We wsi mówili o nim, że był „cwaniakiem”, że „ćpał i pił”. Ludzie wiedzieli też o przemocy w rodzinie W. Jednak nikt nie spodziewał się, że syn pozbawi życia rodzoną matkę i będzie chciał zabić ojca.
Bogusława i Tomasz w oczach sąsiadów byli „poczciwym małżeństwem”. Mieli dwójkę dzieci. Córkę i syna. Ona pracowała w sklepie, jako ekspedientka, a on w jasielskiej fabryce armatur „Jafar”. Córka jest studentką w Rzeszowie, a syn był piłkarzem w LKS Skołyszyn. Ich dom w Sławęcinie stoi na osiedlu koło kościoła.
Sąsiedzi od kilku dni nie mogą uwierzyć w to, co się stało w środę, 18 października. 20-letni Jakub W. rano chwycił za nóż kuchenny i wbijał go kilkadziesiąt razy w swoją matkę.
Po zabójstwie, przy zwłokach matki, syn czekał na ojca, który jak każdego dnia, poszedł do pracy. Kiedy wrócił, Jakub W. zaatakował i jego. Mimo sporych obrażeń, mężczyźnie udało się uciec do krewnych mieszających niedaleko. To oni wezwali policję, która urządziła obławę na 20-latka. Złapano go późnym wieczorem w sąsiedniej wsi na przystanku autobusowym.
Jakub W. został przesłuchany. Nie przyznał się do zabójstwa
W piątek rano Jakubowi W. przestawiono zarzuty.
– Zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem matki i usiłowania zabójstwa ojca – przekazała Grażyna Krzyżanowska Prokurator Rejonowa jasielskiej prokuratury.
Mężczyzna nie przyznał się do popełnienia zbrodni. Odmówił też składania wyjaśnień i nie chciał odpowiadać na pytania.
– Takie uprawnienia mu przysługują zgodnie z przepisami – tłumaczy prokurator.
Prokuratura skierowała już wniosek do sądu o tymczasowy areszt dla Jakuba W. na okres trzech miesięcy. Jeszcze w piątek odbyło się posiedzenie aresztowe. Mężczyźnie grozi dożywocie.
Kilkadziesiąt ran na ciele matki. To zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem
A jak zachowywał się mężczyzna podczas przesłuchania?
– Nie mówił nic i nie okazywał żadnych emocji, co może wskazywać, że nie zdaje sobie sobie sprawy z tego, co zrobił. Ale nie wykluczam, że ma taki charakter – opisuje jasielska prokurator rejonowa.
Również w piątek odbyła się sekcja zwłok matki Jakuba W. Na ciele kobiety patolog doliczył się kilkudziesięciu ran.
– Z tego też powodu przyjęliśmy kwalifikację czynu jako zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem – precyzuje prok. Grażyna Krzyżanowska.
Dla śledczych jasne jest, co doprowadziło do śmierci kobiety.
– Tych ciosów było na tyle, że przyczyna zgonu jest oczywista. Lekarze dookreślą, które z nich były śmiertelne. Zadawane były po całym ciele. Po nogach, po tułowiu, wszędzie – wymienia.
Ćpał, pił i bił
W domu Jakub W. miał urządzać rodzicom piekło.
– Cały czas ćpał, pił i poniewierał rodziców – mówi nam mieszkaniec Sławęcina.
W jego ocenie rodzice nie mogli nigdzie doprosić się o pomoc.
– Kiedyś Tomek mi się żalił, że gdzie nie pójdzie, tam jest zbywany – opowiada.
Według jego wiedzy rodzina W. miała mieć Niebieską Kartę, ale tylko na trzy miesiące. Miała zostać założona na przełomie kwietnia i maja. Potem zespół interdyscyplinarny GOPS-u ją zakończył. Komisja miała skierować mężczyznę na dobrowolne leczenie odwykowe, ale Jakub W. sam z niego zrezygnował. Więc sąd miał wydać decyzję o leczeniu przymusowym.
Od narkotyków Jakub W. miał podobno uzależnić się w Holandii, z której wrócił w tamtym roku. Pojechał tam do pracy. W Polsce pracą się za bardzo nie przejmował. Chodził tam, kiedy chciał.
Prokuratura nie potwierdza informacji o Niebieskiej Karcie
Prokuratura na razie nie potwierdza informacji o Niebieskiej Karcie dla rodziny W.
– Nie jestem w stanie ani tego potwierdzić, ani temu zaprzeczyć. Ta kwestia pojawia się w śledztwie. Będziemy to wyjaśniać. Sprawdziliśmy w systemie i w prokuraturze nie była prowadzona żadna sprawa jeśli chodzi o znęcanie, czy jakąkolwiek sprawę przemocową w tej rodzinie. Czy Niebialska Karta, czy były interwencje policji, czy odpowiednie służby reagowały prawidłowo na zgłoszenia była, to będziemy ustalać. To jest jednak dalszy etap postępowania – wyjaśnia prok. Grażyna Krzyżanowska.
O Bogusławie słyszymy, że była „poczciwą kobietą”.
– Oni szukali pomocy. Trzeba było im pomóc, anie zasłaniać się procedurami – nie może zrozumieć mieszkaniec wsi. – Ludzie są tym wszystkim wstrząśnięci, ale nie zaskoczeni. Kiedyś ten chłopak na Orlenie mówił, że zabije ojca i matkę. Czemu wtedy nikt nie zareagował? – pyta.