczne” zachowanie Stephena Boyera trener Medei wprowadził za Francuza, Jakuba Buckiego, co okazało się strzałem w dziesiątkę (89 proc skuteczności ataku). Co prawda to katowiczanie mieli piłkę meczową (24:23) ale jej nie wykorzystali, a resoviacy przy drugim setbolu postawili kropkę nad i. As serwisowy Buckiego doprowadził do tie-breaka. W nim właśnie za sprawą świetnie dysponowanego w polu zagrywki ww. atakującego rzeszowianie wypracowali sobie przewagę, którą sukcesywnie powiększali i wygrali mecz. Dla rzeszowian było to dobre przetarcie przed wtorkowym pierwszym finałowym meczem Pucharu CEV z niemieckim SVG Luneburg.
GKS Katowice – ASSECO RESOVIA Rzeszów 2-3 (25:21, 25:20, 20:25, 25:27, 15:9)
GKS: Saitta 1, Waliński 17, Usowicz 11, Jarosz 14, Vasina 18, Krulicki 6 oraz Mariański (libero), Domagała 1, Kvalen, Mielczarek, Fenoszyn.
Trener Grzegorz Słaby
ASSECO RESOVIA: Drzyzga 2, Defalco 5, Kochanowski 14, Boyer 12, Cebulj 16, Kłos 12 oraz Zatorski (libero), Bucki 11, Kozub, Louati 7, Staszewski.
Trener Giampaolo Medei
Sędziowali: G. Janusz, D. Lic. MVP: Jakub Kochanowski. Widzów: 817.