Uskrzydlona czterema kolejnymi wygranymi Stal Rzeszów chce iść za ciosem. Na drodze do kolejnego zwycięstwa „Żurawi” stanie mająca swoje duże kłopoty ekipa z Bielska-Białej. Stalowcy są zdecydowanym faworytem tego starcia i mogą przyczynić się do spadku ekipy spod Klimczoka.
PIŁKA NOŻNA. FORTUNA I LIGA
Za kadencji Marka Zuba Stal nie odniosła czterech zwycięstw z rzędu w lidze. Owszem, cztery kolejne wygrane były udziałem szkoleniowca biało-niebieskich, ale jesienią jedną z tych wiktorii było pucharowe starcie z rezerwami Miedzi Legnica. Wobec poprzednich pięciu następujących po sobie porażek bieżąca seria może imponować, a w zespole biało-niebieskich humory z pewnością dopisują, tym bardziej że ostatni triumf „Żurawi” miał miejsce w derbowej konfrontacji z Resovią. Opiekun stalowców nie twierdzi jednak, że obecnie przy Hetmańskiej panuje najlepszy nastrój od momentu objęcia przez niego drużyny przed sezonem.
– Nie zgodzę się do końca, że nie było tak dobrej atmosfery, jak teraz. Nie było natomiast tego typu atmosfery związanej typowo z wynikiem sportowym. W zespole była, jest i mam nadzieję, będzie dobra atmosfera przez cały czas – mówi nam szkoleniowiec rzeszowian.
Wąż, który może ukąsić
Panującą obecnie aurę jego drużyna zamierza podtrzymać w dzisiejszym meczu z Podbeskidziem. Popularni „Górale”, dość nieoczekiwanie, zawodzą na całej linii. Ekipa spod Klimczoka tak po jesieni, jak i teraz, mimo wysokich aspiracji, zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli, a po 27 kolejkach jej strata do bezpiecznej lokaty wynosi 8 pkt. W związku ze słabymi rezultatami najbliżsi rywale biało-niebieskich mają już trzeciego trenera w sezonie. Po Grzegorzu Mokrym i Dariuszu Marcu za wyniki zespołu odpowiada w tym momencie Jarosław Skrobacz, były coach Ruchu Chorzów, który zna smak pojedynków ze Stalą Rzeszów w 2. i 1. lidze za sterami wspomnianych „Niebieskich”. Nasza drużyna szykuje się na ciężki bój, w którym goście będą „gryźć trawę” przez całe spotkanie.
– Bardziej niż na aspekty taktyczne, zwracam uwagę na to, w jakiej sytuacji Podbeskidzie przyjeżdża do nas. Próbujemy znaleźć jakieś zdecydowane aspekty, które charakteryzują siłę bądź słabości przeciwnika. W tym wypadku wiąże się to ze zmianą trenera, który próbuje znaleźć słoty środek, żeby zdobywać punkty. Na ten moment nic takiego nie daje nam się jako sztabowi zdefiniować w przypadku Podbeskidzia – przybliża proces przygotowań Stali Marek Zub.
– Na pewno spodziewamy się zespołu, który w takiej sytuacji, w jakiej się znalazł, będzie zdecydowanie nastawiony na walkę do ostatniej minuty o każdą piłkę. Rywale nie będą próbowali budować jakichś niesamowitych akcji, bo nie w tym momencie budują swoją wartość. Każdy najbliższy mecz jest dla nich meczem o mistrzostwo świata, o być albo nie być – przekonuje nasz rozmówca, zwracając uwagę, że sam dzień meczu, jak i dyspozycja dnia przeciwnika będą kluczowe w piątkowy wieczór.
Opiekun „Żurawi” jest również przekonany, że bieżąca sytuacja, jaka panuje w jego drużynie, pozwoli zaprezentować Stali swoje możliwości na optymalnym poziomie. Trzeba również podkreślić, że nikt w teamie z Hetmańskiej nie zamierza podchodzić do bielszczan jako do klubu, który myślami jest już zdegradowany, wręcz przeciwnie.
– Podbeskidzie kojarzy mi się z takim wężem, którego przycisnęliśmy butem do ziemi, ale on ma jeszcze dużo potencjału, żeby ukąsić i wyrwać się z tego ucisku, i na to musimy być przygotowani – mówi obrazowo Marek Zub.
STAL Rzeszów – PODBESKIDZIE Bielsko-Biała
Piątek, godz. 18