Anna H. była gwiazdą polskiej prokuratury. Przez lata wysłała za kraty wielu przestępców. Dziś sama odbywa karę pozbawienia wolności i przebywa w więzieniu. Za branie łapówek i powoływanie się na wpływy skazano ją na 6 lat pozbawienia wolności i 10 lat zakazu sprawowania funkcji związanych z zawodem prawniczym. Do winy się nie przyznaje.
Anna H., była szefową Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie. Przed pójściem do więzienia zdecydowała się na rozmowę z dziennikarzem Superwizjera TVN 24 Maciejem Kucielem. Reportaż „Gwiazda prokuratury i jej upadek” zrealizowano dwa lata temu, ale na prośbę byłej prokurator wstrzymano się z emisją. Teraz, kiedy współwięźniarki wiedzą kim jest, zgodziła się na jego emisję.
Prokuratorzy, sędziowie, politycy, księża i sztabki złota
Jak mówiła, zawód prokuratora był jej pasją. Wykonywała go 20 lat. Pracy poświęciła wszystko i wszystko runęło, gdy agenci CBA w 2014 roku weszli do biura poselskiego posła PSL Jana B. i siedziby Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie. Uzasadniali to działalnością korupcyjną prowadzoną na terenie Podkarpacia. Przeszukano jej gabinet, a ona sama została zawieszona w wykonywaniu obowiązków.
Przeszukania dokonano na podstawie notatki agenta CBA. H. nadano kryptonim Lupa 5. Nagrane wcześniej rozmowy dwóch mężczyzn wskazywały bowiem na działalność korupcyjną szefowej Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie. Biznesmenów zatrzymano, a oni w zamian za niskie wyroki ujawnili korupcyjną sieć. Wśród wymienianych przez nich urzędników znalazła się też szefowa podkarpackich prokuratorów.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Sprawa byłego posła PSL, Jana B., trafi poza Rzeszów
Jak mówi były szef CBA Paweł Wojtunik, sprawa jest wyjątkowa ze względu na zatrzymane osoby. Wśród nich, oprócz Anny H., są posłowie, marszałek województwa, członkowie rządu, a przeszukania prowadzono u przedstawicieli władz kościelnych.
Przypomnijmy – jednym z oskarżonych jest tu były poseł PSL Jan B. Zarzucono mu, że przyjął kilkaset tysięcy złotych łapówki oraz kilogramową sztabkę złota. Zarzut wręczania mu łapówek usłyszał Marian D., biznesmen z Leżajska.
„Chce pójść siedzieć, to k… pójdzie siedzieć”
W trakcie śledztwa CBA odkryła, że w sprawę zamieszana może być też prokurator sądu apelacyjnego Anna H. Ustalono, że utrzymuje ona zażyły kontakt, korumpującym posła Jana B. Marianem D.
Prokurator H. poznała go dzięki swojemu ówczesnemu partnerowi Zbigniewowi N. To jej były szef i szara eminencja prokuratury. Po odejściu ze służby doradzał m.in. kilku ministrom sprawiedliwości. CBA zaczęła go podsłuchiwać jako pierwszego, przypuszczając, że może brać łapówki.
Anna H. przekonuje, że w kontakcie z Marianem D. nigdy nie doszło do przekazywania żadnych pieniędzy. Zaprzecza temu jednak rozmowa nagrana przez CBA, w której D. przekonuje, że wzięła od niego raz 60 tys. zł i raz 110 tys. zł, a on zapłacił za remont jej garażu.
„Chce pójść siedzieć, to k… pójdzie siedzieć. No i tyle, skończy się jej przygoda” – słychać na nagraniu.
Wojtunik: H. była świetnym prokuratorem
Wojtunik mówi, że podejrzenia jakie padły na H. były zaskoczeniem dla prokuratorów. Była ona bowiem doświadczonym oskarżycielem. A na szefową podkarpackich prokuratorów awansowała w ciągu ośmiu lat.
Już w „okręgówce” błyszczała. Przydzielano jej tam najpoważniejsze sprawy oznaczone klauzulą „ściśle tajne”. Oskarżała m.in. w procesie stręczycieli, oskarżanych o sprowadzanie kobiet z Ukrainy do podkarpackich burdeli.
– Była świetnym prokuratorem, wtedy się poznaliśmy. Była w grupie, która prowadziła nasze śledztwa – mówi Wojtunik.
Kolejną sprawą prowadzoną przez Annę H. był odprysk afery starachowickiej, dotyczącej wycieku informacji w Policji, który trafił do rozpracowywanych gangsterów. Był w nią zamieszany Antoni Kowalczyk, komendant główny Policji.
– Mówiąc nieskromnie panowała opinia, że ja „zrobię” każdą sprawę. Przez cały okres pracy jako prokuratora śledczego nie miałam żadnych uniewinnień – mówi H. w reportażu TVN.
Oprócz tej, w którą był zamieszany Kowalczyk. Ale to nie zachwiało jej karierą.
Chwalił ją Ćwiąkalski, Ziobro i Kaczyński
Zbigniew N., późniejszy partner Anny H., w tym czasie uwikłał się w znajomość z Marianem D. Przez lata przyjmował od niego łapówki i drogie alkohole. W zamian obiecywał załatwianie spraw w prokuraturze, sądzie i izbie skarbowej.
H. przyznaje że wiedziała o tym, że się znają.
– Ale to tym, jak wyglądała ich relacja, wiem z akt postępowania – przekonuje.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Afera banku w Grębowie. Syn prezeski: czułem się jak Antygona
N. doradzał m.in. ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu i to on zaproponował mu by H. zrobić szefową Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie. Sam Ćwiąkalski chwali H. i mówi, że po jego odejściu prokurator Serement powołała ją na kolejną kadencję. Zresztą dobrą opinię miała też u obecnego Prokuratora Generalnego i zarazem ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro.
– To on powołała mnie na pełnomocnika do tworzenia wydziałów zamiejscowych prokuratury krajowej i razem z ówczesnym premierem Jarosławem Kaczyńskim wręczył mi nominację na naczelnika tych wydziałów.
Podczas kolejnych przeszukań, w domu Zbigniewa N. znaleziono 143 butelki wysokoprocentowego alkoholu, jakie dostał oprócz łapówek od Mariana D. U Anny H. nie znaleziono kompromitujących dowodów. Przeciwko niej świadczyły tylko podsłuchane rozmowy.
D. lubił zbierać haki
Była prokurator mówi, że D. był w jej domu tylko raz. Przywiózł jej wina.
– Mówił, że to tradycja. Jak się idzie do kogoś w odwiedziny pierwszy raz, to trzeba coś przynieść. Przyniósł mi cztery albo sześć win – mówi Anna H.
W stenogramie rozmowy CBA czytamy:
„Anna H.: Buziaczki Marianku, to ja ci dziękuję za wszystko, za Pawła i za tą pomoc, bo przecież sama bym tego nie zrobiła.
Marian D.: Jutro będzie, będzie jutro Pawełek, tak że dziękuję ślicznie, wszystkiego najlepszego, powodzenia, trzymaj się.
Anna H.: Dzięki Marianku, pa pa.”
W innej rozmowie przedsiębiorca pyta czy prokurator smakowały chilijskie wina, czy woli inne marki. H. tłumaczy, że D. bardzo szybko skracał dystans.
Agenci sfotografowali też jak ekipa budowlana, za którą zapłacił D., remontuje dach garażu H. Była prokurator tłumaczy, że robotnicy „odwalili fuszerkę”, za którą nie chciała zapłacić, dlatego 4,8 tys. zł robotnikom zapłacił D.
– Jaki on miał interes aby fundować pani dach? – pyta dziennikarz.
– To był taki człowiek, który lubił zbierać haki na ludzi, od których jednocześnie oczekiwał pomocy – odpowiada H.
Sąd ustalił, że wina i naprawa dachu to niewiele ponad 7 tys. zł. W zamian D. chciał by H. załatwiła mu coś w urzędzie skarbowym. CBA sfotografowała ją tam, w towarzystwie współpracownika Mariana D. Anna H. tłumaczy, że zjawiła się tam na zaproszenie otwarcia budynku. Ale sąd ocenił to inaczej – uznał, że powoływała się na wpływy.
Była VIP-em penitencjarny
Zanim H. straciła prokuratorski immunitet, z jej telefonu do szefa CBA wysłano serię smsów, m.in. „Myślałam, że mnie znasz, taki „byłeś przyjaciel” (…) Dla mnie jesteś szmata, bez kręgosłupa”.
Wojtunik mówi, że nie często dostaje takie smsy, ale traktuje to jak komplement.
– Co by pan powiedział jakby napisała – dzięki, że mnie ostrzegłeś, uniknęłam odpowiedzialności karnej? – pyta.
17 czerwca 2016 roku H. wydalono prawomocnie ze służby. Zatrzymano ją kilka dni później, a następnie aresztowano.
– Ile razy do tego wracam, to tak jakbym przeżywała to jeszcze raz – mówi.
Wylądowała na oddziale psychiatrycznym. Bano się, że popełni samobójstwo.
– Izolowano mnie w osobnej celi, monitoring, a funkcjonariusze sporządzali raporty. Usłyszałam, że jestem ich „VIP-em penitencjarnym” – opowiada.
Po półtora roku tymczasowego aresztowania sąd zwolnił Annę H. Na wolności miała czekać na wydanie prawomocnego wyroku. Bronił jej Janusz Kaczmarek, były szef prokuratury krajowej i minister spraw wewnętrznych.
– Widziałem, że jest olbrzymia nagonka. Widziałem osobę, która została skrzywdzona. – mówi Kaczmarek.
Jak przekonuje – H. to osoba, która wyróżnia się wytrwałością i logicznym myśleniem.
– Nie targają nią emocje. Myślę, że w środku było wręcz odwrotnie.
Zostały jej jeszcze dwa lata więzienia
W ciągu czterech lat procesu Anna H. była skazywana i uniewinniana z zarzutów przyjęcia 60 tys. zł w gotówce. Ostatecznie skazano ją prawomocnie za przyjęcie gotówki i korzyści majątkowych w postaci alkoholu i remontu dachów.
- ZOBACZ TAKŻE: Wielki błąd „Króla lodów”: jakby to były zwłoki niemowlęcia, pewnie bym gdzieś zadzwonił
O odroczenie kary ubiegała się ze względu na stan zdrowia i opiekę nad matką. Sąd nie wstrzymał jednak wykonania wyroku. Wróciła do więzienia. Z sześciu lat zostały jej jeszcze dwa. Jej były partner Zbigniew N. został skazany na pięć lat więzienia i też trafił za kratki. Biznesmen Marian D. wyszedł już na wolność.
Wojtunik mówi, że nie ma problemu z tym by podać teraz rękę H.
– Ta osoba nie jest jednoznacznie demoniczna jeśli chodzi o całą karierę – przekonuje.
Anna H. mówi, że jej największym błędem było to, że w ogóle wdała się w relacje z D.
– Trzeba było od początku dziada pogonić – kwituje.
Cały reportaż jest do obejrzenia na TVN GO.