– Decyzja o opuszczeniu kraju była bardzo szybka. W ojczyźnie zostawiliśmy nie tylko domy, ale całe życie – mówi Nadja Fedewycz, która uciekła z dzieckiem do Rzeszowa z ogarniętego wojną Kijowa. – Nie wiedzieliśmy, co nas dalej czeka. Panika, strach i brak chęci działania, tak mogę opisać ten trudny dla nas okres…
Nadja w marcu 2022 roku na nowe miejsce do życia wybrała Rzeszów, ponieważ był to po prostu pierwszy przystanek autobusowy po ucieczce z Ukrainy. Podobną przesłanką kierowała się Wiktoria Melnyk, która wraz z dwoma synami uciekła spod Irpienia k. Kijowa. Minęło prawie półtora roku, a one nadal są w Rzeszowie. Jak sobie tutaj radzą?
Początkowo rodziny Wiktorii i Nadji żyły z oszczędności, w wolnym mieszkaniu wraz z trójką dzieci.
– Przez pierwsze sześć miesięcy byłam odrętwiała. Nie rozumiałam, jak można zacząć coś robić – wspomina Wiktoria. – Trudno było się zebrać w sobie i zacząć na nowo walczyć o życie. Kiedy tu przyjechałam, w głowie pojawiało się tylko jedno pytanie: co dalej?
Wiktoria na szczęście dość szybko zdała sobie sprawę, że nie powinna grzęznąć w przeszłości, tęsknić za otoczeniem i dawnym życiem. Postanowiła działać. Podobnie zrobiła Nadja. Po prostu wzięły sprawy w swoje ręce.
W Rzeszowie zaczęły od nauki polskiego
Ukrainki zaczęły w Rzeszowie od kursu z języka polskiego. Tam poznały dziewczynę, z którą teraz pracują w salonie kosmetycznym.
– Gdyby nie ona, która jest od nas młodsza i bardziej energiczna, pewnie jeszcze długo byśmy się nie odważyły lub wciąż stawiały za małe kroki – mówi Nadja i nie kryje, że w Polsce budują swoją społeczną rolę od zera.
– Jesteśmy bardzo wdzięczni Polakom nie tylko za pomoc materialną, ale także psychologiczną. Wspierali nas i pokazali, że wszystko będzie dobrze, co dało nam nadzieję, że gdzieś tam naprawdę czeka nas wszystkich jakaś przyszłość – mówi Wiktoria.
Olena: na początku byłam przerażona
– Z dziećmi też było ciężko, bo nie jest im łatwo zaaklimatyzować się w obcym kraju, gdzie wszystko jest zupełnie inne – mówi Nadija – To naprawdę odbiło się na ich psychice. Teraz uczą się w polskich szkołach, komunikują się z rówieśnikami i starają się prowadzić normalne, nastoletnie życie. To wszystko było możliwe dzięki wsparciu nauczycieli, którzy pomogli im oswoić się z zagraniczną szkołą i kolegom z klasy, którzy starali się pomóc i wszystko im wyjaśnić.
– Na początku byłam przerażona, bo zostałam bez przyjaciół, a co najgorsze, straciłam wszystko, co planowałam na przyszłość, od ukończenia szkoły po rozpoczęcie studiów — potwierdza Olena, córka Nadii. – Kiedy przyjechaliśmy, zdałam sobie sprawę, że muszę bardzo się postarać, aby tu mieszkać.
Pierwsze dni w nowej szkole w Rzeszowie były bardzo trudne. Dziewczyna bała się, jak będzie postrzegana w nowej klasie, jak będą ją traktować nauczyciele i koledzy. Jak mówi, były momenty nieporozumień, ale teraz sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
– Koledzy z klasy starali się mi wytłumaczyć, pomogli mi w nauce i nie tylko. Nauczyciele również starali się, aby wszystko było dla mnie jak najbardziej zrozumiałe, za co bardzo im dziękuję, ponieważ pomogli mi nie tylko w nauce, ale także w adaptacji do obcego kraju. Jesteśmy tu już ponad rok, ale marzenie o powrocie do domu wciąż we mnie żyje, mam nadzieję, że już za niedługo będę mogła wrócić do miejsca, w którym dorastałam – mówi Olena.
– Właściwie zrozumiałem, że tutaj będę miał większe możliwości rozwoju i zdobywania wiedzy, ale w tym celu musiałem włożyć maksymalny wysiłek. Teraz rozpoczynam studia na wymarzonym kierunku, jakim jest biotechnologia, na którym planowałam studiować na Ukrainie. Mnie również nauczyciele traktowali ze zrozumieniem, jak i koledzy z klasy. Poczułem wsparcie od nich wszystkich, co pomogło mi kontynuować naukę – mówi syn Wiktorii, Andrzej.
Zdecydowali się „uziemić”
Teraz, jak przyznają, czują się pewniej. Jednak myśl, że w ich ojczyźnie wciąż trwa wojna, nie pozwala im na normalne życie. Rodziny nie planują powrotu na Ukrainę w ciągu najbliższych kilku lat.
– Ci, którzy potrafili się przystosować, zaczęli czuć się znacznie lepiej. Ci, którzy nie mogli – nadal żyją w takim stanie zawieszenia. My zdecydowaliśmy się „uziemić” – mówi Wiktoria.
– Nasze życie od przyjazdu do Rzeszowa bardzo się zmieniło. Znalazłyśmy pracę, utrzymujemy rodziny, wynajmujemy mieszkanie. Nasze dzieci chodzą już do szkoły. Dzięki polskim przyjaciołom, którzy nas wspierali i pomagali, jesteśmy teraz tutaj i staramy się żyć normalnie. Wcześniej nie myśleliśmy, że naszym największym marzeniem będzie po prostu powrót do codziennego życia – dodaje.
Większość ukraińskich rodzin, które znalazły schronienie w Polsce, nie ma dokąd wrócić, więc decyzja o pozostaniu jest jedyną, jaką mają. Nie tracą jednak nadziei i wierzą, że wojna się skończy. A wtedy będą mogli wrócić do ojczyzny. Chcieliby pracować i rozwijać się pod spokojnym niebem w Ukrainie. Lecz liczą się z tym, że w ciągu najbliższych kilku lat będą musieli zostać w Polsce.