Wielu seniorów nie włącza grzejników, ponieważ chcą uniknąć wysokich rachunków za ciepło. To jednak nie działa, bo i tak muszą płacić za ciepło w całym bloku oraz za ogrzanie wody w kranie. Wiele z tych głosów dochodzi do rzeszowskich radnych, m.in. do Witolda Walawendra: – Osoby starsze alarmują, że te opłaty są dla nich na tyle uciążliwe, że czasami im, po ludzku, po opłacie czynszu brakuje pieniędzy na życie.
– To trudny temat, szczególnie dla osób starszych, mieszkających na osiedlach Baranówka, Nowe Miasto, czy Kmity – mówi Witold Walawender, radny klubu Rozwoju Rzeszowa.
Mieszkańcy bloków na tych osiedlach skarżą się, że opłata za czynsz własnych mieszkań, jest duża, co spowodowane jest ogrzewaniem.
– Mieszkańcy płacą za ciepło, choć nawet z niego nie korzystają. Skręcają kaloryfery do zera, a mimo wszystko płacą za ogrzewanie – mówił na ubiegłotygodniowej sesji Rady Miasta Rzeszowa Witold Walawender. – Zdaję sobie sprawę, że to regulacje ustawowe, czy między spółkami na sprzedaż tego ciepła na spółdzielnię mieszkaniową i mieszkańca – zaznaczył radny.
I proponował, aby prezesowie spółek miejskich i prezesów spółdzielni mieszkaniowych spotkali się z fachowcami, którzy pomogliby rozwiązać problem rachunków za ciepło.
Prezydent Konrad Fijołek zna problem
Konrad Fijołek, prezydent Rzeszowa przyznał, że wie o sytuacji seniorów, mieszkających w blokach. Przypadek mieszkanki osiedla Kmity, która była jedną z odważnych osób i postanowiła na tę sprawę zwrócić uwagę, prezydent określił jako „inspirujący, do zbadania tego problemu”.
– Ale głównie też przyjrzeniu się relacji z zarządcami nieruchomości, czyli spółdzielniami, czy da się inaczej, bardziej sprawiedliwie, te opłaty kształtować. Zwłaszcza, dla osób które zostały same na dosyć dużych powierzchniach – mówił Konrad Fijołek.
– I ten ryczałt jest dla nich krzywdzący – ocenił prezydent. – Musimy jednak pamiętać, że nawet jeśli ktoś nie używa tego ciepła, to my to ciepło musimy zamówić w PGE, zapłacić za podgrzanie wody i trzymanie jej gotowej do odkręcenia w każdej chwili, czy do kranu, czy do kaloryfera – wyjaśniał Konrad Fijołek.
Jednocześnie zastanawiał się, czy ta opłata jest sprawiedliwa dla osób samotnych w relacji do metrażu.
– I to badamy wspólnie z MPEC-em. Będziemy informować o wnioskach – zapewniał.
Rachunki za ciepło w Rzeszowie. Może pomierniki?
Radny Marcin Deręgowski uważa, że sprawiedliwym rozwiązaniem będą pomierniki ciepła.
– Ale wtedy to jest sprawiedliwe dla tych, które mają wyłączone ogrzewanie. A z drugiej strony okazuje się, że za tę moc tzw. zamówioną, trzeba opłaty rozłożyć na innych. Wtedy w tych dużych pomieszczeniach cena ilości ciepła, która jest dostarczana przez pomierniki, jest wyższa, niż normalnie. To jest kłopot, przez który ludzie nie chcą się godzić na to rozwiązanie – mówił radny. – Jak jedna starsza osoba wyłączy grzejniki, a jej sąsiadka tego nie zrobi, to my nie możemy zmniejszać mocy, bo za chwileczkę zabraknie dla innych. Nie wiem, jakie jest dobre rozwiązanie w tej sytuacji.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Prąd może być droższy o 70 procent! Czeka nas cenowe tsunami
Według radnego Mateusza Maciejczyka w starym budownictwie jakiekolwiek ciepłomierze i mierniki ciepła nie mają sensu.
– Z racji technologii, budowy i prefabrykatu, z którego powstał blok. Ten temat jest analizowany przez każdego zarządcę w mieście. Jedyny plus z tego jest taki, że mieszkańcy zaczynają te grzejnik przykręcać. Uczą się też, przynajmniej w teorii, że dzięki temu, będzie mniej ciepła zużytego – powiedział radny.
– Co do starych budynków z lat 70-tych, 80-tych, tzw. z wielkiej płyty, nawet dyrektywa Unii Europejskiej, ich nie dotyczy. Zatem nie ma możliwości zamontowania ciepłomierzy, aby każde mieszkanie było opomiarowane. Z prostej przyczyny – sąsiad dogrzewa sąsiada z racji przenikliwości cieplnej tych budynków – dodał Mateusz Maciejczyk.
Uważa on, że pomierniki stworzą mieszkańcom Rzeszowa jeszcze dodatkowe koszty m.in. zakup, montaż, a potem odczytywanie.
Maria Warchoł: trzeba wspomóc mieszkańców
Podobne zdanie ma też radna Maria Warchoł.
– Co z tego że wyłączymy mieszkańca, skoro ma on rury przepływowe i sąsiedzi będą go ogrzewać? – zapytała.
Ma ona inny pomysł.
– Trzeba im po prostu pomóc finansowo np. obniżką procentową czynszu. Natomiast spółdzielnia z tego tytułu musi otrzymać dofinansowanie – dodała.
I przyznała, że na jej osiedlu też są tacy mieszkańcy, którzy mimo że skręcają grzejniki, to dostali wysokie rachunki za ciepło.
Dla prezydenta kluczowy jest metraż mieszkań.
– Czasem się zdarza, że wdowiec mieszka w 60-metrowym mieszkaniu na Nowym Mieście. To są duże koszty, ale trudno mu powiedzieć, aby je zostawił i przerzucił się na 20-metrowe w innym rejonie miasta. To trudne sprawy, ale nie poddajemy się i będziemy o tym myśleć – obiecał Konrad Fijołek.