REKLAMA

Super Nowości - Wolne Media! Wiadomości z całego Podkarpacia. Rzeszów, Przemyśl, Krosno, Tarnobrzeg, Mielec, Stalowa Wola, Nisko, Dębica, Jarosław, Sanok, Bieszczady.

sob. 7 grudnia 2024

Zobacz „Zieloną granicę”. Niech władza nie ocenia za Ciebie

Kadr z filmu "Zielona granica" przedstawiający strażników granicznych
Rozgrywające się na pograniczu wydarzenia pokazane są w „Zielonej granicy” m.in. z perspektywy strażników granicznych. (Fot. materiały prasowe)

Sobota, 23 września, przemyskie kino Helios, około godz. 19.15. Przed wejściem do kina sporo ludzi. Kupują bilety na „Zieloną granicę” Agnieszki Holland. – A podobno nikt się na ten film miał nie wybrać – ironizuje ok. 30-letni mężczyzna, który do kina przyszedł z kobietą w podobnym wieku. – No tak, tak – śmieje się jakiś, na oko, 50-latek.

– Na Facebooku są specjalne grupy nawołujące do bojkotu filmu – zauważył. – Bo trzeba być „murem za polskim mundurem”.

– Tylko, że mundur, tak jak kitel, toga, sutanna, czy habit to jest ubranie i ważne nie ono, a to kto je nosi – wtrąca się około 70- letnia kobieta.

Już tylko chwila do rozpoczęcia filmu. Na koniec bloku reklamowego słychać głos aktorki Mai Ostaszewskiej, która dziękuje widzom za to, że przyszli obejrzeć właśnie ten film.

Film jest czarno – biały w większej części. Przypadkiem albo i nie przypomina pod tym względem słynną „Listę Schindlera”.

Los na białoruskiej granicy splata ze sobą różnych ludzi

„Zielona granica” zaczyna się sceną, gdy różne osoby o egzotycznym wyglądzie lecą samolotem tureckich linii lotniczych. Lecą na Białoruś skąd mają dostać się do lepszego świata. Są pewni, że tak będzie, przecież słono za to zapłacili – oni, albo ich krewni. Są spokojni i pełni nadziei.

Nie chodzi o to, by na naszych łamach „opowiedzieć” film Agnieszki Holland, więc ograniczymy się do tego, że kolejne jej części przedstawiają rzeczywistość widzianą oczyma różnych ludzi. Zatem oczyma imigrantów uciekających z Syrii, Afganistanu i innych krajów, oczyma młodziutkiego i wiekiem i stażem w służbie funkcjonariusza Straży Granicznej, oczyma aktywistów z Grupy Granica zaangażowanych w pomoc uchodźcom. I w końcu oczyma przypadkowej kobiety, która po śmierci męża postanawia zamieszkać na spokojnej przygranicznej wiosce, by poukładać swoje życie po stracie bliskiej osoby.

Los splata z sobą imigrantów, funkcjonariuszy SG i policji, aktywistów i zupełnie przypadkowe osoby i wystawia ich wszystkich na ciężką próbę.

Politycy partii rządzącej oraz ich sympatycy przyznają, że filmu Agnieszki Holland nie oglądali i też nie zamierzają, ale deklarują, że wiedzą, iż przedstawia on nieprawdę i ukazuje przedstawicieli polskich służb, jako bestie oraz „kala polski mundur”. Skąd to wiedzą, skoro nie oglądali, nie mówią. Po prostu wiedzą i już. Tymczasem każdy, kto film obejrzał wie, że nie wiedzą o nim nic.

„Zielona granica” to film o człowieczeństwie, rozpaczy i nadziei

A to dlatego, że film „Zielona granica” opowiada po prostu o ludzkich losach, o człowieczeństwie, o dylematach, o współczuciu, o wyrzutach sumienia, o rozpaczy i o nadziei.

Jeden z głównych bohaterów, strażnik graniczny Janek (Tomasz Włosok) to typowy przykład młodego człowieka, który wybierając służbę w straży granicznej traktuje ją jak misję wobec ojczyzny. Jednocześnie jest to człowiek niedoświadczony ani życiowo, ani w służbie. Stąd nie potrafi poradzić sobie w sytuacji, którą współtworzy. Na pewno nie został przedstawiony w filmie Agnieszki Holland jako człowiek zły, cyniczny, czy okrutny.

Warto wspomnieć o grze aktorów. Jeszcze przed obejrzeniem „Zielonej granicy” oczywiście wiedziałam, kto zagrał. Pewien znajomy mi pan, który oczywiście filmu nie oglądał i obejrzeć nie zamierzał, napisał, że grają w nim „niby aktorzy”. No cóż, nie każdy musi interesować się rodzimymi aktorami, ale nazywanie „niby aktorem” Agaty Kuleszy, Macieja Stuhra albo Mai Ostaszewskiej w ten sposób po prostu ośmiesza takiego „recenzenta”.

Dodać trzeba, że Ostaszewska w „Zielonej granicy” poniekąd gra samą siebie, była bowiem aktywną wolontariuszką pomagającą uchodźcom na polsko-białoruskiej granicy.

Akcja „Zielonej granicy” kończy się 26 lutego 2022 roku – dwa dni po rosyjskiej napaści na Ukrainę. Widzimy przerażonych uchodźców wojennych, głównie kobiety z dziećmi. Na dworcu kolejowym pomagają im wszyscy, w tym wolontariusze i strażnicy graniczni. Widzimy znajome twarze. Strażnik graniczny Janek pomaga ukraińskiej matce usadowić się w pociągu. Podaje jej dziecko uspokajając chłopczyka.

– Ciekawe czy na białoruskiej granicy byłeś taki czuły? – rzuca sarkastycznie Marta z Grupy Granica (Monika Frajczyk).

– Mnie tam nie było – kłamie Jan.

Na koniec twórcy filmu przypominają ilu uchodźców straciło życie w swej drodze do lepszego świata.

Dziwne wyjście z kina

Wyjście z kina po tym filmie było dziwne. Zwykle ludzie, już wstając z foteli, komentują to co widzieli, rozmawiają. Tu nikt nie mówił po prostu nic. Chyba mało kto odpowiadał nawet na uprzejme „dobranoc” pracownika kina.

Nikogo nie namawiam do obejrzenia „Zielonej granicy”, jeśli czuje, że władza może za niego zdecydować co jest warte obejrzenia. Wszystkich, którzy czują, że mogą mieć swoje zdanie zachęcam do zapoznania się z filmem.

Udostępnij

FacebookTwitter

Super Nowości - Wolne Media!

Popularny dziennik w regionie. Znajdziesz tu najciekawsze, zawsze aktualne informacje z województwa podkarpackiego.

Reklama

@2024 – supernowosci24.pl Oficyna Wydawnicza „Press Media” ul. Wojska Polskiego 3 39-300 Mielec Super Nowości Wszelkie prawa zastrzeżone. All Rights Reserved. Polityka prywatności Regulamin