
Rozmowa z Marcinem Kaczorem, obrońcą Stali Rzeszów. Defensor biało-niebieskich po raz pierwszy w tym sezonie pojawił się na boisku. Powrót do gry po kontuzji 21-latka nie wypadł należycie, bo ŁKS rozbił Stal 4-1, a nasz rozmówca strzelił samobójczego gola.
PIŁKA NOŻNA. BETCLIC 1. LIGA
– Marcin, dla ciebie powrót do gry w tym sezonie nie należał do najlepszych. Stal wysoko przegrała, a ty – chcąc udaremnić stratę gola – skierowałeś piłkę do własnej bramki. Z pewnością mecz z ŁKS-em chcesz jak najszybciej wymazać z pamięci.
– Na pewno. Jak się wraca po takiej kontuzji, to zawsze chce się pokazać z dobrej strony. Na boisku czułem się dobrze, od początku miałem determinację i wolę walki – myślę, że było to widać. Zaczęło się jednak od niefortunnej samobójczej bramki. Próbowałem przeciąć podanie, ale nie pomogła śliska piłka i mokra od deszczu murawa. Strzeliliśmy dwa samobóje, więc to spory pech. Nie wiem, jak mogę to wytłumaczyć. W pierwszej połowie ŁKS skarcił nas trzema szybkimi bramkami, potem wyszliśmy na drugą odsłonę i znowu – szybko stracony gol. Dobrze, że później pokazaliśmy się z lepszej strony, ale nie udało się już odwrócić losów spotkania i finalnie przegraliśmy wysoko.
– Ten mecz wcale nie musiał tak wyglądać. Tuż przed trafieniem samobójczym mogłeś dać Stali prowadzenie, ale piłka po strzale głową o centymetry minęła bramkę.
– Tak to jest – niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. W tym przypadku mogłem strzelić w jedną stronę, a strzeliłem w drugą.
– ŁKS był taki mocny, czy to wy sprezentowaliście im te cztery bramki?
– Myślę, że trochę daliśmy od siebie przy tych golach. Z mojej perspektywy nie zbieraliśmy też drugich piłek, a rywale to robili – wygrywali pojedynki. W pierwszej połowie byliśmy też zbyt długo w defensywie. To był nasz problem.
– W przerwie meczu dostaliście solidną reprymendę? Po tak kiepskiej grze zamysłem było uniknięcie blamażu czy raczej próba odrobienia strat?
– Nie, w szatni próbowaliśmy się jeszcze nakręcić, mówiąc, że 0-3 to jeszcze nie koniec meczu. Chcieliśmy odwrócić losy spotkania, naprawić to, co zepsuliśmy w pierwszej połowie, ale wyszło, jak wyszło.
– Teraz przed wami prawdopodobnie najtrudniejsze starcie w tej rundzie – mecz ze zdecydowanie najlepszą w lidze Wisłą Kraków. Co będzie kluczowe, by podnieść się po takim meczu przed tak trudnym wyjazdem?
– Musimy solidnie przepracować czas przed tym meczem i zapomnieć o tym spotkaniu. Czeka nas kolejny mocny rywal, ale i kolejna szansa na trzy punkty – i to jest teraz najważniejsze. Z ŁKS-em daliśmy ciała, a w Krakowie musimy się odkuć.
– Wróciłeś do gry po kontuzji. Jesteś już w pełni zdrowy i gotowy do walki o pierwszy skład?
– Tak, jestem zdrowy i jeśli nie będzie żadnych przeszkód, będę walczył o miejsce w wyjściowej jedenastce.
