Ponad stu strażaków z całego Podkarpacia przez wiele godzin walczyło z pożarem wielkiej hali zakładu produkującego i przetwarzającego tworzywa sztuczne w Cmolasie. Płomienie sięgały kilka metrów w górę. Kłęby czarnego dymu były widoczne z bardzo daleka. Smród palonego plastiku czuć było wszędzie. Wszystko to rozgrywało się w sąsiedztwie Zakościela – największego osiedla mieszkaniowego w miejscowości.
Zgłoszenie o pożarze hali produkcyjnej w Cmolasie strażacy otrzymali w poniedziałek, 25 września, ok. godz. 1.30. Gdy pierwsze zastępy pojawiły się na miejscu, ogień obejmował cały budynek o wymiarach 25 x 50 m. Wcześniej ewakuowano pracowników zakładu. Na szczęście żadnemu z nich nic się nie stało. Sytuacja była jednak ekstremalna.
Pomogła współpraca z Zakładem Usług Komunalnych
Strażacy musieli pracować w maseczkach i w aparatach oddechowych. Łącznie w akcji gaśniczej uczestniczyło ponad stu funkcjonariuszy z całego Podkarpacia. Dzięki temu udało się opanować rozprzestrzenianie się ognia. Udało się też rozebrać halę, która na skutek pożaru runęła. Jak dotąd nie ustalono, co było przyczyną pożaru w fabryce.
Wójt gminy Cmolas, Eugeniusz Galek, który jest mieszkańcem osiedla Zakościele, w rozmowie z nami podkreśla, że pożar hali nie wpłynął negatywnie na atmosferę. Zaznaczył, że powietrze zostało zbadane przez specjalistów i jest czyste.
Podkreślił też współpracę Zakładu Usług Komunalnych z licznymi jednostkami strażackimi w zakresie dostarczania wody z hydrantów. Jego zdaniem miało to znaczący wpływ na zastopowanie żywiołu.
Wójt Cmolasu: przecież mogło dojść do tragedii
– Najważniejszą informacją dla mieszkańców jest to, że powietrze w Cmolasie nie zawiera związków toksycznych – zaznaczył wójt. – Niemniej jednak chcę podkreślić, że taki pożar nigdy nie powinien się wydarzyć. Zwłaszcza, że ta hala znajdowała się nieopodal osiedla mieszkaniowego. Przecież mogło dojść do tragedii – złości się samorządowiec.
– Zakład o takich zabezpieczeniach przeciwpożarowych, albo de facto ich braku, nigdy nie powinien funkcjonować, bo stwarza zagrożenie dla mieszkańców. Ostatnimi czasy firma ta poprawiła się w temacie smrodu. Stało się tak po tym, jak założyliśmy tam czujnik. Natomiast nie zapanowała ona nad ilością składowani materiałów produkcyjnych. Wiele do życzenia pozostawiają też zabezpieczenia. Ten pożar świadczy o tym, że coś było tam nie tak – mówi Eugeniusz Galek.
– Jako Urząd Gminy na pewno nie zamierzamy być tu bierni. W tej sprawie został powołany już sztab ludzi. Będziemy rozmawiać z naszym prawnikiem. Zawiadomimy również odpowiednie służby, żeby zajęły się tym tematem – zapowiada włodarz.