W klimatyzatorze na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym przemyskiego Wojewódzkiego Szpitala znaleziono… ukrytą kamerę. Placówka tłumaczy to dobrem szpitala.
O kamerze ukrytej na „sali reanimacyjnej” SOR-u przemyskiego szpitala nikt by się nie dowiedział, gdyby nie wysiadła tam klimatyzacja.
Pracownicy techniczni szpitala przyszli na SOR we wtorek, 25 lipca, po południu, żeby ją naprawić. Zdjęli kratkę zabezpieczającą i stanęli „oko w oko” z kamerą. Dodać należy, że Wojewódzki Szpital im. Św. Ojca Pio w Przemyślu naturalnie ma system monitoringu, ale nie w postaci ukrytych kamer.
Pacjenci przemyskiego szpitala mogli być podglądani?
Informacja o kamerze szybko rozeszła się wśród pracowników SOR-u i całego szpitala. Urządzeniu porobiono zdjęcia, które zaczęły krążyć wśród personelu. Nikt nie miał pojęcia, kto kamerę zamontował i w jakim celu.
Sytuacja jest o tyle bulwersująca, że urządzenie znajduje się w sali intensywnego nadzoru medycznego, gdzie pacjenci są poddawani różnym procedurom medycznym. Powinni mieć tam zapewnioną intymność, a tymczasem istniało spore prawdopodobieństwo, że byli po prostu podglądani.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Dyrektor ZOZ: rząd dąży do upadku szpitali!
Do tego na początku zeszłego roku opisywaliśmy głośny konflikt pomiędzy personelem SOR-u przemyskiego szpitala, a jednym z lekarzy tam przyjmujących. Wówczas też część personelu mówiła o tym, że są nagrywani bez swej zgody.
Konflikt ten doprowadził finalnie do tego, że ówczesny szef SOR-u, doświadczony i lubiany lekarz, oraz kilku innych pełniących dyżury na tym oddziale, zrezygnowali z pracy w przemyskiej placówce. Nowym szefem SOR-u został… lekarz, który zdaniem personelu wywołał konflikt.
W środę, 26 lipca, kiedy informacja o ukrytej kamerze rozeszła się już poza szpital, był na urlopie. Natomiast lekarz dyżurny, jak poinformował dziennikarkę Gazety Wyborczej, o znalezionej kamerze zawiadomił zastępcę dyrektora ds. medycznych Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu, gdy przyszedł rano na dyżur i dowiedział się o całej sprawie.
Kamera w szpitalu w Przemyślu zamontowano, bo pracownicy kradli?
Rzecznik szpitala w Przemyślu, Paweł Bugira, potwierdził w środę, że dotarła do niego informacja o kamerze na SOR-ze i sprawa jest wyjaśniana. Nic bliższego wówczas powiedzieć nie umiał.
Tymczasem w czwartek otrzymaliśmy od rzecznika przemyskiego szpitala dość zaskakującą odpowiedź.
– W związku z sygnałami personelu o podejrzeniu działania niektórych pracowników na szkodę majątkową szpitala jako zakładu pracy, w sali reanimacyjnej SOR została umieszczona kamera, obejmująca swoim zasięgiem ściśle określone miejsce, w którym znajduje się sprzęt medyczny i leki – wyjaśnił Paweł Bugira.
– W polu widzenia kamery nie było ani stołu zabiegowego, ani żadnego obszaru, w którym mogą znajdować się pacjenci. Ponadto urządzenie nie rejestrowało dźwięku – podkreślił rzecznik Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu. – Podejrzenia zostały potwierdzone, a sprawa wyjaśniona. W związku z tym stosowanie kamery miało zostać zakończone z końcem lipca bieżącego roku.
Na pytanie czy szpital wystąpił do jakichś organów o zgodę na zamontowanie kamery, o której nie wiedzą ani pracownicy, ani pacjenci usłyszeliśmy:
– Zastosowanie tego rodzaju monitoringu bez wiedzy pracowników było w tej sytuacji uzasadnione i zgodne z prawem, co potwierdza orzecznictwo sądowe w tym zakresie oraz dostępna literatura prawnicza. Podjęte działanie było podyktowane dobrem szpitala.
Szpital nikogo nie zwolnił
Jak się dowiedzieliśmy od pragnącego zachować anonimowość pracownika szpitala w Przemyślu, część pracowników SOR-u śmiała się z sytuacji z kamerą. Inni byli oburzeni.
– Nie jestem przekonany, że tak sobie można montować ukryte kamery w miejscu pracy i nie informować o tym ani personelu, ani pacjentów – przyznaje nasz rozmówca. – Ale prawnikiem też nie jestem – zastrzega. – Skoro jednak, prosto mówiąc, ktoś z pracowników SOR-u kradł sprzęt medyczny czy leki, to rozumiem, że sprawa została zgłoszona organom ścigania, a taka osoba zwolniona dyscyplinarnie. Ciekawe, że nic nikomu o tym nie wiadomo – dodał.
Nie wiadomo, bo jak nam wyjaśnił rzecznik, wobec personelu, który dopuszczał się nieprawidłowości zastosowano inny rodzaj kary, niż zwolnienie dyscyplinarne.
– Wszystko z nimi wyjaśniliśmy, a do następnych incydentów już nie doszło – zapewnił.
SOR to miejsce, które powinno kojarzyć się pacjentom z udzielaniem im pomocy i spokojem. Niestety o SOR-że przemyskiego szpitala nie można powiedzieć, że jest tan spokojnie. Jak nie zażarte konflikty wśród personelu, to znów podejrzenia wobec pracowników i ukryta kamera.