Nieciekawie skończyła się sobotnia wycieczka rowerowa, na którą 12-letni chłopiec wybrał się ze swoim dziadkiem. W lesie trafili na jedną z burz, które szalały wtedy nad Podkarpaciem. Przygniotło ich drzewo powalone przez wichurę.
Było sobotnie popołudnie. 63-letni mężczyzna postanowił zabrać na wycieczkę rowerową swojego wnuka z Krakowa. Wybrali się na trasę z Rozalina do Nowej Dęby. W lesie zaskoczyła ich gwałtowna burza. Wiatr był tak silny, że łamał gałęzie. I cały czas się wzmagał.
– Około 16 dyżurny otrzymał zgłoszenie o dwóch rannych rowerzystach. Wynikało z niego, że runęło na nich drzewo wyrwane z korzeniami przez wichurę – informuje rzecznik podkarpackiej policji.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Płonęła stodoła, a strażacy znowu musieli zarwać noc. Potężne burze nad Podkarpaciem
Gdy policjanci z Nowej Dęby dotarli na miejsce zobaczyli leżącego pod powalonym drzewem chłopca i starszego mężczyznę, któremu udało się wydostać spod konarów.
– Policjantka zdjęła służbową kurtkę i okryła 12-latka przed ulewnym deszczem, a 63-latka zabrała do radiowozu. Drugi z policjantów pobiegł do głównej drogi, żeby pokierować ratowników na miejsce wypadku – relacjonuje rzecznik. – Dobrze, że chłopiec, który znalazł się w niebezpieczeństwie, bez chwili wahania sięgnął po telefon dziadka, zadzwonił na numer 112 i wezwał pomoc.
Przewrócone przez wichurę drzewo usunęli strażacy. 12-latek uskarżał się na ból w nodze, razem z dziadkiem trafili na badania.