– Od 12 lat staramy się o remizę z prawdziwego zdarzenia i cały czas słyszymy zapewnienia, że budowa jest w planach. Iskierka nadziei, która pojawiła się w ubiegłym roku szybko zgasła. A ponieważ na przyszły rok w budżecie Rzeszowa na remizę nie było ani złotówki, pojechaliśmy do ratusza na sesję – mówi Kazimierz Hałoń, prezes OSP Słocina-Rzeszów.
Czynnych ochotniczych strażaków jest na osiedlu Słocina trzydziestu. Mają wszystko co trzeba. Porządny sprzęt przeciwpowodziowy, quada i niemal nowe samochody.
– Jeden stoi w garażu przy domu kultury, gdzie mamy tzw. remizę. Drugi w starym składziku na węgiel, który przerobiliśmy na garaż, a trzeci właśnie wziąłem do siebie. Zima przyszła, w nim jest cały czas woda, więc musi stać w ogrzewanym pomieszczeniu, żeby nic się nie stało – mówi prezes.
W domu ma też podpiętą specjalna szafę, w której można wysuszyć ubranie po akcji i pralkę, która ozonuje strażackie ciuchy.
– Musieliśmy ją podpiąć, żeby gwarancja nie minęła. Miało być na to miejsce w domu kultury, ale tam ma jakiś remont być. Tyle, że mówi się o nim już chyba ze trzy lata – opowiada Krzysztof Hałoń.
I opisuje w jakich warunkach pracują strażacy ze Słociny.
– Po ostatnim odśnieżaniu wjechaliśmy do garażu, śnieg stopniał i dywanik, który mamy położony, żeby się tam przebierać, cały nasiąknął wodą. Jak teraz wyjeżdżamy do akcji, to już jesteśmy cali mokrzy. O braku toalet może wspominał nie będę.
Prezydent Konrad Fijołek: nie sprzedamy tego deweloperowi
O remizę z prawdziwego zdarzenia strażacy ze Słociny starają się od 12 lat. Pierwsza miała powstać na końcu ul. Paderewskiego, za domem kultury. Okazało się, że w trakcie planowania nie zrobiono odpowiednich odwiertów, a teren jest mocno zalewowy.
– Umarło to śmiercią naturalną. Miasto znalazło nową działkę, przy skrzyżowaniu Paderewskiego i Witolda. Już w trakcie projektowania mówiliśmy, że to też podmokłe miejsce i trzeba będzie ten teren podnieść. Jakby nas posłuchano, to pewnie tej jesieni byśmy się wprowadzali, ale wyszło tak jak poprzednio. Gdy w połowie ubiegłego roku wjechała koparka na osiedlu zapanowała wielka radość. Trwała krótko. Pojawiła się woda, wykonawca pozbierał sprzęt i odjechał – mówi prezes OSP. – A niedawno okazało się, że w planach na przyszły rok nie ma na naszą remizę ani złotówki.
We wtorek strażacy w sześciu wsiedli w samochód i przyjechali na budżetową sesje Rady Miasta Rzeszowa, żeby walczyć o niespełnione od ponad dekady obietnice. Boją się, że na atrakcyjnej działce niedługo rozpocznie się budowa, ale nie remizy, tylko bloku mieszkalnego.
– Nic takiego tam nie powstanie. Nie sprzedamy tego kawałka deweloperowi, te czasy się już dawno skończyły – zapewnia Konrad Fijołek, prezydent Rzeszowa. – Jesteśmy zdeterminowani, żeby tam powstała remiza i tak się stanie.
Milion złotych na remizę na Słocinie na przyszły rok
Na dowód swoich słów prezydent Fijołek przedstawił autopoprawkę, którą wpisano do Wieloletniego Planu Finansowego Rzeszowa. Na kolejne dwa lata na remizę na Słocinie zapisanych jest po milionie złotych. Zaznaczył, że to kwoty symboliczne.
– Wprowadzamy je żebyście byli spokojniejsi, WPF nie pozwala nam w tej chwili na wpisanie większych. Trwa korekta poprzedniego projektu. W połowie przyszłego roku będziemy chcieli ogłosić nowy przetarg. Nie zmieścimy się w 5 milionach pierwotnie zaplanowanych na te inwestycję, ale mamy już wstępne deklaracje jej współfinansowania.
Skąd potrzeba zmian w projekcie? Zapytaliśmy o to w Ratuszu.
– Gdy w poprzednim roku wykonawca wszedł na teren budowy okazało się, że poziom wód gruntowych jest wyższy niż wynikało to z przeprowadzonych w trakcie planowania analiz geodezyjnych. Prace się zaczęły, wody podeszły do góry, wykonawca sobie z tym nie poradził, dlatego trzeba je było wstrzymać. Trudno ustalić czyja to wina, nie ma kogo pociągnąć do odpowiedzialności, czasami tak jest, że warunki geodezyjne się zmieniają – mówi Artur Gernand z Kancelarii Prezydenta. – Budynek posadowiony będzie wyżej, kończymy już poprawiać dokumentację, wszystko będzie dopięte na początku roku.
Strażacy ze Słociny: znowu nam coś obiecano
Żeby zapewnić strażaków, że tym razem wszystko zakończy się sukcesem, w trakcie sesji Konrad Fijołek zwrócił się do nich z zaproszeniem.
– Po święcie Trzech Króli spotkajmy się u wiceprezydenta Urbanika. Ustalimy ostatecznie zakres nowego przedsięwzięcia. A jak tylko uda się uzyskać nowe pozwolenia, ogłaszamy przetarg.
– Znowu nam coś obiecano, ale dopóki nie zobaczymy, że coś drgnęło, to wszystko jest jak pisanie patykiem po śniegu. Śnieg stopnieje i nic z tego nie będzie – mówi na koniec Kazimierz Hałoń.