Podkarpacki Zarząd Dróg Wojewódzkich szykuje się do przebudowy drogi wojewódzkiej nr 897 na odcinku Cisna – Wetlina, czyli fragmentu wielkiej obwodnicy bieszczadzkiej. – Nie dość, że zabierają nam działki pod ścieżki rowerowe, to przy drodze chcą stawiać ekrany wyciszające, które skutecznie oszpecą krajobraz. To skandal – mówią mieszkańcy okolicy.
„Jadąc autem mijasz… ekrany! Idziesz na spacer wzdłuż… ekranów! Wykupiłeś nocleg z pięknym widokiem na… ekrany! Rzuciłeś miasto aby żyć za… ekranem! Spędzasz popołudnie przy regionalnym jedzonku w restauracji, która ma piękny widok na… ekran! Siadasz wieczorem z gitarą przy ognisku i grasz „Moje ekrany” i „Bieszczadzkie ekrany”…” – piszą z przekąsem autorzy petycji, w której sprzeciwiają się inwestycji przygotowanej przez PZDW.
Droga wojewódzka nr 897, czyli wielka obwodnica bieszczadzka, ogółem liczy ok. 150 kilometrów długości. To widokowa i jedna z najczęściej chętniej wybieranych przez turystów tras. Mieszkańcy Bieszczad od kilkudziesięciu lat czekają na jej remont.
I doczekali się… Jak mówią, nie tego jednak oczekiwali od Podkarpackiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Rzeszowie.
O niczym nie informowali, nie było konsultacji
Około dwa lata temu, do mieszkańców gminy Cisna, których działki sąsiadują z drogą, przyszli geodeci. Zaczęli coś wytyczać, nie informując – po co i dlaczego.
– Zadzwoniłam do PZDW z pytaniem co się dzieje. Dostałam informację, że się dowiemy jak będą mapki – mówi Marta Łągiewicz, właścicielka oberży „Przystanek Smerek” w Smereku koło Wetliny.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Wycinka wstrzymana. Podkarpacie lasy pod okiem ministerstwa
Kiedy pojawiły się mapki mieszkańcy byli w szoku. Okazało się, że PZDW chce ich wywłaszczyć, zabierając im spore fragmenty działek, pod budowę m.in. ścieżki rowerowej i chodników. Co ważne, mają tam też stanąć ekrany wyciszające.
Konsultacji w tej sprawie nie było jednak żadnych, a dostęp do informacji był ograniczony. A wielu z mieszkańców bez problemu oddało by działki pod inwestycję, bo rozumieją jej konieczność.
– Tylko dlaczego mi zabierają parking, zamiast przesunąć ścieżkę i wziąć niewykorzystywany przeze mnie fragment działki? – denerwuje się Marta.
Rafał Dominik, prowadzący w Cisnej popularny bar „Siekierezada” i inicjator protestu przeciw budowie ekranów mówi, że cała inwestycja jest przeprowadzana w formie „zamachu na własność konstytucyjną obywatela”.
– Żadnych konsultacji społecznych nie było. Okazało się, że wejście geodetów w teren i wytyczanie konceptualne, było ostateczną formą komunikacji z nami – przekonuje.
W Bieszczadach nie chcą ekranów
Ludzie nie rozumieją też, dlaczego przy drodze stawiane będą ekrany wyciszające. Staną w samej Cisnej, oraz m.in. przed restauracjami czy agroturystykami w Dołżycy czy Wetlinie. 90 procent mieszkańców ich nie chce, bo na co dzień natężenie ruchu jest tu po prostu niewielkie.
– Poszerzenie drogi, zrobienie ścieżki rowerowej i chodników, to super pomysł. Sami czasem martwimy się o turystów, którzy chodzą wieczorami na spacery, ale ekrany…? – dziwi się Marta.
Jak się okazuje są one wynikiem analizy akustycznej przeprowadzonej przez urzędników. W dokumencie napisano m.in., że: „założono mniej korzystną sytuację dla środowiska, w której przy prędkościach ok. 50 km/h i 70 km/h skuteczność nawierzchni może być ograniczona, stąd w obliczeniach przyjęto na tych odcinkach redukcję o 1,0 dB. Zaś na odcinkach, na których prędkość będzie wynosiła ok. 90 km/h przyjęto redukcję o 1,5 dB.”
Mieszkańcy mówią, że poziom natężenia hałasu mierzono jednak w sierpniu, w roku covidowym – akurat wtedy, kiedy rząd zdecydował się puścić „uwięzionych w domach” Polaków na wakacje. Bieszczady ze względu na zamknięte granice, były oblężone przez turystów – samochód za samochodem, autokar za autokarem. Poza sezonem tu jest spokój i cisza.
Wójt Cisnej interweniuje
Ludzie po pomoc zwrócili się do Renaty Szczepańskiej, wójt gminy Cisna, która na początku zareagowała bardzo gwałtownie. Jak mówią – postraszyła ich urzędem skarbowym i stwierdziła, że nie będzie rozmawiać z „oszołomami”.
– Ale kiedy pod petycją udało się zebrać ponad 300 podpisów, to zaświeciło się jej światło, że zbliżają się wybory i warto podziałać w tym temacie – mówi Rafał Dominik.
Wójt gminy Cisna wysłała więc pismo do PZDW, w którym informuje, że wnosi o ponowną analizę akustyczną drogi.
– Ujęte w projekcie ekrany akustyczne budzą wiele kontrowersji i absolutny sprzeciw mieszkańców. Wnoszę także o znalezienie innych rozwiązań, które mogą zminimalizować hałas komunikacyjny – argumentuje Szczepańska.
Dodaje, że budowa ekranów jest nieakceptowana, gdyż zmieni krajobraz wsi i obniży jej wartość turystyczną. Przekonuje też, że nowa nawierzchnia drogi może spowodować, że przekroczenia hałasu będą znikome.
Utrzymują się z turystyki
Większość mieszkańców gminy Cisna to mieszkańcy napływowi, z Polski. Wybrali Bieszczady, bo mają tu święty spokój i wspaniałe widoki.
– Nie po to się w Bieszczadach żyje, by mieszkać za pleskiglasowym ekranem – mówi Rafał.
Cała gmina jest też w zasięgu Natury 2000, która ma wyjątkowo ostre dyrektywy jeśli chodzi o ochronę przyrody.
– Nawet jak się chce zbudować głupią altankę, to trzepią nas wzdłuż i wszerz. A teraz to, że ekrany będą blokować korytarze migracyjne dla zwierząt jest ok? – pyta retorycznie Marta.
Mieszkańcy przypominają też, że wiele inwestycji w gminie Cisna było blokowanych ze względu na ochronę przyrody – jak chociażby wyciąg narciarski na Duże Jasło.
– Wyciąg źle wygląda a ekrany wyglądają super? No błagam – komentuje Marta.
Przejadą jak walcem
Łukaszowi Fiedorczykowi, właścicielowi dość długiej działki w Dołżycy, na mocy ustawy wywłaszczeniowej PZDW chce „skroić” na ścieżkę rowerową ponad 1200 m działki.
– Utną mi 8 metrów po całej długości. A ja od dwóch lat zgłaszam im uwagi i proponuję inne rozwiązania. Ścieżka rowerowa powinna tak na prawdę przylegać do drogi, a nie oddalać się od niej – argumentuje.
Co ta inwestycja oznacza dla Łukasza? Wydatek w wysokości kilkuset tysięcy złotych, bo przez rozpoczęciem budowy musi na własny koszt wkopać w ziemię linię energetyczną.
– Potem mam się zgłosić do sądu i udowodnić, że musiałem to zrobić przez wywłaszczenie. A ile czasu trwa załatwianie tego z energetyką w Bieszczadach… Masakra – wzdycha.
Kolejny mieszkaniec Dołżycy, Bernard Mierzwa, również dwa lata próbuje przekonać PZDW, że zabieranie mu 7,5 ha z działki, na której prowadzi pensjonat pogrąży jego działalność gospodarczą.
– To tak jakby zabrali mi przedpokój, a zostawili tylko sypialnię i kuchnię. Okroją mi 90 procent parkingu. Jak mamy dalej pracować? Ten pensjonat to nasze jedyne źródło utrzymania – dodaje.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Edward Marszałek: nie da się przewidzieć, kiedy z połonin przyjdzie wołanie o pomoc…
Bernard przez lata był urzędnikiem i mówi, że pod kątem prawnym PZDW niczego nie można zarzucić. Jednak przepisów nie można wszędzie stosować tak samo.
– Jakie znaczenie mają przepisy, jeśli weźmiemy pod uwagę, że mieszkamy w ostatnim dziewiczym fragmencie nie tylko Polski, ale też Europy. Należy go zostawić jak najbardziej naturalnym, a nie wrzucać przyrodę pod walec – denerwuje się.
Decyzję podjęli zza biurka
Projekt budowlany, który został zaakceptowany m.in. przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, przewiduje budowę ekranów akustycznych o wysokości – od 1,5 m do 3,5 m. Będą przezroczyste i zlokalizowane w pasie drogowym w sąsiedztwie budynków objętych ochroną akustyczną.
Ich łączna długość – po stronie lewej to około 462 metry i około 294 metry po prawej stronie drogi wojewódzkiej między Cisną a Wetliną. W Wetlinie długość ekranów wyniesie: po lewej stronie około 195 metrów, a po prawej około 153 metry.
Mieszkańcy argumentują, że PZDW decyzję o tej inwestycji podjęła „zza biurka”, z Rzeszowa. Jak mówią wielokrotnie zapraszali przedstawicieli urzędu na wizję lokalną. Niestety – bezskutecznie.
– Nie dyskutowali z ludźmi, projektowali to z geoportalu, z nieba. Zrobili to jak w zamierzchłej epoce komunizmu – narysowano krechę i oświadczono nam to, pieczętując wszystko młotkiem w głowę – komentuje Rafał Dominik.
Wciąż czekamy na informację o tej inwestycji z PZDW. Do tematu powrócimy.
Podpisz petycję w sprawie ekranów
Zachęcamy wszystkich, którym leży na sercu dobro Bieszczadów, aby podpisali petycję na stronie www.petycjeonline.com: Oby nic nam Bieszczad nie zasłoniło! Nie dla ekranów!
_____
POLECAMY: 60 lat temu żubry wróciły w Bieszczady. Przyjechało pięć, dziś jest ponad siedemset