Na rzeszowskim Rynku zrobiło się magicznie. Tłumy rzeszowian przyszły, aby poczuć ten niepowtarzalny klimat, którego nie ma nigdzie na świecie. I nie popsuł tego nawet wojewódzki konserwator zabytków, który nie zaakceptował diabelskiego koła.
Na otwarcie przyszło wielu rzeszowian, i to mimo padającego śniegu z deszczem. Świąteczne Miasteczko w Rzeszowie zostało oficjalnie otwarte o godz. 17 w sobotę, 2 grudnia. Wtedy to zaświecono wielką choinkę stojącą na Rynku. Wielkie odliczanie rozpoczęła Krystyna Stachowska, wiceprezydentka Rzeszowa.
– Cieszę się, że mimo takiej pogody, tak licznie przyszliśmy wszyscy na Rynek, aby rozpocząć przygotowania do świąt – przywitała mieszkańców.
Zapalenie choinki świętowała radosnym tańcem z towarzyszącymi jej urzędnikami. Następnie Krystyna Stachowska zrobiła małe tournée po kiermaszu, witając się z każdym sklepikarzem, przybijając z nimi serdecznego żółwika. A wystawców w tym roku jest 23. Przyjechali m.in. z Lublina, Warszawy, Krakowa. Większość pochodzi jednak z Podkarpacia.
Świąteczne Miasteczko w Rzeszowie. Hoho bar i koło młyńskie
Miasto zorganizowało ankietę, gdzie pytało, bez czego rzeszowianie nie wyobrażają Świątecznego Miasteczka. W czołówce znalazł się „Hoho bar”.
– Wyróżnia się grzańcami. Mamy tam wściekłą pszczółkę, czyli grzany miód pitny, grzany cydr. Są też baklawy od producenta – wymienia Paweł Pieniążek, twórca konceptu Świątecznego Miasteczka w Rzeszowie.
Ceny ocenia, jako umiarkowane.
– W porównaniu z innymi jarmarkami w Polsce, mamy niższe kwoty. Wiadomo, że produkty rękodzielnicze są droższe, niż produkty wytwarzane masowo. Jednak po opinii mieszkańców odwiedzających miasteczko, to nikt się nie skarży – zaznacza.
Drugą wielką atrakcją na Świątecznym Miasteczku jest diabelskie koło.
– Właściciel koła, Czech, jest trzecim pokoleniem w swojej rodzinie, który się tym zajmuje. W Czechach kultura jarmarków jest bardzo rozwinięta – opowiada Paweł Pieniążek.
Krystyna Stachowska zwróciła uwagę, że koło młyńskie wykonane jest w kolorze rzeszowskiego Ratusza.
– Zarówno podest, jak i cała konstrukcja jest w kolorze ecru – podkreślała.
Koło stoi, ale mało brakowało, aby go nie było…
Konserwator nie akceptuje koła w Świątecznym Miasteczku
7 listopada 2023 roku, do Estrady Rzeszowskiej, która jest organizatorem Świątecznego Miasteczka w Rzeszowie, wpłynęła opinia wojewódzkiego konserwatora zabytków dotycząca diabelskiego koła i tyrolki. W dokumencie czytamy, że rzeszowski Rynek „usytuowany w centrum układu urbanistycznego miasta, wpisanego do rejestru zabytków, stad wszelkie prace, w tym terenie polegają rygorowi uzyskania pozwolenia konserwatorskiego”.
– Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Przemyślu Delegatura w Rzeszowie nie akceptuje pod względem konserwatorskim ustawienia obiektów – pisze do Estrady Rzeszowskiej Bartosz Podubny, zastępca Podkarpackiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Swoją decyzję, argumentuje tym, że „w czasie wieloletniego procesu rewaloryzacji Rynku, każdorazowe działania służb konserwatorskich dążyły w kierunku kształtowania jego przestrzeni, jako najważniejszego i najbardziej reprezentacyjnego placu miejskiego, gdzie odbywają się różnego rodzaju uroczystości o charakterze państwowym, miejskim, religijnym oraz imprezy kulturalne”.
Następnie konserwator zaznacza, że Rynek to miejsce, które „sprzyja kontemplacji doznań estetycznych”. Koło te kontemplacje najwyraźniej musi psuć, bo dalej w piśmie czytamy, że „parametry, forma i kubatura, jak i rozmiar zagospodarowania przestrzeni są całkowicie i zdecydowanie sprzeczne z istniejącymi powiązaniami widokowymi i naruszają w sposób istotny strukturę założenia układu historycznego i urbanistycznego”.
Dobrodusznie radzi, aby koło młyńskie i tyrolkę postawić w innym miejscu.
Estrada Rzeszowska poszła na ustępstwa
Marcin Dziedzic, dyrektor Estrady Rzeszowskiej postanowił nie skorzystać z dobrej rady konserwatora. I koło stanęło na Rynku. Okazuje się, że już w 2022 roku konserwator miał wątpliwości, co do dziesięciometrowej karuzeli.
– Wydawał opinię z informacją, że jest ona warunkowa – informuje Marcin Dziedzic.
I zwraca uwagę, że w zeszłym roku rzeszowianie mogli cieszyć się także ślizgawką. W tym roku w Świątecznym Miasteczku jej nie ma. I jak się okazuje, nie tylko z niej trzeba było zrezygnować.
– Poszliśmy na pewnego rodzaju ustępstwa. W tym też roku chcieliśmy zbudować dla mieszkańców specjalną tyrolkę, jako dodatkową atrakcję. Zrezygnowaliśmy z niej, zgodnie z wolą konserwatora – podkreśla.
Ale co do koła, nie ustąpiono. – Uznaliśmy, że jest na tyle rozpoznawalną atrakcją, że je postawiliśmy – dodaje Marcin Dziedzic.
I zaznacza, że odkąd są atrakcje w postaci karuzeli, to odwiedzających jarmark w Rzeszowie jest więcej.
– Staramy się na to patrzeć w sposób obiektywny. Obserwować, co dzieje się w kraju, czy na świecie, gdzie organizowane są Świąteczne Miasteczka. Takie koła znajdują się w przestrzeniach zabytkowych, i to w starszych miastach, niż nasze. Skoro tam są takie atrakcje, to czemu nie mogą być w naszym mieście? – zastanawia się retorycznie dyrektor Estrady Rzeszowskiej.
Radni murem za diabelskim kołem
Mniej ostrożni w swoich opiniach na temat decyzji konserwatora zabytków są miejscy radni.
– Nawet gdyby groziła miastu za to kara, to serca naszych mieszkańców i uśmiech ich dzieci są ważniejsze, niż myśl konserwatora, który chce zepsuć ten piękny, świąteczny – zaznacza Tomasz Kamiński, rady Rozwoju Rzeszowa. – Nie szukajmy tego, co nas dzieli, tylko łączy. To jest ostatni akord rządów PiS-u, którzy chcą wszystko w Polsce zepsuć – podkreśla radny.
Przypomnijmy, że stanowisko wojewódzkiego konserwatora zabytków powołuje wojewoda na wniosek Generalnego Konserwatora Zabytków. A jego zaś minister kultury.
Andrzej Dec, przewodniczący Rady Miasta Rzeszowa nie wysuwa wniosek, że zdaniem konserwatora „wpisany do rejestru zabytków układ urbanistyczny nie może być nawet doraźnie (w przypadku Świątecznego Miasteczka miesiąc i parę dni) zakłócony czymkolwiek, co się konserwatorowi nie podoba. A tym samym on jest także jedynym interpretatorem tego, co w tej przestrzeni dla naszych mieszkańców dobre. Że to jest nazbyt rozszerzająca interpretacja prawa, nie mam wątpliwości. Dlatego uznaję decyzję Ratusza za niewątpliwie słuszną”.
– My jako Rada Miasta, jeśli będziemy mieli jakąkolwiek głos decyzyjny w tej sprawie, będziemy zawsze za tym, aby to miasteczko wyglądało tak, jak teraz. Na czele z tym kołem – obiecuje Witold Walawender, miejski radny.