– Zabrakło nam dzisiaj zdecydowanie skuteczności – oceniał w pierwszej kolejności porażkę z Ruchem Chorzów Marek Zub, trener Stali Rzeszów. Rywale ze Śląska wygrali, bo byli przede wszystkim bardziej konkretnym zespołem, który z zimną krwią wykorzystał klarowne okazje. Na tle najmłodszej drużyny w lidze chorzowianie dominowali także doświadczeniem, którego w wielu momentach wyraźnie brakowało gospodarzom.
PIŁKA NOŻNA. BETCLIC 1. LIGA
Podobnie jak w Stalowej Woli wynik meczu bardzo szybko wymknął się spod kontroli rzeszowian. Dośrodkowanie z rzutu wolnego Macieja Sadloka zakończyło się trafieniem z bliska Somy Novothnego i po 4 minutach gry to „Niebiescy” cieszyli się z prowadzenia.
– Ewidentnie zaspaliśmy w tej sytuacji – nie miał wątpliwości opiekun stalowców, Marek Zub.
Na szczęście jego piłkarze w znacznej mierze zdominowali spotkanie pod względem posiadania piłki i sukcesywnie dążyli do odrobienia straty. Sukces wydawał się blisko, gdy Michał Synoś uderzał futbolówkę głową pod poprzeczkę, lecz fantastyczna interwencja bramkarza zapobiegła utracie bramki przez chorzowian. Ruch nie dawał za wygraną i po kontrze podwyższył rezultat. Zagranie Miłosza Kozaka z prawego skrzydła do Bartłomieja Barańskiego zakończyło się skutecznym strzałem tego drugiego. Gospodarze jeszcze mocniej ruszyli do ataku. Przyjezdni popełniali błędy przy wyprowadzaniu piłki z własnej połowy, ale ani Szymon Łyczko, ani Krystian Wachowiak nie skorzystali z prezentów chorzowian.
– Można było dostać delikatnych palpitacji serca – przyznał po meczu trener Ruchu, Dawid Szulczek, odnosząc się do tych zachowań swoich podopiecznych.
4-0 dla Ruchu lub 3-2 dla Stali
Po zmianie stron to „Niebiescy” byli bardzo bliscy kolejnego gola. Miejscowych uratował Patryk Warczak w sobie tylko znany sposób, wybijając zmierzającą do siatki piłkę. Wobec braku podwyższenia prowadzenia „Niebieskich” można było mieć nadzieję, że to Stal zyska „drugie życie”. Mecz w pewnym momencie zrobił się otwarty. Niemal w dwie minutę obie ekipy stworzyły trzy stuprocentowe okazje. Najpierw Andreja Prokić minął wychodzącego poza pole karne bramkarza, lecz jego strzał w kierunku pustej bramki zatrzymali obrońcy. W odpowiedzi sam na sam z Krzysztofem Bąkowski stanął Szymon Karasiński, przegrywając pojedynek z rzeszowskim golkiperem. Chwilę potem po zagraniu Cesara Peny z kilku metrów Krystian Wachowiak trafił tylko w boczną siatkę. Uczciwie trzeba przyznać, że biało-niebiescy zasłużyli na przynajmniej jedną bramkę.
– Dla kibica było to świetne widowisko, ale mam świadomość, że to był wyrównany mecz. Stal bardzo dobrze funkcjonuje u siebie, ale nie ma co zabierać zasług moim piłkarzom. Chwilami wyglądało to naprawdę dobrze. Stal mogła wygrać 3-2, a my 4-0 – twierdzi Dawid Szulczek, szkoleniowiec gości.
– Zabrakło nam dzisiaj zdecydowanie skuteczności. Ten mecz był przejawem tego, ile ona znaczy. Nie chciałbym więcej rozpoczynać meczów tak, jak ten dzisiejszy. W rozmowie z chłopakami powiedziałem, że zaczęliśmy od strzelenia sobie w kolano, a potem poszliśmy zapisać się na 90-minutowy maraton – mówił zaś trener Marek Zub.
– Bardzo szybko zdobyta przez Ruch bramka miała totalny wpływ na to, jakim wynikiem skończył się mecz i jak przebiegała gra. Mieliśmy sytuacje, by wyrównać, jeszcze w pierwszej połowie albo zdobyć kontaktową bramkę, by to spotkanie w końcowej fazie zupełnie inaczej wyglądało. Trafiliśmy na przeciwnika zbyt rutynowanego, doświadczonego, który robił wszystko, by utrzymać korzystny wynik – wykorzystując wszystko podczas gry, co jest możliwe w piłce nożnej, a nie jest związane z samą grą. Szkoda nam tego meczu. Za kilka dni mamy kolejny sprawdzian i jestem przekonany, że będziemy w stanie straconych dzisiaj w pewnym sensie punktów poszukać – podsumował szkoleniowiec „Żurawi”, których po ostatnim gwizdku chwalił kapitan „Niebieskich”.
– Wiemy, że Stal gra fajną piłkę, ma mocne skrzydła, chłopaki są tam mocno wybiegani, natomiast wiedzieliśmy też, gdzie są minusy tej drużyny i myślę, że w jakimś stopniu udało nam się to wykorzystać – powiedział nam Maciej Sadlok, obrońca Ruchu, który przyczyn zwycięstwa upatrywał także w dużej determinacji swojej ekipy. – Dobrze otworzył nam się mecz, a potem trochę, jak wytrawny bokser, czekaliśmy na kolejne sytuacje, bo to Stal musiała gonić wynik, a my nie chcieliśmy się odkrywać, bo nie było takiej potrzeby – dodawał były, 15-krotny reprezentant Polski.
STAL Rzeszów – RUCH Chorzów 0-2 (0-2)
0-1 Novothny (4.), 0-2 Barański (25.)
STAL: Bąkowski – Warczak, Kaczor (64. Kościelny), Synoś, Oleksy (46. Simcak), Łyczko (46. Piotrowski), Łysiak, Thill, Kądziołka (64. Pena), Wachowiak (71. Bała), Prokić
RUCH: Turk – Konczkowski, Sz. Szymański, Lukić, Sadlok (79. Góra), Kozak (66. Myszor), Mezghrani (87. Łaski), Ventura, Barański (66. Karasiński), Borowski (66. Nono), Novothny.
Sędziował Wojciech Myć (Lublin). Żółte kartki: Kaczor, Oleksy – Ventúra, Szymański, Lukić, Nono. Widzów 5137.
Podczas poniedziałkowego meczu, Fundacja Pogody Ducha przeprowadziła zbiórkę pieniędzy pod hasłem „Trzeźwi Razem”. Zebrane środki zostaną przeznaczone na utworzenie, wyposażenie i funkcjonowanie Klubu Abstynenta w Rzeszowie.