15 kwietnia cały zachodni świat obchodzi Dzień Trzeźwości. Jest to przede wszystkim święto skupiające naszą uwagę na profilaktyce i walce z uzależnieniem, trawiącym w ogromnym stopniu również Polaków, ale i uświadamiające skutki, jakie niesie ze sobą nadużywanie alkoholu. Jak Polska wypada na tle innych krajów oraz czy Polacy piją ze stresu, smutku czy z nudy?
Światowa Organizacja Zdrowia co roku, 15 kwietnia, apeluje o odstawienie na ten jeden dzień alkoholu. Powiecie zapewne, że jeden dzień niczego nie zmieni. Kościół Katolicki w Polsce idzie w tej kwestii dalej i od lat już apeluje o zachowanie trzeźwości przez cały sierpień. Okresowa abstynencja wydaje się być zapewne dziwnym pomysłem a może nawet niepotrzebną restrykcją osobom, które okazyjnie sięgają po wino lub raz na tydzień piją piwko czy dwa do meczu. Co jednak z tymi, dla których powstrzymanie się od picia przez jeden dzień stanowi już wyzwanie czy źródło dodatkowego stresu? Takie osoby w dużym uproszczeniu można nazwać uzależnionymi. O problemie świadczy bowiem w największym stopniu nie ilość wypijanego alkoholu, ale jego znaczenie w naszym życiu…
– Uzależnienie, bez względu na zażywane substancje, jest zjawiskiem bardzo podstępnym. „Łapie” bez ostrzeżenia – czasem po pierwszym kontakcie, a czasem po latach (nad)używania. Wszystko zależy indywidualnie od człowieka, jego organizmu i stanu psychicznego, a nieraz i od naturalnych skłonności. Tempo uzależniania się często związane jest ze stresem, traumą, przewlekłym bólem i zmęczeniem, a nawet nudą, które próbujemy uciszać między innymi za pomocą alkoholu. Słowem każda okazja i wymówka są dobre – twierdzi Jakub B. Bączek, polski trener mentalny i dodaje:
– Problem ten jest o tyle skomplikowany, że trudno uchwycić moment uzależnienia. Pewność, że mamy do czynienia z alkoholizmem, zyskujemy, gdy w żadnym razie nie potrafimy obejść się bez drinka przed snem, wina do kolacji czy piwa do meczu. Wówczas często jest już za późno i zamiast ograniczania alkoholu czeka nas trudna walka o zachowanie trzeźwości.
Problemy alkoholowe Polaków
Kultura picia w naszym kraju to tradycja wielowiekowa, sięgająca zapewne jeszcze czasów średniowiecza, doskonale utrwalona w dziełach takich jak sienkiewiczowska „Trylogia” – skądinąd uwielbiana przez Polaków zarówno w formie ekranizacji jak i książek. I jak tu walczyć z jednej strony z tradycją jak i dumą ze szlacheckiej kultury „zaglądania do kieliszka” i ucztowania?
Tradycja to tradycja! – bo tak najczęściej tłumaczymy konieczność „wychylenia po jednym” – ale niestety spożycie per capita w Polsce z każdym rokiem tylko rośnie. W badaniach natomiast wyprzedzamy nawet Rosję – którą stereotypowo posądza się o bycie zagłębiem alkoholizmu – a wśród 49 wciągniętych na listę egzaminowanych państw, znajdujemy się na niechlubnym 7. miejscu. Statystyki mówią też, że problem alkoholowy najczęściej dotyczy w naszym kraju mężczyzn w średnim wieku – pracowników niższego szczebla lub bezrobotnych, żyjących na niewysokim poziomie ekonomicznym. Kobiet uzależnionych od alkoholu jest natomiast około czterokrotnie mniej niż mężczyzn – najwięcej przypadków alkoholizmu odnotowuje się jednak wśród tych wysoko wykwalifikowanych, piastujących kierownicze stanowiska, co zapewne stanowi ciekawą zależność do analizy dla socjologów.
Coraz częstszym zjawiskiem jest również alkoholizm wysokofunkcjonujący, który niegdyś dotyczył przede wszystkim klasy średniej. Dziś natomiast dotyka w większej mierze osób dobrze sytuowanych, na kierowniczych stanowiskach i z wyższym wykształceniem, wykonujących stresującą pracę, która pochłania większość czasu w ciągu tygodnia, również w weekendy – mówi Jakub B. Bączek, trener mentalny. – Alkoholik wysokofunkcjonujący to często osoba prowadząca (przynajmniej pozornie) udane życie osobiste, dobrze zarabiająca i ciesząca się ogólną sympatią oraz szacunkiem. Pełno znajdziemy przykładów takich ludzi wśród prezesów, polityków, czy lekarzy…
Alkoholizm a nieumiejętność samoregulacji
Czy winne takiemu stanowi rzeczy jest tempo życia we współczesnym świecie, przepracowanie i przebodźcowanie? A może większy wpływ na statystyki ma bieda i brak perspektyw? Ludzie topili swoje smutki, problemy i nudę w alkoholu od wieków i w praktycznie każdej kulturze, zatem sama przyczyna w gruncie rzeczy nie ma aż takiego znaczenia. Tym, co naprawdę trzeba sobie uświadomić, to fakt, że alkoholizm – tak samo jak każde inne uzależnienie – to stan, którego MOŻEMY UNIKNĄĆ, jeżeli zawczasu nauczymy się regulacji emocji i odpowiedniego podejścia do naszych problemów.
Alkoholizm to jeden z wielu możliwych skutków nieumiejętności samoregulacji czy też niemożności wdrożenia posiadanej już na ten temat wiedzy w życie – twierdzi Jakub B. Bączek, trener mentalny sportowców, biznesmenów i gwiazd. – Gdy doświadczamy problemów, jesteśmy tak zmęczeni, że nie możemy zasnąć, czy też bardzo się czymś stresujemy, alkohol stanowi szybkie i łatwo dostępne rozwiązanie, ale jest to rozwiązanie pozorne i chwilowe. Gdy tylko procenty opuszczą nasz układ krwionośny, zmartwienia zwalą nam się na głowę z podwójną siłą. Łatwo wtedy sięgnąć po alkohol ponownie, aby znowu chociaż przez chwilę poczuć ulgę. To samonakręcająca się, niebezpieczna zabawka…
Nauka samoregulacji jest zatem jedną z najważniejszych umiejętności, jakie możemy nabyć jako ludzie. Idealną sytuacją byłoby pozyskanie takiej wiedzy w dzieciństwie, gdy jesteśmy na naukę najbardziej podatni, a nasz mózg jest najbardziej elastyczny. Niestety w niewielu domach praktykuje się rozmowę na temat emocji i ich zdrowego uwalniania. Szkoła natomiast właściwie wcale się takimi tematami nie zajmuje. Co w takim razie możemy zrobić, aby nabyć tę umiejętność, podstawową w gruncie rzeczy, w dorosłym życiu?
Poza silną wolą, która niestety odgrywa tu bardzo ważną rolę, gdy już zdążymy wdrożyć w nasze życie niekorzystne dla nas schematy zachowań, istotna jest samoświadomość. Tę natomiast można osiągnąć wieloma sposobami: medytując, uprawiając uważność, odbywając sesje z psychoterapeutą czy trenerem mentalnym, prowadząc dziennik czy dyskutując z bliską osobą na temat emocji i przeżyć – mówi Jakub B. Bączek. – Jest to oczywiście proces długotrwały i żmudny, ale gdy już zyskamy świadomość, jakie emocje przykładowo każą nam sięgać po butelkę, będziemy w stanie zareagować zawczasu i uspokoić je w inny, zdrowszy dla nas sposób.
– 15 kwietnia to Światowy Dzień Trzeźwości. Jeden dzień nie zmieni całego waszego życia, ale dzięki samoświadomości i wiedzy możecie zmieniać swoje życie każdego dnia od nowa! – dodaje Jakub B. Bączek.
Jeden dzień to niewiele, ale…
Uwalnianie emocji w zdrowy dla nas sposób to temat powszechnie znany. Nie chcąc więc popadać w banał, nie będziemy omawiać zamienników dla alkoholu takich jak aktywność fizyczna, sen, relaksująca lektura czy zdrowy posiłek oraz zadbanie o balans i poczucie sensu w codziennym życiu. Mówi się o tym otwarcie i bardzo głośno od lat. Pozostawiamy Wam tę kwestię do samodzielnego rozważenia i wdrożenia.
A jeśli chodzi o Dzień Trzeźwości? Dołączcie do wyzwania, aby przekonać się, czy problem uzależnienia może Was dotyczyć. Jeden dzień to niewiele, ale może być pierwszym krokiem do większej zmiany…