Ratownik medyczny, były pracownik przemyskiego szpitala, zawiadomił prokuraturę o ukrytej kamerze na tutejszym SOR. – Niedopuszczalne jest, by nagrywano walczących o życie pacjentów – mówi Super Nowościom.
W zeszłym tygodniu na sali reanimacyjnej SOR-u w Wojewódzkim Szpitalu im. Św. Ojca Pio odkryto ukrytą kamerę. Placówka wyjaśniała, że zamontowano ją, gdyż na oddziale zdarzały się kradzieże. Podobno kamera miała ujawnić kto się tego dopuszczał. Nikogo jednak nie zwolniono, ani nie zawiadomiono organów ścigania o kradzieżach. Tymczasem ratownik medyczny, były pracownik przemyskiego szpitala zawiadomił prokuraturę o ukrytej kamerze.
– Byłem na tej sali wiele razy – powiedział Super Nowościom. – Tam często walczy się o życie, stan pacjentów bywa bardzo ciężki – wyjaśniał. – Niedopuszczalne jest, by ich nagrywano i jeszcze uważano, że to nic takiego – dodał.
Zepsuła się klimatyzacja, w środku była kamera
26 lipca w sali intensywnego nadzoru medycznego, potocznie zwanej reanimacyjną, przemyskiego Wojewódzkiego Szpitala zepsuła się klimatyzacja. Gdy pracownicy techniczni przyszli ją naprawić po zdjęciu kratki zabezpieczającej zobaczyli „oko” kamery. Z całą pewnością nie była ona częścią normalnego monitoringu, którym objęta jest placówka.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Szpital w Lesku ma 70 mln zł długów. Ostatnia porodówka w Bieszczadach do likwidacji
Wieść o kamerze w klimatyzatorze szybko się rozeszła. Pracownicy szpitala robili jej zdjęcia, spekulowali kto i po co ją zamontował. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, niedługo po odkryciu kamery jedna z osób pracujących na SOR-ze sugerowała, by ją „zdjąć i nie robić afery”. Było już jednak za późno, bo sprawa „wyciekła” do mediów.
Według szefostwa szpitala w Przemyślu wszystko jest w porządku
Media zaczęły dopytywać, więc szpital ustami swego rzecznika, Pawła Bugiry wydał oświadczenie. Wynikało z niego, że ukrytą kamerę zamontowano na SOR-ze… dla dobra szpitala.
– W związku z sygnałami personelu o podejrzeniu działania niektórych pracowników na szkodę majątkową szpitala jako zakładu pracy, w sali reanimacyjnej SOR została umieszczona kamera, obejmująca swoim zasięgiem ściśle określone miejsce, w którym znajduje się sprzęt medyczny i leki – wyjaśniał Bugira.
– W polu widzenia kamery nie było ani stołu zabiegowego, ani żadnego obszaru, w którym mogą znajdować się pacjenci. Ponadto urządzenie nie rejestrowało dźwięku – zapewniał rzecznik Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu. – Podejrzenia zostały potwierdzone, a sprawa wyjaśniona w związku z czym stosowanie kamery miało zostać zakończone z końcem lipca bieżącego roku – dodał.
Na pytanie czy przemyski szpital występował do jakichś organów o zgodę na zamontowanie kamery, o której nie wiedzą ani pracownicy, ani pacjenci, rzecznik odpowiedział:
– Zastosowanie tego rodzaju monitoringu bez wiedzy pracowników było w tej sytuacji uzasadnione i zgodne z prawem, co potwierdza orzecznictwo sądowe w tym zakresie oraz dostępna literatura prawnicza. Podjęte działanie było podyktowane dobrem szpitala.
- SYGNAŁY CZYTELNIKÓW: Badania medycyny pracy w Rzeszowie. Czytelniczka: uczniowie mają problemy
Chcieliśmy wiedzieć czy pracownicy, którzy dopuszczali się kradzieży ponieśli jakieś konsekwencje. Rzecznik szpitala tłumaczył, że sprawa z nimi została wyjaśniona. I przyznał, że nie zawiadomiono organów ścigania w związku z kradzieżami.
Były pracownik szpitala zawiadamia rzeszowską prokuraturę
Przez chwilę wydawało się, że odkrycie na SOR-ze przemyskiego szpitala ukrytej kamery, to afera, która „żyła” kilka dni. Tak jednak nie jest. Ratownik medyczny, który kiedyś pracował w tej placówce postanowił zawiadomić o całej sprawie rzeszowską Prokuraturę Okręgową.
– Zrobiłem to, bo nie przekonują mnie wyjaśnienia szpitala – powiedział Super Nowościom. – Znam tę salę bardzo dobrze. Trafiają na nią pacjenci nierzadko w bardzo ciężkim stanie, po wypadkach, czy wymagający reanimacji. Nie chciałbym być oglądany przez nie wiadomo kogo w takiej sytuacji, ani by oglądano w niej kogoś z moich bliskich, czy przyjaciół – podkreślił ratownik.
– Pacjenci mają prawo do prywatności – dodał. – Nie mam też przekonania, że pracodawca może tak sobie podglądać podwładnych, co tu miało ewidentnie miejsce, dlatego zawiadomiłem prokuraturę – wyjaśnił.
Ratownik medyczny: to nie lata 90. zeszłego wieku
Ratownik odniósł się też do tego, jakoby kamera miała być skierowana tylko na szafkę z lekami i szpitalnym sprzętem.
– Śmiechu warte! To nie lata 90. zeszłego wieku, tylko 2023 rok. Dziś kamerka w byle jakiej komórce ma na tyle szeroki kąt, że może „zbierać” obraz nie tylko z miejsca, na które jest bezpośrednio skierowana – przypomniał. – W dodatku my przecież nie wiemy na jakie obiekty nakierowano kamerę. Mamy tylko słowa pana rzecznika o tym, podobnie jak o tym, że nie rejestrowano dźwięku.
– Nawiasem mówiąc, przemyski szpital tłumaczy, że zamontowano kamerę, bo pracownicy działali na jego materialną szkodę. A kabel ukrytej na SOR-ze kamery przyklejony był wcale nietanim plastrem – uśmiechał się ironicznie ratownik. – Ot taka to „gospodarność” w tej placówce – podsumował.
Rzeszowska Prokuratura Okręgowa, do której wpłynęło zawiadomienie ratownika, zdecydowała o skierowaniu go do Przemyśla, zgodnie z właściwością miejscową. W swoim piśmie do Prokurator Rejonowej w Przemyślu śledczy z Rzeszowa określili zawiadomienie ratownika, jako zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 267 par. 3 Kodeksu karnego.
Mówi on o tym, że karze grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat 2 podlega „kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem lub oprogramowaniem”.
Teraz zatem sprawie kamery ukrytej na SOR-ze przemyskiego szpitala zajmą się przemyscy śledczy. Zbadają, czy w ogóle doszło do popełnienia przestępstwa, a jeśli to kto i na czyje polecenie je popełnił.
Radny PO: to kolejny przypadek łamania praw pacjenta w szpitalu w Przemyślu
Tymczasem przemyski radny PO, Wojciech Błachowicz zaapelował, by radny sejmiku wojewódzkiego z PO, Piotr Tomański oraz poseł tej partii z Przemyśla, Marek Rząsa, zainteresowali się bulwersującą sprawą ukrytej kamery zainstalowanej na SOR-ze przemyskiego szpitala.
– Przypomnę, że tenże szpital dopuścił do ujawnienia mojej karty leczenia z danymi osobowymi, w tym z danymi adresowymi osobom postronnym (radnym miejskim). Próbowali oni z tych nielegalnie pozyskanych dokumentów zrobić użytek polityczny wymierzony przeciwko mnie. Do dzisiaj nikt ze szpitala nie pokusił się o wyjaśnienie i przeproszenie. Cała ta sprawa z ukrytą kamerą coraz bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że moja sprawa nie była odosobnionym przypadkiem łamania praw pacjentów w tym szpitalu – napisał radny PO.