Nader ofensywnie usposobiona Wisła Kraków nie była w stanie sprostać bardzo dobrze zorganizowanej obronie Stali Rzeszów, która poświeceniem w defensywie wywalczyła bardzo cenny punkt w Grodzie Kraka.
PIŁKA NOŻNA. BETCLIC 1. LIGA
Marek Zub, trener Stali, zapowiadał przed meczem w Krakowie, iż kluczem do korzystnego rezultatu będzie przede wszystkim nienaganna postawa w działaniach defensywnych całej drużyny. Rzeszowianie zdawali sobie bowiem sprawę, że przyjdzie im zmierzyć się z najbardziej ofensywnie grającym zespołem w lidze, który w dodatku będzie miał za sobą wsparcie kilkunastu tysięcy fanów. Opiekun biało-niebieskich nie pomylił się ani trochę. Wisła dyktowała warunki gry przez cały mecz, a przyjezdni cały czas musieli mieć się na baczności, by nie dać się zaskoczyć szybko i kombinacyjnie grającym gospodarzom. Stal przetrwała początkowe ataki miejscowych i sama zadała cios. Goście ładnie pograli lewą stroną, po czym piłkę otrzymał Tomasz Bała, oddając strzał na bramkę Patryka Letkiewicza. Jego próba została zablokowana przez obrońcę, ale trafiła do niepilnowanego Szymona Łyczki, który strzałem głową bez problemu skierował futbolówkę do niemal pustej bramki.
Podrażnieni krakowanie ruszyli do odrabiania strat, co udało się za sprawą Łukasza Zwolińskiego. Napastnik Wisły dostał podanie od Rafała Mikulca, i w kapitalny sposób, podbijając sobie piłkę, uderzeniem z powietrza zdołał lobem pokonać Krzysztofa Bąkowskiego. Trafienie „Zwolaka” z pewnością będzie kandydować do miana najpiękniejszego gola pierwszej części sezonu 1. ligi. Wiślacy przycisnęli rywali jeszcze mocniej, ale do przerwy nie byli już w stanie poważniej zagrozić rzeszowskiej bramce.
Po zmianie połów przewaga 13-krotnych mistrzów Polski była niepodważalna. Stal zaś skupiła się niemal wyłącznie na dobrej organizacji gry w obronie. Nacierający gospodarze, choć łatwo zdobywali teren, nie potrafili zagrać dokładnego, ostatniego podania, stąd ciężko było im o klarowne sytuacje. Wisła dwa razy jednak je stworzyła. Najpierw po rzucie rożnym strzał Alana Urygi z linii bramkowej wybił Sebastien Thill, natomiast w znacznie lepszej okazji pomylił się Giannis Kiakos. Już w doliczonym czasie meczu Grek otrzymał piłkę, mając przed sobą niemal tylko bramkarza, lecz w komfortowej sytuacji strzelił tylko w słupek, i Wisła z dużym niedosytem musiała pogodzić się ze zdobyciem tylko „oczka”.
Marek Zub: Ten punkt jest dla nas bardzo cenny
Podział łupu, co zrozumiałe po meczu, gdzie dominowała jedna drużyna, z dużym szacunkiem przyjęli rzeszowianie.
– To ważny dla nas punkt. Wiedzieliśmy, że będzie o niego trudno, patrząc na ostatnie wyniki i sposób, w jaki Wisła prowadzi swoją grę. Zdawaliśmy sobie doskonale sprawę, że trzeba będzie tutaj, jak to się często mówi w takiej sytuacji, pocierpieć w defensywie i szukać swoich szans w kontratakach, stałych fragmentach gry. Scenariusz został zrealizowany. W związku z tym w tej końcówce rundy i w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy, a także patrząc na formę Wisły, która zdecydowanie pokazuje, że jest klasowym zespołem, choć początek sezonu nie był w jej wykonaniu udany, w końcowej fazie rundy nabrała rozpędu i tym samym ten punkt, jest dla nas bardzo cenny. Przygotowywaliśmy się dokładnie do tego, co się działo na boisku. Na pewno trzeba w takiej sytuacji liczyć na pewną dozę szczęścia, chociaż rzadko używam tego określenia w piłce, bo uderzenie w słupek czy wybicie piłki przez obrońcę z linii bramkowej jest po prostu niewykorzystaną sytuacją – powiedział Marek Zub, trener Stali.
WISŁA Kraków – STAL Rzeszów 1-1 (1-1)
0-1 Łyczko (14.), 1-1 Zwoliński (33.)
WISŁA: Letkiewicz – Jaroch (78. Kiakos), Uryga, Kutwa, Mikulec, Baena (78. Gogół), Carbo, Igbekeme (63. Duda), Alfaro (63. Kiss), Rodado, Zwoliński
STAL: Bąkowski – Warczak, Kaczor, Kościelny, Wachowiak (82. Pena), Łyczko (70. Łysiak), Thill, Kądziołka, Piotrowski, Duljević (64. Prokić), Bała (82. Kaczówka).
Sędziował Damian Sylwestrzak (Wrocław). Żółte kartki: Bała, Łyczko. Widzów 16768.