Rozmowa z Dagny Mikoś, aktorką, która zaśpiewała piosenki Édith Piaf w Rzeszowskich Piwnicach.
Większość Édith piosenek opowiada o mężczyznach. Miłość była dla niej bardzo ważna.
Tylko tę miłość można różnie postrzegać. Édith Piaf miała bardzo burzliwe życie jeśli chodzi o związki z mężczyznami. Było to zresztą szeroko opisywane w prasie, co wywoływało wokół niej wiele szumu. Nawet gdybym miała tak szerokie życie uczuciowe, jak ona, myślę, że nie afiszowałabym się nim tak w mediach. Chyba zresztą mam nudniejszy, ale i spokojniejszy tryb życia niż Piaf.
Wchodziła w bardzo toksyczne relacje. Miało to wpływ na twoje interpretacje?
Lubię do sprawy podejść po ludzku. Wolę wejść w tę toksynę i doświadczyć tej ciemniejszej strony. Jej utwory to takie szlagiery, że śpiewanie ich w inny sposób jest bez sensu. Moim ogromnym marzeniem jest zaśpiewanie Piaf w wersji symfonicznej. Nie śpiewałabym jednak inaczej, niż jak to robię teraz. Tylko tak jesteśmy w stanie nawiązać kontakt z widzem i wskrzesić ten materiał.
Trudnością było dla mnie, kiedy pracowałam nad rolą Piaf w teatrze, to, że ona sobie wymyślała swoje życiorysy. Przeczytałam wszystkiej jej biografie, które wtedy były na rynku. W każdej książce było co innego.
Dagny Mikoś: po takim koncercie jestem po prostu zmęczona
Czyli nie miałaś problemu, aby z tymi piosenkami się zaprzyjaźnić?
Ani trochę, one są super.
Były dla ciebie wymagające?
One wymagają bardzo dużej siły fizycznej i ekspresji. Po takim koncercie jestem po prostu zmęczona. Wkładając w to temperament i serce, cały czas moja struna drga. Moim narzędziem pracy jest ciało i głos. Przed występem miałam chrypkę i problemy z głosem. Bałam się, czy w ogóle wyjdę na scenę i dam radę to zaśpiewać.
Jej piosenki się nie starzeją…
Należę do kolejnego pokolenia, które sięga po tę twórczość i w sposób klasyczny ją prezentuje. Wydaje mi się, że to najlepsze świadectwo dla następnych pokoleń. Być może ktoś z młodych osób, przypadkiem zobaczy moje wykonanie w internecie, czy przyjdzie na taki koncert i się zachwyci. Jej twórczość jest ponadczasowa. To miłość, rozterki, tego typu rzeczy… Można to robić po francusku, można i po polsku.
W Rzeszowie poczuliśmy paryską atmosferę.
Bardzo mi zależało stworzeniu klimatu francuskiej bohemy. Nie mieliśmy w Rzeszowskich Piwnicach takiej przestrzeni, aby poustawiać stoliki, czy pozapalać świeczki, ponieważ zainteresowanie koncertem przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Traktowałam ten występ jako sprawdzian. Nie wiedziałam, czy ludziom tego rodzaju wydarzenie się spodoba, chociaż sporo osób pytało mnie, kiedy przedstawienie o Édith Piaf, gdzie grałam główną role, wróci do repertuaru Teatru Siemaszkowej. Nie ma taki planów, więc chciałam tym „stęsknionym widzom”, coś zaproponować.
Teraz marzy mi się koncert z repertuarem Janis Joplin
Kiedyś pięknie śpiewało się o miłości…
… bo wyglądało to wtedy trochę inaczej. Obecnie ktoś, kto tworzy piosenki, jest bardzo zdeterminowany, bo najczęściej, produkcja utworu zajmuje się i autor tekstu, muzyki i producent w jednym. Stąd te piosenki często są nagrywane na jedno kopyto.
Édith Piaf, kiedy była już doświadczoną wokalistką, sama otrzymywała propozycje zaśpiewania gotowych utworów. Wśród nich wybierała sobie repertuar. To nie były piosenki pisane przez nią.
Wydaje mi się, że wtedy też tekściarze dbali o kunszt. W ogóle, jak spojrzymy sobie też na wcześniejszy okres dwudziestolecia międzywojennego, to te poetyckie teksty piosenek, wspaniale opowiadały historie. Ja, jako aktorka, aż się oblizuję, gdy mogę przygotować taki repertuar. W dzisiejszych czasach ważniejszy jest rytm. Sama dojrzewam do tego, aby nagrać swoją płytę. Chciałabym spotkać tekściarza, który mi poda takie kąski, ale nie wiem, czy w dzisiejszych czasach to możliwie…
- PRZECZYTAJ TEŻ: Jan Nowara: nie chciałem oddać teatru walkowerem
Jesteś ambasadorką Rzeszowa w staraniach o Europejską Stolicę Kultury. To motywuje do dalszej pracy?
Ciesze się, że udało mi się zorganizować koncert. Chciałabym współpracować nadal z Rzeszowskimi Piwnicami, które są bardzo otwarte na tego typu inicjatywy.
– Czyli masz już kolejne pomysły?
– Teraz marzy mi się zrobienie monodramu, albo koncertu z repertuarem Janis Joplin.