Prawie w samo południe, jak w filmie Freda Zinnemanna, odsłonięto w Rzeszowie tablicę poświęconą wielkiemu reżyserowi. – Mój ociec na pewno byłby bardzo zaszczycony – mówił Tim Zinnemann, który specjalnie na uroczystość przyjechał ze Stanów Zjednoczonych.
Fred Zinnemann to wybitny filmowiec, laureat aż czterech Oskarów i dwóch Złotych Globów. Wyreżyserował takie filmy jak: „W samo południe”, czy „Stąd do wieczności”. Zanim odsłonięto poświęconą mu tablicę, z głośników popłynęła muzyka z filmu pierwszego z nich.
– Jestem bardzo zaszczycony, że mogę być w Rzeszowie na tej uroczystości – mówił Tim Zinnemann, syn Freda. – Dzięki temu mogę zrozumieć, gdzie urodził się mój ojciec i jaka jest jego historia. To dla mnie dużo znaczy i bardzo mnie cieszy – powiedział wyraźnie wzruszony Tim, dziękując prezydentowi.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Prof. Andrzej Głowacki: w Rzeszowie potrzebny jest efekt wow
Pamięci wybitnego twórcy, który pochodził z Rzeszowa
W Rzeszowie był po raz pierwszy. Krystyna Stachowska, wiceprezydentka w sierpniu poleciała do Stanów, aby zaprosić go osobiście. Konrad Fijołek podkreślał, jak ważny jest to moment dla miasta.
– Dzisiejsze południe w Rzeszowie, w przeciwieństwie do tego w filmowym, jest nieco chłodniejsze – zażartował prezydent. – W sercach jednak ciepło należne takiej chwili. To wzruszający i wielki moment dla naszego miasta, że może możemy oficjalnie odsłonić tablicę ku czci i pamięci wybitnego twórcy, który pochodził z Rzeszowa – stwierdził prezydent.
I dodał, że jest ona symbolem dla całej społeczności rzeszowian, pochodzenia żydowskiego, którzy mieszkali w tym mieście.
– Kiedy Fred Zinnemann rodził się w Rzeszowie byliśmy miastem wielu kultur i religii. Miastem – symbolem otwartości, gościnności i współtworzenia – wymieniał prezydent.
- ZOBACZ TAKŻE: Architekci wybrali najlepszy projekt na Aulę Miejską. Drugiej takiej nie ma w całej Polsce
Co więcej, Konrad Fijołek jest przekonany, że tę atmosferę wybitny reżyser przeniósł i pokazywał w swojej twórczości. Obecność Tima Zinnemanna i osłonięcie tablicy to, według prezydenta, zwiastun tego, że znowu Rzeszów staje się miastem wielokulturowym i międzynarodowym.
Trzeba było pójść po nożyczki
Następnie Tim razem z prezydentem podeszli pod kamienicę nr 3 na Rynku, aby odsłonić tablice. To właśnie tam, kilkadziesiąt lat temu, w 1907 roku, na świat przyszedł Fred.
Pojawiły się jednak lekkie trudności, ponieważ czerwona wstęga była tak mocno związana, że panowie nie dali rady jej rozwiązać. Poratowała jednak jedna z urzędniczek Wydziału Kultury i Dziedzictwa Narodowego, która przyniosła nożyczki. Udało się i wstęga została przecięta.
Tim Zinnemann: ojciec nic mi nie mówił o Rzeszowie
W Kinie Zorza odbyło się spotkanie z Timem, na które przyszli uczniowie z rzeszowskich liceów oraz dyrektorzy i dyrektorki miejskich instytucji kultury. Syn reżysera nie ukrywał, że ojciec o Rzeszowie mu nigdy nie mówił. Dowiedział o tym dopiero po śmierci Freda.
– Ojciec nie opowiadał dużo o swoim dzieciństwie. Ta historia była dla mnie tajemnicą. Nie mówiliśmy o tym w domu. Może dlatego, że dziadkowie zostali podczas wojny sprowadzeni do Polski i zginęli w Holokauście – mówił Tim.
Chociaż rodzice Freda uciekli z kraju podczas I wojny światowej, to podczas II, po Anschlussie Austrii, zostali wywiezieni do Polski. Kiedy Tim dowiedział się o rzeszowskiej historii ojca, był w szoku.
– Później postanowiłem dowiedzieć się więcej. Dziennikarka Grażyna Bochenek była tą, która mogła mi poznać jego przeszłość – przyznał syn słynnego reżysera.
Tim także swoje życie poświęcił dla kina. Pracował jako asystent reżysera czy producent filmowy. Kiedyś nawet Fred zabrał synka na plan filmu „W samo południe”.
– Nie zdawałem sobie wtedy sprawy, jak ważną osobistością jest mój ojciec, dopóki nie zawołał jednego z aktorów, który wcielał się w rolę kowboja. Przyprowadził on konia, abym mógł sobie na nim pojeździć – opowiedział Tim Zinnemann, choć przyznał że ojciec nie często zabierał go ze sobą na plan. – Tata był przede wszystkim artystą. Nasze relacje na początku należały do nieco formalnych. Kiedy rozmawialiśmy, to ojciec opowiadał mi głównie o swojej pracy – przyznał Tim Zinnemann.
To wszystko dzięki Grażynie Bochenek
Ale wszystko to nie wydarzyłoby się, gdyby nie dziennikarka Grażyna Bochenek z Rzeszowa i jej reporterska praca. To właśnie ona dotarła do listów, które Fred Zinnemann pisał po polsku. A potem dotarła do Tima, który o przeszłości ojca nie wiedział.
Efektem pracy Grażyny Bochenek jest książka „Fredek, Rzeszów, Hollywood. Opowieści o Fredzie Zinnemannie”. W Rzeszowie, przy ul. Lisa Kuli, powstał też mural, przedstawiający plakat z filmu „W samo południe”, poświęcony reżyserowi.
Fred Zinnemann zmarł w 1997 roku w Londynie. Jego syn mieszka w Stanach Zjednoczonych.
_____
ZOBACZ TAKŻE: Europejska Stolica Kultury nie dla Rzeszowa. Konrad Fijołek tłumaczy porażkę