Działania komisji antymobbingowej w Radio Rzeszów ciągną się już pół roku. Nie wysłuchano nawet świadków, którzy zaprotestowali, kiedy okazało się, że w komisji zasiada osoba oskarżona o mobbing. Teraz się okazuje, że będzie nie jedna, a dwie komisje. Pracownicy złożyli bowiem skargę przeciwko kolejnej kierowniczce powołanej na stanowisko przez dyrektora Tejkowskiego.
Pierwsza komisja antymobbingowa w Radiu Rzeszów została powołana na złożony w maju wniosek Aliny Pochwat-Cichej. Dziennikarka oskarżyła swoją byłą przełożoną Elżbietę Lewicką m.in. odsuwanie od prowadzenia audycji, zastraszanie czy wyzwiska, co ostatecznie doprowadziło ją do załamania nerwowego i utraty głosu.
Kierowniczka w rozmowie z nami wszystkiemu zaprzeczyła. Twierdziła, że obie są „narzędziami w rękach innych osób, które chcą usunąć prezesa ze stanowiska”. Dodała też, że to, o co ją oskarża Pochwat-Cicha, nie nosi znamion mobbingu.
Prace komisji w Radiu Rzeszów się przeciągają
Alina Pochwat-Cicha dokumenty potrzebne komisji antymobbingowej złożyła pół roku temu. Jednak komisja ze sprawą ruszyła dopiero we wrześniu.
– Oddałam im przygotowywane przez kilka dni dowody, a oni włożyli je do szuflady i czekali do września by rozpocząć obrady.
Ostatnie spotkanie komisja wyznaczyła na piątek, w ubiegłym tygodniu. Ustalono, że zostaną przesłuchani świadkowie. Jak się okazuje doszło wtedy do skandalicznej sytuacji. W komisji, która miała ich przesłuchiwać zasiadała bowiem sama oskarżona o mobbing Elżbieta Lewicka.
Co ciekawe – komisja zapomniała o tym poinformować Alinę Pochwat-Cichy, jej pełnomocniczkę i świadków.
– Ja nawet nie wiedziałam kiedy i gdzie będzie przesłuchiwany świadek. Zresztą i tak już wcześniej uznałam, że nie będą chciała uczestniczyć w przesłuchaniach, by nie zostało to odebrane jako próba nacisku – mówi dziennikarka Radia Rzeszów.
Dodaje, że do zeznań nikogo nie musiała namawiać. Ludzie sami się do niej zgłaszali i to nie tylko koledzy z redakcji. Teraz – kiedy okazało się, że świadków ma przesłuchiwać też i Lewicka – odmawiają składania wyjaśnień.
Dziennikarze czują się zastraszeni
– Nie jestem prawnikiem, nie wiem, czy to zgodne z Kodeksem postępowania cywilnego, czy nie. Ale, kiedy zobaczyłam na tym spotkaniu Elżbietę Lewicką, poczułam niepokój. Nie wiem, czy w wysłuchaniu świadków może brać udział i zadawać pytania osoba, przeciwko której toczy się sprawa – mówiła Gazecie Wyborczej jedna z przesłuchiwanych dziennikarek.
- ZOBACZ TAKŻE: Firma Oponiarska w Dębicy zwalnia pracowników. „Solidarność” informuje inspekcję pracy
Świadkowie są oburzeni, że Lewicka ma być obecna podczas składania wyjaśnień. Jak mówią nie czują się przy niej komfortowo i jej obecność by ich denerwowała. Przekonują, że mają bardzo dużo do powiedzenia, ale chcą „opowiedzieć tę bolesną historię, w jak najbardziej przyjaznych warunkach”. Nie do przyjęcia jest dla nich to, że sama miałaby im zadawać pytania.
– Wiem, że mimo iż świadek odmówił składania zeznań, to pani Lewicka dorwała się do głosu i zaczęła go straszyć konsekwencjami służbowymi – dodaje Alina Pochwat-Cichy. – To trafiło akurat na osobę, która już była przez nią zastraszana. Kierowniczka wydarła się wtedy na nią – jakim prawem stanęła za mną. A ona była świadkiem tego jak straciłam głos.
Nie wiadomo jak działa komisja w Radiu Rzeszów
Jak przypomina Pochwat-Cicha samo przygotowanie komisji antymobbingowej w Radiu Rzeszów trwało pół roku.
– Ale w tym czasie nie przygotowano nawet regulaminu funkcjonowania komisji – mówi.
Co oznacza, że nie wiadomo na jakich zasadach działa. Obowiązuje jedynie dokument pod nazwą „Wewnętrzna polityka antymobbingową”, a wszystkie kwestie, których on nie rozstrzyga, reguluje Kodeks postępowania cywilnego, który w jednym z punktów dopuszcza udział w komisji osoby oskarżonej o mobbing. Ale w komisji nie ma ani jednego prawnika, który potrafiłby właściwie zinterpretować te przepisy.
Co ważne w komisji wszystko dzieje się na tak zwaną „gębę”, nikt nikomu nie przedstawia żadnych dokumentów, a jak są wysyłanie maile z informacjami – to w ostatniej chwili.
– Poza tym pamiętajmy – to komisja, a nie sąd. A Lewicka prawo do zadawania pytań zamieniła w prawo do zastraszania – mówi Pochwat-Cicha.
Dziennikarka dodaje, że nie chce mieć żadnej styczności z byłą już kierowniczką.
– Ona wciąż mnie mobbinguje, daje mi minimum programu i jestem uznawana za persona non grata – mówi.
Pochwat-Cicha: zostałam przez komisję oszukana
Niestety, kiedy w październiku została wezwana na komisję „po to, by odpowiedzieć na jeszcze jedno pytanie”, to przed samym wejściem dowiedziała się, że ją również ma przesłuchiwać oskarżona o mobbing w Radiu Rzeszów kierowniczka.
– Wyszłam. Powiedziałam, że zostałam oszukana, bo nikt mnie nie informował, że to ma być konfrontacja. Nie po to pisałam siedem stron wyjaśnień, aby teraz brać udział w pyskówce – wyjaśnia.
Zachowanie Lewickiej ocenia jednak zaskakująco. Uważa, że to iż sama chce przesłuchiwać świadków, to wynik jej lęku i bezradności.
– To objawy strachu, niepewności i braku jakichkolwiek argumentów. Bo jak się ma argumenty i dowody, to się je przedstawia, a nie próbuje zastraszyć świadków. A Lewicka do tej pory nie przedstawiła żadnych dowodów, ani nie powołała żadnych świadków na swoją obronę.
- ZOBACZ TAKŻE: Co się stanie po wyborach z „gwiazdami” TVP?
Jak dodaje, bała się jej przez długi czas. Straciła głos, a kierownictwo przez lata – mimo zdobytych przez nią nagród – udowadniało jej, że jest nikim.
– Te ostatni dni doprowadziły jednak do tego, że przestałam się jej bać. Zaczęłam walczyć. Skoro to przeżyłam, to nic nie jest w stanie mnie zniszczyć – podkreśla Alina Pochwat-Cichy.
W Radiu Rzeszów będzie kolejna komisja
Jak się okazuje sprawa Elżbiety Lewickiej nie jest jedyną z jaką obecnie ma problem szefostwo Radia Rzeszów. O mobbing została oskarżona kolejna z kierowniczek, którą na to stanowisko mianował dyrektor Tejkowski. Pracownicy zarzucają jej nie tylko zachowania niegodne dziennikarza Radia Rzeszów, ale też chaos, dezorganizację pracy czy nieuzasadnioną zmianę terminów robienia relacji.
– I muszę przyznać, że jestem zdziwiona, bo ja zostałam potraktowana poważniej. Kiedy złożyłam pismo o mobbing, to zdjęto ze mnie nadzór kierowniczy Lewickiej, a jak zaczęła zastraszać świadków, to podjęto decyzję o jej zawieszeniu – mówi Alina Pochwat-Cicha.
Tu sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Oskarżona o mobbing kierowniczka wciąż pracuje i pełni nadzór nad dziennikarzami.
– Byli w szoku, kiedy następnego dnia po złożeniu skargi wkroczyła na zebranie. Jedyna różnica jest taka, że razem z nią wkroczyła kadrowa, która ma robić sprawozdanie z zebrań. Ale jakim prawem, to nie wiadomo – dodaje Alina Pochwat-Cicha.
Stanowisko Związku Zawodowego Pracowników Polskiego Radia Rzeszów
Jak informuje Bernadeta Szczypta, przewodnicząca Zawodowego Związku Pracowników Polskiego Radia Rzeszów, związkowi zależy na jak najszybszym zakończeniu prac przez komisję antymobbingową.
– Prace niestety przedłużają się, co naszym zdaniem jest efektem braku regulaminu wewnętrznego działania tego gremium – wyjaśnia w oficjalnym piśmie przewodnicząca.
Jak dodaje, podczas jednego ze spotkań związkowcy zachęcali do opracowania takiego dokumentu, podając za przykład wiele instytucji w których on obowiązuje.
– Tak się jednak nie stało i stąd problemy jakie mamy dzisiaj, czyli trwające już od kilku miesięcy prace komisji antymobbingowej. Spotkania niepotrzebnie się wydłużają właśnie przez brak jasnych reguł jeśli chodzi o wysłuchanie świadków – wyjaśnia.
Potwierdza też, że ostatnio pojawił się wniosek o powołanie w Radiu Rzeszów kolejnej komisji antymobbingowej.
– Więc opracowanie reguł ich działania jest wręcz niezbędne – podkreśla.
Jak się okazało, w środę prezes Radia Rzeszów „rozwiązał” problem kolejnej afery mobbingowej. Dziennikarka, która złożyła skargę na mobbing, za karę została przeniesiona do innego oddziału. Wraz z nią przeniesiono dwie inne dziennikarki, które podczas jednego z zebrań stanęły w jej obronie. Kierowniczka nadal pozostała na swoim stanowisku, nikt jej na razie nie zawiesił w obowiązkach.