– To skandal. Nie wierzyłam własnym uszom – mówi Alina Pochwat-Cicha o szoku jaki przeżyła włączając Radio Rzeszów o północy w weekend. Na antenie przywitał ją bowiem głos zwolnionego niedawno prezesa Przemysława Tejkowskiego.
Przemysław Tejkowski ze stanowiskiem prezesa Polskiego Radio Rzeszów pożegnał się w czwartek 4 stycznia. Został odwołany przez likwidatora, którego dzień wcześniej powołał minister kultury.
Pod jego rządami, które sprawował dzięki bliskiej znajomości z politykami Prawa i Sprawiedliwości – rzeszowska rozgłośnia podupadła. Dziennikarze byli przesuwani na inne stanowiska, mobbingowani i zastraszani. Niektórzy, wykończeni psychicznie wpadali w depresję, inni odchodzili z pracy.
W Radiu Rzeszów miała wrócić normalność
Po odejściu Tejkowskiego pracownicy odetchnęli z ulgą. Liczyli, że do radia w końcu wróci „normalność”. Okazuje się jednak, że nowe władze nie spieszą się z jej przywróceniem. W Radiu Rzeszów wciąż rządzą przyboczne byłego prezesa, które ani na krok nie chcą ustąpić z wprowadzonych przez niego zmian.
– Decyzje wciąż podejmuje dyrektorka programowa i księgowa. Obie silnie związane z prezesem – mówi Alina Pochwat-Cicha.
Dziennikarka jest zbulwersowana tym, że zmiany w radio zachodzą tak wolno. Jak mówi, ona i jej koledzy mają już dość starych porządków.
– Dość osób, które przez ostatnie lata pomagały Tejkowskiemu niszczyć rozgłośnię – podkreśla Alina.
Dyrektorka programowa trzyma się wszystkich rozporządzeń, które wprowadził Tejkowski.
– Chodzi po radio i wciąż opowiada, że jej nie zwolnią, bo przecież „była bardzo dobra dyrektorką” – mówi nam inna z dziennikarek. – O niczym nie decyduje. Może wciąż konsultuje wszystko z Tejkowskim, bo podtrzymuje wszystkie wprowadzone przez niego ustalenia. Dziennikarze, którzy chcą uzyskać jakąś decyzję piszą do likwidatora. Dodatkowo wciąż nie możemy wrócić do prowadzenia programów, które odebrał nam były prezes.
Tejkowski wciąż „straszy” na antenie
Alina Pochwat-Cicha przez ostatnie dwa tygodnie była na urlopie.
– Nie mogę spać. Przed 1:00 w nocy włączyłam radio, by posłuchać co jest na antenie. Przeżyłam szok, kiedy usłyszałam głos Tejkowskiego. Za godzinę powtórzył „Polskie Radio Rzeszów. Minęła 2:00” – mówi.
Dziennikarka radio włączyła jeszcze przed godz. 3, by nagrać to co usłyszała.
– Jego głos wciąż straszy na antenie – komentuje.
Tejkowski jingle, czyli krótkie przerywniki dźwiękowe, na antenę nagrał koło 2017 roku. W radiowym archiwum wciąż znajdują się stare nagrania, które można by ponownie wykorzystać. Niestety nie ma osoby, która zdecydowałaby się to zmienić.
Związki zawodowe interweniują
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, związki zawodowe działające w Radio Rzeszów, w imieniu dziennikarzy wystosowały pismo do dyrektor programowej rozgłośni. Domagają się zdjęcia z anteny jingli nagranych przez byłego prezesa Przemysława Tejkowskiego.
Część załogi za pośrednictwem związków zawodowych, wnioskuje również o wycofanie się ze zmian personalnych i programowych wprowadzonych zarówno po listopadzie ubiegłego roku jak i w ubiegłych latach.
– Tejkowski traktował radio jak swój prywatny folwark. Uważał, że może robić tam wszystko. Dlatego jesteśmy rozgoryczeni tym, że zmiany w radio trwają tak długo. Nie tak miało wyglądać rozliczenie win – dodaje Alina Pochawt-Cicha.
_____
POLECAMY: Leniart, Matysiak, Popko, Rogowski. Tłuste koty PiS z Podkarpacia „czas pakować kuwety”
