
Przez godzinę gry Stal Rzeszów kruszyła szczelny defensywny mur, jaki postawili na własnej połowie gracze Kotwicy Kołobrzeg. I choć nie udało się zdobyć gola nawet po rzucie karnym, stalowcy w końcu dopięli swego, a bohaterem rzeszowian został Haris Duljević, który po fantastycznym strzale znalazł sposób na drogę do bramki.
PIŁKA NOŻNA. BETCLIC 1. LIGA
Podopieczni Marka Zuba nike air stab 10.5 for sale free printable women przystąpili do meczu z osłabioną Kotwicą z kolejnymi zmianami w wyjściowej jedenastce. Na murawie zameldowali się odpowiedzialni za ofensywę: Szymon Kądziołka oraz powracający po kontuzjach Sebastien Thill i Tomasz Bała. Ponadto na lewej obronie szansę od pierwszych minut dostał pozyskany zimą z Wisły Płock, Ksawery Kukułka. Mający swoje problemy rywale stawili się w Rzeszowie w liczbie 13 zawodników, a ich planem na grę było szczelne zabezpieczenie tyłów i szukanie travis scott air jordan 1 retro low og black olive release date fall 2024 swoich szans w kontratakach.
Stal od początku przejęła inicjatywę, i choć nie gubiła często piłki na połowie przeciwnika, to albo szwankowała skuteczność, albo nader szczelny mur kołobrzeżan stawał na drodze, czy to strzału, czy podania. Miejscowi bliscy byli jednak celu. Najpierw Dominik Gujda zszedł z piłką do środka, oddał strzał, ale bramkarza gości uratował słupek, kolejno uderzenie z kilku metrów Tomasza Bały zostało zatrzymane przez golkipera. Przyjezdni odgryzali się z rzadka, ale raz doszli do bardzo groźnej sytuacji, kiedy Miłosz Kurowski mając przed sobą tylko Krzysztofa Bąkowskiego, zbyt lekko uderzał z woleja.
Haris „zdjął pajęczynę”
Wymagający kibicie Stali w przerwie mogli się martwić, że również po zmianie połów będzie ciężko przebić się przez bardzo dobrze zorganizowaną defensywę beniaminka. Stalowcy zaś w drugiej odsłonie planowała zagrać jeszcze intensywniej.
– Próbowaliśmy jeszcze mocniej przygotować nasz pressing i naszą agresywność, bo mimo tego, że stosowaliśmy to od pierwszych minut, to jednak nie wyglądało to tak, jak się spodziewaliśmy, a było ku temu jeszcze trochę rezerw – zdradził podejście na drugą połowę trener Marek Zub.
– Mieliśmy jeszcze mocniej „siąść” na rywala, bo daliśmy mu za dużo komfortu do gry – powiedział nam z kolei Szymon Kądziołka, pomocnik rzeszowian.
Gospodarze więc wzięli się za czyny i ostro ruszyli do przodu, a na najlepszą okazję wcale nie trzeba było długo czekać. Po siedmiu minutach od wznowienia rywalizacji, za zagranie ręką w polu karnym gości, arbiter się nie wahał i wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł nie kto inny, jak Karol Łysiak, który tydzień wcześniej ustrzelił dublet z rzutów karnych. Tym razem jednak młodzieżowiec się pomylił, przenosząc futbolówkę nad poprzeczką. „Żurawie” nie zwinęły skrzydeł i po niespełna 10 minutach mogły cieszyć się z upragnionego trafienia. Thill wyłożył piłkę do Harisa Duljevicia, a były reprezentant Bośni i Hercegowiny złożył się do strzału bez przyjęcia, futbolówka zaś wylądowała w okienku bramki Marka Kozioła.
I choć więcej bramek nie udało się rzeszowianom zdobyć, to po końcowym gwizdku mogli świętować razem z kibicami zasłużoną wiktorię.
Marek Zub: Taki mecz był nam potrzebny
Po zakończeniu spotkania odetchnąć z ulgą mógł również trener Stali, Marek Zub, który przed meczem spodziewał się mocno nieprzewidywalnego rywala.
– Pierwsze, co nasuwa mi się na usta, to że taki mecz był nam potrzebny, jeżeli chodzi o doświadczenia w konfrontacji z zespołem, który jest w takiej szczególnej sytuacji. Na pewno nie było łatwo, tak jak przewidywaliśmy – stwierdził opiekun biało-niebieskich.
– Wygraliśmy, choć było nerwowo do końca, ponieważ jak wszyscy widzieli, gra dotyczyła się na połowie przeciwnika. Niemniej każdy z kontrataków miał w sobie też, jeżeli chodzi o przeciwnika, zalążki strzelonej bramki. A mając w pamięci ostatni nasz mecz w Legnicy i ostatnie sekundy tego meczu, tym bardziej było trochę nerwowo w końcowych fragmentach spotkania. Podsumowując, to było bardzo dobre doświadczenie dla naszego zespołu. Nie chciałbym, żeby ono przydało się w najbliższym czasie, ale myślę, że dla poszczególnych zawodników, szczególnie tych, którzy jeszcze w takich sytuacjach się nie znajdowali, to jest ważny mecz – podsumował coach „Żurawi”.
STAL Rzeszów – KOTWICA Kołobrzeg 1-0 (0-0)
1-0 Duljević (61.)
STAL: Bąkowski – Warczak, Kaczor, Kościelny, Kukułka, Łysiak, Gujda (59. Pena), Thill, Kądziołka, Duljević (88. Prokić), Bała (46. Musik)
KOTWICA: Kozioł – Trojnarski, Wełna, Cywiński, Kort, Kostevych, Kozłowski, Kreković, Lasek (75. Ziętek), Kurowski, Oliveira.
Sędziował Leszek Lewandowski (Zabrze). Żółta kartka Łysiak. Widzów 2801.
