REKLAMA

Super Nowości - Wolne Media! Wiadomości z całego Podkarpacia. Rzeszów, Przemyśl, Krosno, Tarnobrzeg, Mielec, Stalowa Wola, Nisko, Dębica, Jarosław, Sanok, Bieszczady.

sob. 23 listopada 2024

Z Markowej do Watykanu. Ulmowie, rodzina inna niż wszystkie

Wiktoria Ulma z dziećmi. Zdjęcie archiwalne
Wiktoria Ulma z dziećmi. (Fot. ulmowie.pl)

On miał zaledwie 44 lata, ona niepełne 32. Gospodarowali w Markowej. Cieszyli się sześciorgiem małych dzieci. Czekali na narodziny siódmego. I choć była wojna, Józef i Wiktoria Ulmowie przyjęli pod swój dach tych, którym niemieccy okupanci odmówili prawa do życia. Wiedzieli, że ratując skazanych sąsiadów, sami narażają się na śmierć. Zginęli 24 marca 1944 r. razem z ukrywanymi Żydami. Niemcy nie mieli litości dla nikogo – ani dla kobiety w ciąży, ani dla 1,5 rocznej Marysi. Teraz heroizm całej rodziny uhonorowano beatyfikacją.

Józef Ulma słynął w okolicy jako sadownik, hodowca pszczół i jedwabników. Potrafił szczepić drzewka i uczył tego znajomych oraz krewnych. Dostawał dyplomy z rolniczych wystaw za wzorową hodowlę czy pomysłowe ule. Jego pasją było fotografowanie. Na zdjęciach uwieczniał swoją rodzinę, ale też mieszkańców Markowej.

– Jestem kolekcjonerem jego pasji, książek i części zdjęć. Mam listy wujka oraz wypracowania ze szkoły rolniczej w Pilźnie – zaznacza Jerzy Ulma, bratanek Józefa Ulmy (syn Władysława najmłodszego z czworga rodzeństwa). – Oceny miał różne, ale wujek miał niesamowite zainteresowania. Urzekła mnie jego prywatna biblioteka – ponad 300 pozycji.

Jaka jest ich tematyka?

– Sadownicza, rolnicza, fotograficzna, o hodowli jedwabników, pszczołach – wylicza. – Jest dużo pozycji technicznych. Są poezje Juliusza Słowackiego, ale i publikacje filozoficzne.

Archiwalne zdjęcie domu rodziny Ulmów w Markowej
Dom Ulmów. Archiwalne zdjęcie ze zbiorów rodziny. (Fot. ulmowie.pl)

Po dzieciach Ulmów został zeszyt Stasi

Józef Ulma chętnie dzielił się wiedzą z innymi, wypożyczał swoje książki mieszkańcom Markowej.

Która z pamiątek (a teraz już prawie relikwii) jest dla Jerzego Ulmy najcenniejsza?

– Zeszyt Stasi, najstarszej, ośmioletniej córki. To prawie jedyna rzecz, jaka została po dzieciach. Obecnie można ją zobaczyć w Muzeum Polaków Ratujących Żydów. Był włożony pomiędzy zeszyty mojego ojca. On nigdy mi o nim nie powiedział. Pewnego razu, kiedy szukałem dokumentów, zobaczyłem zeszyt podpisany „Ulma Stanisława”. Zrobił na mnie ogromne wrażenie – mówi.

Niedawno Jerzy Ulma wertując 400-stronicową książkę, znalazł jeszcze fragment kartki papieru, na której są zapisane działania jednego z dzieci.

– Nie potrafię określić, którego – mówi.

Tę pamiątkę pan Jerzy również zachował. Ciekawym eksponatem są dwa zeszyty Józefa z wojska z Grodna.

– Półtora roku temu na nie trafiłem. Mają po sto lat. To dopiero odkrycie – podkreśla.

Niemcy zamordowali w Markowej w sumie 17 osób

Rodzina Ulmów przyjęła pod swój dach Żydów końcem 1942 r. Udzielili schronienia Saulowi Goldmanowi i jego czterem synom: Baruchowi, Mechelowi, Joachimowi i Mojżeszowi (w Łańcucie nazywano ich Szallami) oraz dwóm córkom Chaima Goldmana, krewnego Saula: Gołdzie Grünfeld i Lei Didner. Ta ostatnia z małą córeczką o imieniu Reszla.  

Na poddaszu w domu Ulmów osiem osób ukrywało się przez ponad rok. Mężczyźni pomagali przy garbowaniu skór, piłowali deski, rąbali drwa na opał. Ich praca została nawet sfotografowana przez Józefa Ulmę.

A kto wydał? Znamienne, że nikt z Markowej. Na Ulmów doniósł Niemcom prawdopodobnie Włodzimierz Leś – granatowy policjant z Łańcuta.

Tragedia rozegrała się nad ranem 24 marca 1944 r. Do domu Ulmów wpadło pięciu niemieckich żandarmów oraz kilku granatowych policjantów. W pierwszej kolejności Niemcy wymordowali ukrywanych Żydów. Potem wyciągnęli przed chałupę Józefa i ciężarną Wiktorię. Nie mieli litości nawet wobec dzieci: 8-letniej Stasi, 6-letniej Basi, 5-letniego Władzia, 4-letniego Frania, 3-letniego Antosia ani półtorarocznej Marysi.

Niemcy zabili od razu 17 osób! Komentowali przy tym: „Patrzcie, jak giną polskie świnie, które przechowują Żydów”.

Świadkowie mówili, że dom był splądrowany a po ścianach strychu lała się krew. Do dziś zachowało się zdjęcie poplamione krwią ofiar. U ciężarnej Wiktorii w trakcie morderstwa lub już w grobie pod naporem ziemi rozpoczął się poród. Jeden ze świadków zauważył bowiem podczas pierwszej ekshumacji cztery dni po zbrodni, że „z narządów rodnych Wiktorii wystawała główka i piersi dziecka”.

O zbrodni dowiedziała się cała Markowa. Wieść rozniosła się podczas spowiedzi wielkanocnej. Jaki lęk musiało to wywołać we wsi, gdzie inne rodziny też ukrywały prześladowanych. Z około 110 Żydów, którzy tu żyli przed wojną, Holokaust przetrwało 21 osób, w tym m.in. Weltzowie.

Ratujący i ratowani

Krewne Weltzów, a zarazem Goldmanów zamordowanych z Ulmami gościły niedawno na Podkarpaciu. Były to panie Ellen Goldman i jej siostrzenica Deborah Clein Stein.

– Babcią Ellen była Ita Goldman, która urodziła się w Markowej. Wraz z dziećmi, w tym z ojcem pani Ellen, wyjechała na początku XX wieku do Stanów Zjednoczonych. Jej rodzeństwo zostało w Polsce. Jednym z braci Ity był Mechel, ojciec Saula zamordowanego w Markowej wraz z rodziną Ulmów. Siostrą Ity była Mania Weltz (z domu Goldman), która wraz ze swoimi dziećmi ukrywała się u rodziny Szylarów w Markowej – wyjaśnia Kamil Kopera z Instytutu Pileckiego, który zajmuje się m.in. wyszukiwaniem rodzin ratujących i ratowanych.

– Postawa Ulmów wymagała wielkiej odwagi. Powinni być za to podziwiani. Nie odwrócili się, zdając sobie sprawę z tego, co im grozi – podkreśla Ellen Ann Goldman. – Jestem poruszona kontrastem pomiędzy pięknem tego kraju, a tragedią, jaka się tu wydarzyła.

Po wojnie latami nie mówiło się o tej zbrodni.

– Ludzie w Markowej o tym wiedzieli, ale czasy były takie, że nie można było mówić – wyznaje Jerzy Ulma. – A poza tym rodzeństwo Józefa nie chciało o tym rozmawiać. To była blokada. Z tą blokadą wszyscy odeszli.

W 1995 r. Wiktoria i Józef Ulmowie zostali uhonorowani pośmiertnie tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. W 2010 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył małżonków Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Ulmowie doczekali się także pomnika oraz muzeum swego imienia. 24 marca – decyzją Prezydenta RP – obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. A 10 września Wiktoria i Józef oraz ich dzieci włącznie z nowo narodzonym zostali błogosławionymi. Dla wszystkich w Markowej to powód do dumy.

– Proces beatyfikacyjny rozpoczął się 20 lat temu i nigdy nie myślałem, że będę miał znajomości tam na górze – mówi pan Jerzy. – Dla rodziny to wielka radość, która w pełni jeszcze do nas nie dociera…

__________

Dr Mateusz Szpytma, historyk, zastępca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej:

 – Gdy w 2003 r. dowiedziałem się, od księdza proboszcza Stanisława Leji, że Kościół katolicki rozważa rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego, postanowiłem namówić mieszkańców wsi do wybudowania Ulmom pomnika, a przy okazji rozpowszechnić wiedzę o nich i innych Polakach ratujących Żydów. Obelisk stanął rok później. Prowadząc kwerendy archiwalne oraz rozmawiając z wieloma ludźmi, którzy ich pamiętali, stwierdziłem, że cieszyli się nieposzlakowaną opinią. Znamienne, że w domu Ulmów znaleziono „Dzieje biblijne Starego i Nowego Przymierza”, które nosiły ślady intensywnego korzystania. A ich fragmenty jak np. przypowieść o miłosiernym Samarytaninie i przykazanie o miłości bliźniego były podkreślone, ręką Wiktorii lub Józefa.

Skala represji podczas okupacji na terenie Polski była niewyobrażalna. Polakom groziła śmierć za jakąkolwiek pomoc udzieloną człowiekowi narodowości żydowskiej, a co dopiero mówić o przygarnięciu go pod własny dach. Co gorsza śmierć, a w najlepszym wypadku obóz koncentracyjny, były realnym zagrożeniem nie tylko dla Polaków, którzy pomagali bezpośrednio, ale dla całych ich rodzin, a niekiedy nawet wobec sąsiadów. Dla porównania we Francji, Holandii czy Luksemburgu, akt humanitaryzmu wobec Żyda karano zwykle mandatami. Rodzina Ulmów wykazała się więc niezwykłym heroizmem.

Józef i Wiktoria Ulma z Markowej
Beatyfikowani małżonkowie, Józef i Wiktoria Ulma z Markowej. (Fot. ulmowie.pl)

Ks. Marek Kapłon, misjonarz z Przeworska, proboszcz parafii Nguélémendouka w Kamerunie:

– Beatyfikacja Józefa i Wiktorii Ulmów wraz z Dziećmi to dla mnie wielkie święto i bardzo ważne wydarzenie, ale także dla całej społeczności wsi Markowa, dla naszej Archidiecezji Przemyskiej, dla całego Kościoła. Mimo że nie mogłem uczestniczyć fizycznie w tym wyjątkowym wydarzeniu, to jednak całym sercem i duchem byłem w tym dniu w Markowej razem z tysiącami wiernych zgromadzonych na tej uroczystości.

Już będąc w Wyższym Seminarium Duchownym w Przemyślu zapoznałem się z historią męczeńskiej śmierci Rodziny Ulmów. Jednak dopiero będąc wikariuszem w Łańcucie ta błogosławiona Rodzina stała się mi bardziej bliższa i mogę powiedzieć śmiało, że zaprzyjaźniłem się z Nimi. Często odwiedzałem pobliską Markową i spotykałem się z świadkami Ich życia oraz spokrewnionymi z Nimi. Będąc nad grobem Rodziny Ulmów często powierzałem Im różne intencje i sprawy osób, które prosiły mnie o modlitwę.

Beatyfikacja Józefa i Wiktorii Ulmów wraz z Dziećmi to sygnał, że miłość przezwycięża zło, że jest od zła silniejsza. To przykład, że siła społeczeństwa tkwi w rodzinie. Dostajemy przykład pięknej, świętej Rodziny, dostajemy wzór do naśladowania. Niech Ich wstawiennictwo wyprasza nam wszystkim potrzebne łaski u Boga.

Deborah Clein Stein, krewna Weltzów, a zarazem Goldmanów:

– Gdy znalazłam się w miejscu, gdzie ukrywali się moi przodkowie było to dla mnie ogromnym, niesamowitym przeżyciem. Na pewno opowiem o tym mojej trójce dzieci w wieku 17, 20 i 24 lat mieszkających w Stanach Zjednoczonych. Podczas pobytu w skansenie w Markowej oczywiście weszłam do domu Szylarów, gdzie wspięłam się po drabinie na strych. Byłam pod ogromnym wrażeniem pomieszczenia, w którym przez wiele miesięcy żyli moi przodkowie z rodziny Goldmanów ukrywając się podczas okupacji przed Niemcami.

Nie wyobrażam sobie tego, ponieważ było tam bardzo mało miejsca. Najdziwniejsze było dla mnie to, jak wytrzymało to kilkuletnie dziecko żydowskie. Jak mogło być tak długo cicho i w jednym miejscu, bez wychodzenia na zewnątrz. O tragedii Ulmów dowiedziałam się dopiero 2 lata temu, gdy moja ciocia Ellen poszukiwała wiadomości o naszych przodkach, którzy ukrywali się na terenie Polski. Jako matka nie wyobrażam sobie sytuacji, w jakiej musiałabym podjąć decyzję o pomocy innym z narażeniem życia swojego oraz dzieci. Choć zawsze chcemy myśleć, że podjęlibyśmy tą słuszną decyzję to nigdy nie chciałabym być w takiej sytuacji. Bardzo się cieszę, że Ulmowie będą beatyfikowani.

Udostępnij

FacebookTwitter

Super Nowości - Wolne Media!

Popularny dziennik w regionie. Znajdziesz tu najciekawsze, zawsze aktualne informacje z województwa podkarpackiego.

Reklama

@2024 – supernowosci24.pl Oficyna Wydawnicza „Press Media” ul. Wojska Polskiego 3 39-300 Mielec Super Nowości Wszelkie prawa zastrzeżone. All Rights Reserved. Polityka prywatności Regulamin