Rośnie liczba osób zakażonych legionellą na Podkarpaciu. W niedzielę sanepid poinformował o 16 kolejnych zakażeniach bakterią. Trwająca od 18 sierpnia epidemia legionellozy pochłonęła na Podkarpaciu już 8 ofiar, 143 osoby ma potwierdzone zakażenie. Źródło legionellozy poznamy dopiero dziś, a według dr Pawła Grzesiowskiego, mogliśmy przeciąć drogę zakażeń kilka godzin po stwierdzeniu pierwszych zachorowań.
– W ciągu ostatniej doby było zero zgonów. W sumie w szpitalu zmarły 4 osoby, ostatnia w sobotę. To ok. 90-letni mężczyzna z wielochorobowością – mówił Super Nowościom w niedzielę, Andrzej Sroka, rzecznik prasowy, Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Rzeszowie.
NAJNOWSZE DANE: Bakterie legionelli były w rzeszowskich wodociągach. 11 ofiar, 144 zakażonych
W Podkarpackim Centrum Chorób Płuc hospitalizowanych jest 18 potwierdzonych pacjentów z legionellozą, 46 z zapaleniem płuc, w USK jest 10 chorych.
Dobrą wiadomością jest fakt, że tylko z tego szpitala wyszło 5 osób po przechorowaniu zakażenia, jak podkreśla rzecznik, to jedna osoba z kliniki endokrynologii, jedna z nefrologii i 3 z pulmonologii. Pytany o jakość wody w szpitalu rzecznik mówi, że jest na pewno dobra.
– 28 czerwca mieliśmy badanie wody właśnie w kierunki legionellozy (szpitale są monitorowane przez sanepid i badania odbywają się dwa razy w roku), nic w niej nie było. Rzecznik dodaje też, że z racji posiadania klinik: nefrologii i chemioterapii muszą bardzo dbać o jakość wody. Z miasta dostaję zimna wodę a później dopiero ja podgrzewają w oparciu o wysokiej jakości wymienniki JAD, neutralizujące patogeny.
Zakażeń legionellą w Rzeszowie jednak przybywa
Liczba osób, u których potwierdzono zakażenie bakterią Legionella pneumophila, na dzień 27 sierpnia, wzrosła do 143 – poinformował w niedzielę rzeszowski sanepid.
Pacjenci z dodatnimi wynikami badań w kierunku Legionella pneumophila są większości hospitalizowani w 5 szpitalach w Rzeszowie, ale też w Dębicy, Kolbuszowej, Sędziszowie Młp., Łańcucie, Przemyślu, Jaśle, a nawet Lublinie.
Osoby zakażone są mieszkańcami
- Rzeszowa (96),
- powiatu rzeszowskiego (31),
- powiatu dębickiego (4),
- powiatu ropczycko-sędziszowskiego (3),
- łańcuckiego (2 ),
- niżańskiego (1),
- kolbuszowskiego (1),
- przeworskiego (1 pacjent),
- stalowowolskiego (1),
- przemyskiego (1),
- opolskiego i lubelskiego po jednym.
Sieć wodociągowa w Rzeszowie dezynfekowana przez weekend
Dezynfekcja rozpoczęła się w Zakładzie Uzdatniania Wody przy ul. Zwięczyckiej w Rzeszowie. Do sieci wodociągowej został w sobotę wprowadzony chlor w dawkach 20 razy wyższych niż normalnie obowiązują. Taki poziom chloru, to więcej niż ma chlorowana woda w basenie.
- ROZMOWA Z EPIDEMIOLOGIEM: Legionella nie przenosi się przez picie skażonej wody, nie wpadajmy w panikę
Dlatego urząd miasta zalecał mieszkańcom by w sobotę, ale również w niedzielę, kiedy sieć wodociągowa była płukana, nie pić wody prosto z kranu.
ABW i prokuratura przygląda się sytuacji
Na pytanie Super Nowości Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego potwierdziła fakt prowadzenia rutynowych czynności w sprawie zakażeń Legionellą w Rzeszowie. Agenci mają potwierdzić bądź wykluczyć, czy zakażenie nie jest efektem sabotażu, do którego mogło dojść ponieważ po wybuchu wojny na Ukrainie Rzeszów został strategicznym miastem. Stąd za granice trafia sprzęt wspierający walczących Ukraińców.
Śledztwo z urzędu w tej sprawie wszczęła też w piątek, Prokuratura Rejonowa dla miasta Rzeszowa. Śledztwo wszczęto wstępnie w kierunku artykułu 165. Kodeksu karnego, który mówi o sprowadzeniu stanu powszechnie niebezpiecznego dla życia lub zdrowia. To przestępstwo zagrożone karą do 12 lat pozbawienia wolności.
W poniedziałek pierwsze wyniki
Jak zapewnia rzeszowski sanepid pierwsze wyniki próbek wody pobranych z kilkunastu miejsc sieci wodociągowej poznamy 28 sierpnia, 10 dni po zgłoszeniu pierwszych zachorowań. Jak mówił Jaromir Ślączka, Powiatowy Inspektor Sanitarny w Rzeszowie, tyle czasu wymaga metodologia badań, innymi słowy posiew musi urosnąć.
Tymczasem dr Paweł Grzesiowski, na łamach naTemat dowodzi, że wystarczyłyby cztery godziny by poznać źródło zakażenia. Jak to możliwe? Należało wykonać badania genetyczne PCR, które wskazałyby, czy dane ujęcie wody jest skażone bakterią legionellozy. Badanie PCR to szybka metoda przesiewowa. Dlaczego tego nie zrobiono?
– Może chodziło o koszty, a może o dostępność testów. Koszt testu genetycznego PCR to ok. 100 – 150 zł. Kompleksowe przebadanie ujęć wody w regionie wyniosłoby więc plus minus 50 tys. zł. To jednak niewielka kwota w kontekście zagrożenia zdrowia publicznego – mówi Grzesiowski.
Chorych na chorobę legionistów może być 10 razy więcej
– Sytuacja jest dość nietypowa i przez to też poważna. Dlatego, że mimo upływu czasu nie znamy źródła tego zakażenia – mówił w TOK FM dr Paweł Grzesiowski.
Rozmówca Karoliny Głowackiej przypomniał, że tzw. choroba legionistów przenosi się „praktycznie tylko przez aerozol wodny”. Nie można się zakazić od innego człowieka ani od zwierzęcia.
– Zachodzi więc poważne podejrzenie jakiejś awarii sieci wodnej. Czy są to wodociągi miejskie, czy jakieś opary – aerozol wodny, który jest wytwarzany przez jakiś zakład pracy, oczyszczalnię ścieków – tego nie wiemy. I to stwarza pewne zagrożenie, bo do szpitali trafiają nowi pacjenci. Wygląda na to, że źródło jest aktywne przynajmniej od początku sierpnia. Tak wynika ze statystyk, że pierwsi pacjenci zaczęli się pojawiać około 10-12 sierpnia w szpitalach – analizował immunolog i ekspert w dziedzinie profilaktyki zakażeń, dodając, że okresie wylęgania legionellozy to zwykle sześć-siedem dni.
Ekspert uważa, że chorych może być 10 razy więcej osób niż jest obecnie hospitalizowanych z powodu legionelli.
„Nie przypominam sobie, żeby coś takiego w Polsce miało miejsce”
Skoro cały czas obserwujemy nowe zakażenia, kolejni pacjenci trafiają do szpitali, niestety przybywa też zgonów, to – jak podkreślił lekarz – „możemy mówić o pewnego rodzaju ognisku epidemicznym”.
– Czego nikt się nie spodziewał. Nie przypominam sobie, żeby w Polsce coś takiego w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat miało miejsce – stwierdził.
Doktor Grzesiowski powtórzył, że nietypowy w przypadku Podkarpacia jest to, iż „źródło zakażenia jest aktywne przez tak długi czas”.
– Bo jesteśmy przyzwyczajeni, że jest np. jakaś impreza masowa i instalacja, która została użyta do nawadniania, została skażona. I na tej imprezie w krótkim czasie choruje wiele osób. Tak zaczęła się historia choroby legionistów. W 1976, kiedy na wielkiej imprezie weteranów wojskowych w jednym z hoteli uległa skażeniu instalacja klimatyzacyjna, to zachorowało ponad 150 osób w ciągu tygodnia – przypomniał.
[yop_poll id=”1″]