Jedyny w województwie podkarpackim, 24-łóżkowy oddział psychiatryczny dla nieletnich w Łańcucie, nadal nie przyjmuje nowych pacjentów. Na stronie placówki wisi zaś informacja, że „Centrum Medyczne w Łańcucie pilnie zatrudni dwóch lekarzy specjalistów w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży lub psychiatrii dorosłych do pracy w Klinicznym Oddziale Psychiatrii Dzieci i Młodzieży. Oferujemy atrakcyjne wynagrodzenie za pracę”.
Zarząd łańcuckiego szpitala pisze zaś w oświadczeniu, że „sytuacja spowodowana jest brakiem na rynku pracy lekarzy psychiatrów. Od czasu pandemii COVID-19, z uwagi na duży wzrost liczby pacjentów, oddział ten pracuje w trudnych warunkach – ponadnormatywnym obłożeniem i brakuje lekarzy psychiatrów. Oświadczam, że podejmowane będą wszelkie działania zmierzające do zapewnienia dalszego działania oddziału” – zapewnia w nim Łukasz Wais, prezes CM w Łańcucie.
Wstrzymanie przyjęć na oddziale psychiatrycznym nagłośniło problem
Sprawa naprała rozgłosu pod koniec listopada, gdy na drzwiach pojawiła się kartka o wstrzymaniu przyjęć na oddział psychiatryczny w Łańcucie, a pacjenci po próbach samobójczych zaczęli trafiać do Krakowa. Stało się tak, gdy na 24-łóżkowym oddziale przebywało ponad 30 nieletnich pacjentów w sytuacji, gdy jedna ze specjalistek psychiatrii złożyła wypowiedzenie, a druga jest na długotrwałym zwolnieniu.
– Od stycznia na oddziale, z 30 pacjentami zostałaby tylko pani ordynator. To stanowczo za mało, nawet jeżeli będziemy mieli od grudnia czterech rezydentów. Dla bezpieczeństwa tylu pacjentów i komfortu pracy dla personelu, kadra medyczna powinna składać się z trzech/czterech specjalistów, plus rezydenci. Powiadomiliśmy o tym fakcie koordynatora medycznego i wystąpiliśmy do wojewody o zawieszenie oddziału od 1 stycznia 2023 r. – mówił Łukasz Wais.
Decyzja Ewy Leniart po zapoznaniu się z opinią NFZ jest odmowna.
„Odsetek dzieci i młodzieży z zaburzeniami psychicznymi stale rośnie i nie ulega wątpliwości, że przerwanie funkcjonowania oddziału nie tylko byłoby utrudnieniem dla młodych pacjentów, ale również mogłoby przyczynić się do pogłębienia ich problemów ze zdrowiem psychicznym” – czytamy w uzasadnieniu decyzji.
Pieniądze są, psychiatrów nie ma
W lipcu 2022 r. oddział w Łańcucie został przekształcony w Ośrodek Wysokospecjalistycznej Całodobowej Opieki Psychiatrycznej z III poziomem referencyjnym, dzięki czemu wzrosło finansowanie świadczeń. W ubiegłym roku oddział dostał ponad 4 mln zł, a w tym ponad 6,7 mln zł.
– Widać wyraźnie, że Podkarpacki Oddział Wojewódzki NFZ systematycznie zwiększa finansowanie tego oddziału. Wzrost między ubiegłym a obecnym rokiem wynosi niemal 70 proc. – informował Rafał Śliż, rzecznik NFZ w Rzeszowie.
Po spotkaniach, które odbywały się w tym roku m.in. w Podkarpackim Urzędzie Wojewódzkim, padły deklaracje ze strony dyrekcji Wojewódzkiego Podkarpackiego Szpitala Psychiatrycznego w Żurawicy. Szpital jest gotów utworzyć na Podkarpaciu drugi oddział psychiatryczny dla dzieci i młodzieży. Jeśli chodzi o warunki do utworzenia oddziału, to szpital spełnia większość: ma odpowiednią bazę łóżkową, a nawet wymagany przepisami prawa personel poza lekarzami specjalistami.
Częściowe rozwiązanie problemu zaoferował Szpital Wojewódzki w Przemyślu.
– Na Oddziale Chorób Dzieci z Pododdziałem Pulmonologii Dziecięcej Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego są przyjmowani pacjenci, którzy wymagają konsultacji. I jeśli trzeba, pozostają na kilkudniowej obserwacji. Takie rozwiązanie było możliwe, bo mamy lekarza specjalistę z psychiatrii dzieci i młodzieży – informuje Paweł Bugira, rzecznik przemyskiego szpitala.
Psychiatrzy wolą gabinet od oddziału szpitalnego
Dlaczego w szpitalach tak trudno o lekarzy psychiatrów?
– Po pierwsze, lekarzy specjalistów dziecięcych jest jak na lekarstwo, można ich policzyć na palcach obu rąk. Poza tym psychiatrzy wolą pracować w przychodni, a najlepiej w prywatnym gabinecie, bo tam za wizytę dostają 200 – 300 zł i podziękowania od rodziców. Na oddziale muszą opiekować się kilkudziesięcioma pacjentami, słuchać kłótni rodziców, z reguły jedno chce, drugie nie chce, żeby dziecko trafiło na oddział, chodzić na przesłuchania do sądów (dzieci często są po różnego rodzaju przejściach), odpowiadać na dziesiątki pytań, wypełniać całą masę dokumentów itp. – mówi prezes Wais.