„Żyję”- słowa Maćka napisane w SMS tuż po operacji stały się siłą dla bliskich na najbliższe miesiące. Dziś wszyscy walczą o to, aby to życie było takie jak dawniej!
32 letni Maciej Lech, jeszcze do niedawna był szczęśliwym mężem i ojcem. Po ciężkiej operacji dna mózgu doznał krwotoku dokomorowego. Obecnie przebywa w prywatnym ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie koszt pobytu za 4-tygodniowy turnus wynosi ok. 25 tysięcy złotych. Rodzina prosi o wsparcie.
Zaczęło się od ugryzienia kleszcza
W 2022 roku u Maćka zaczęły pojawiać się ataki bólu głowy uniemożliwiające wstanie z łóżka, wykonanie prostych czynności, wyjście do pracy. Wizyty u lekarzy, pobyty w szpitalu przyniosły diagnozę- neuroborelioza. Zastosowane leczenie nie przynosiło żadnych efektów. Pojawiły się codzienne wymioty, ból nie ustępował przez kilka dni, lekarze rozkładali ręce…
Przełomem w diagnozie okazało się pogorszenie wzroku – zawroty głowy, podwójne widzenie. Zwykła wizyta u okulisty zakończyła się pilnym skierowaniem do szpitala. Tam też znaleziono przyczynę ciągłego bólu – wodogłowie. Maciek został przewieziony do KSW nr 2 w Rzeszowie na oddział neurochirurgii, gdzie wykonano mu zabieg wentrykulostomii dna III komory mózgu.
Początkowo zapowiadało się, że operacja udała się.
– Usłyszałam od lekarza operującego, że Maciek za 3 dni wyjdzie do domu. Znów miał wrócić do pełni życia, pomocy innym…- mówi Agnieszka Lech, żona mężczyzny.
Życie napisało jednak inny scenariusz
– Kilka godzin po operacji Maciek zaczął tracić świadomość, okazało się, że doszło u niego do krwotoku dokomorowego. Został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, podłączony pod respirator i przewieziony na oddział Intensywnej Terapii, gdzie spędził 2 miesiące – dodaje kobieta.
Maciek wygrał życie, przezwyciężył wiele napotkanych problemów i infekcji. Przebyty krwotok spowodował jednak spustoszenie w jego organizmie. U Maćka wystąpił niedowład czterokończynowy i utrata pamięci świeżej. Wszystko co zostało utracone w ciągu jednej chwili nie da się już w tym samym tempie odzyskać. Maciek potrzebuje długotrwałej i kosztownej rehabilitacji. Obecnie przebywa w prywatnym ośrodku rehabilitacyjnym. Koszt pobytu to około 25 tysięcy zł za 4-tygodniowy turnus.
Zawsze pomagał, teraz jemu pomagają
Maciek to człowiek o wielkim sercu, zawsze chętnie działał społecznie i pomagał innym. Był strażakiem ochotnikiem w miejscowej remizie. Dziś dobro, które okazywał innym wraca do niego ze zdwojoną siłą. To, co on z pewnością zrobiłby dla swoich przyjaciół w potrzebie, teraz jest robione dla niego. Jego znajomi, organizują wiele akcji charytatywnych, by zebrać jak najwięcej pieniędzy na jego leczenie. 17 marca br. w Hyżnem odbędzie się akcja „Kręcimy dla Maćka”, którą organizuje ekipa „VeloPrzygody”. W tym dniu każdy, kto odwiedzi budynek Starej Mleczarni będzie miał możliwość wspomóc nas w realizacji celu, jakim jest przejechanie na trenażerach 2024 km. Więcej o szczegółach wydarzenia będzie można przeczytać już wkrótce na fanpage „VeloPrzygody”.
Maciek, choć nie rozumie co go spotkało i nie zapamiętuje bieżących dni, walczy by znów stanąć na nogi, by znów pobiec do remizy strażackiej gdy zawyje syrena. Ciężko pracuje, by odzyskać pamięć i samodzielność, by móc wrócić do domu, do swojego małego synka.
– Postępy w rehabilitacji są widoczne każdego dnia, a to wszystko jest możliwe dzięki Waszej ofiarności, za którą z całego serca dziękuję i nadal o nią proszę – kończy Agnieszka Lech.