Podczas wtorkowej Rady Gabinetowej prezydent Andrzej Duda chciał rozmawiać głównie o planach rządu wobec CPK. Premier Donald Tusk chciał natomiast rozmawiać z głową państwa o czymś jeszcze. Mianowicie o Pegasusie i wykorzystywaniu go przez PiS do inwigilacji nie tylko opozycji i ludzi nieprzychylnych PiS-owskiej władzy, ale także polityków Zjednoczonej Prawicy.
– Wydaje się zasadne, abym w imieniu mojego rządu mógł poinformować pana prezydenta i opinię publiczną o sprawach, które mają wpływ na rozwój naszego państwa – zagaił szef rządu i dodał, że nie chce zaskakiwać prezydenta i wyjaśnił, że chodzi o system Pegasus.
Prezes Rady Ministrów zaprezentował prezydentowi Dudzie dokument.
– Ten dokument, który mam tutaj w ręku, potwierdza niestety to, czego się najbardziej obawialiśmy, że z inicjatywy Centralnego Biura Antykorupcyjnego zwrócono się o sfinansowanie zakupu Pegasusa do Funduszu Sprawiedliwości – mówił Donald Tusk. – Co zostało potwierdzone przez pana ministra Ziobrę i jestem tym akurat bardzo przygnębiony, bo wszyscy wiemy, do czego ten fundusz miał służyć – podkreślił premier. – Tak że przynajmniej tę kwestię uznaję za rozstrzygniętą, czy był, kto go kupił i do czego używał, ale oczywiście komplet dokumentów będzie do pańskiej dyspozycji –zapewnił prezydenta.
Choć jak zapewniał D. Tusk nie chciał on zaskoczyć A. Dudy, prezydent wydawał się jednak zaskoczonym być. Nie odniósł się bowiem bezpośrednio do tego, co przekazał mu premier, a to co odpowiedział można kolokwialnie nazwać „mową ma okrągło”.
– Polskie państwo musi działać. Ja oczekuję od państwa uczciwości – mówił prezydent Duda.
– Takim człowiekiem jest dla mnie Mariusz Kamiński, co premier niejako potwierdził, stąd taki mój stosunek do Mariusza Kamińskiego, jaki państwo znacie — stwierdził.
„Uczciwy” Kamiński i Pegasus
Trudno powiedzieć, co A. Duda miał na myśli twierdząc, że premier Tusk miał potwierdzić, iż Mariusz Kamiński jest przykładem uczciwości.
Przypomnijmy, że ten polityk PiS został w grudniu prawomocnie skazany m.in. za przekroczenie uprawnień w tzw. aferze gruntowej z 2007 roku. Kamiński był wówczas szefem CBA i preparował dowody na rzekomą korupcję ówczesnego wicepremiera i ministra rolnictwa, Andrzeja Leppera, koalicjanta Jarosława Kaczyńskiego. Został za to skazany w I instancji na karę więzienia i odwołał się od wyroku.
Wiosną 2015 roku, gdy Andrzej Duda został prezydentem ułaskawił Kamińskiego i kilku innych skazanych w tej sprawie, choć nie byli oni prawomocnie skazani. Jesienią tego samego roku Kamiński wszedł w skład rządu Beaty Szydło, jako minister – koordynator służb specjalnych. Tę samą funkcję pełnił w rządzie Mateusza Morawieckiego.
W końcu 2021 roku kanadyjska grupa Citizen Lab ujawniła, że oprogramowanie Pegasus, które służy do inwigilacji w walce z terroryzmem, używane było w Polsce wobec m.in. Krzysztofa Brejzy, szefa kampanii wyborczej KO w 2019 roku, prok. Ewy Wrzosek oraz mec. Romana Giertycha. Wolne media podnosiły wówczas sprawę niezgodnego z prawem zakupu Pegasusa, który został zakupiony z pieniędzy Funduszu Sprawiedliwości, który miał finansować pomoc dla osób pokrzywdzonych wskutek przestępstw.
Być może znów stanie przed sądem
Po skazaniu Kamińskiego prawomocnie w grudniu 2023 r. za aferę gruntową, trafił on na kilkanaście dni do więzienia. Wkrótce prezydent Duda ponownie go ułaskawił, podobnie jak innego polityka PiS, Macieja Wąsika, skazanego w tej samej sprawie.
Obaj opuścili zakłady karne, ale ich mandaty poselskie wygasły. Będą jednak mogli kandydować w najbliższych wyborach samorządowych lub w wyborach do parlamentu europejskiego. Niewykluczone jednak, że Kamiński i Wąsik znów staną przed sądem, tym razem właśnie za sprawę Pegasusa. Na pewno zostaną przesłuchani w tej sprawę przez sejmową komisje śledczą powołaną do jej wyjaśnienia.
Pikanterii wszystkiemu dodaje fakt, że o ile wcześniej mowa była o inwigilowaniu Pegasusem polityków opozycji i innych osób nieprzychylnych PiS-owi, o tyle teraz mówi się, że śledzeni za pomocą tego oprogramowania mieli być także politycy Zjednoczonej Prawicy.
I to ci najważniejsi. Mowa jest o m.in. Ryszardzie Terleckim, Marku Suskim, Adamie Bielanie, Marku Kuchcińskim, Krzysztofie Sobolewskim, Ryszardzie Czarneckim, Janie Krzysztofie Ardanowskim, Arkadiuszu Czartoryskim, Tomaszu Latosie, ale także o Mateuszu Morawieckim, Antonim Macierewiczu, a nawet o Jarosławie Kaczyńskim i Andrzeju Dudzie. Prezes PiS odnosząc się do tych doniesień powiedział we wtorek:
– Wiem, że wszystkie podsłuchy były zatwierdzone i przez prokuraturę, i przez sąd. I wedle mojej wiedzy, ale ja żadnej dokładnej wiedzy w tej sprawie nie mam, z całą pewnością Pegasusem nie był podsłuchiwany pan premier Mateusz Morawiecki – stwierdził Kaczyński.
Dość dziwne jest, że prezes PiS „żadnej dokładnej wiedzy w tej sprawie nie miał”, bo był on przecież wicepremierem ds. bezpieczeństwa. Skoro jednak było jak mówił, to skąd jego pewność, że Pegasusem nie inwigilowano akurat na pewno Mateusza Morawieckiego?