Lato za pasem, bo na ławce na nadsańskim bulwarze w Przemyślu znów przesiadują moi znajomi starsi panowie, a nawet bardzo starsi, bo tylko niewiele młodsi ode mnie. Pisałem już o nich parę razy, gdyż nie siedzą tam w milczeniu, lecz dyskutują i głoszą komentarze, których z pewnością nie zamieściłaby TVPiS, gdyż są to mężczyźni inteligentni. Tym razem wiedli łagodny spór dotyczący zbliżającej się nocy świętojańskiej.
– To już za tydzień lato przyjdzie do nas oficjalnie – rzekł optymista.
– Tylko, że od tej pory dni znów staną się coraz krótsze – skrzywił się drugi, raczej pesymista.
– Ale przed nami noc świętojańska, którą chrześcijanie podstępnie przejęli od pogan, by ich wyrolować i urządzić własne święto kościelne – orzekł kolejny ławkowicz.
– Czyli jest to w sumie grzeszne święto, tym bardziej, że ponoć dziewice traciły wtedy cnoty – lekko oślinił się następny dyskutant.
– Ależ to nie dziewice się puszczały. One tylko puszczały wianki – wyrozumiale tłumaczył optymista. – Młodzież zaś szukała wtedy na zwodniczych mokradłach kwiatu paproci, wróżącego szczęśliwy los.
– Ciekawe, ilu z nich wróciło z takiego grzęzawiska? – zapytał pesymista. – A tak w ogóle, to widzieliście kiedyś kwiat paproci?
- PRZECZYTAJ TEŻ: Dzień świra. Felieton Jana Miszczaka
– Dzięki tej magicznej nocy on zakwita nawet w wyobraźni – olśnił go optymista.
– Niemniej w nocy wywodzącej się z pogańskich obrzędów, tfu! – pełnymi ustami, ale z przymrużeniem oka, splunął pesymista.
– Lecz w sumie chytrze przejętych przez pragmatycznych chrześcijan, bo jak jest dobra impreza, to nie ważne, kto ją wymyślił, a jeszcze lepiej, kiedy nie ma na niej dziewic – zadrwił optymista.
– Wierzysz ty w Pana Boga, czyś może ateista? – podejrzliwie zagadnął pesymista.
– Jeden Bóg raczy wiedzieć – odparł optymista. – Zresztą mój znajomy ateista wciąż powtarza: „Jeśli, dałby Bóg, że Boga nie ma, to chwała Bogu. Ale jeśli Bóg jest, co nie daj Boże, to niech nas ręka Boska broni.”
– Idź do diabła! – zaklął pesymista. – Choć i tak najgorsze pogańskie obyczaje, jak skakanie przez ogniska, czy do wody, a także wróżenie ze zrywanych kwiatów polnych niechlubnie się u nas przyjęły…
Panowie byli tak zajęci rozmową, iż dopiero po chwili dotarło do nich moje „dzień dobry” i doszli do słusznego wniosku, że stojąc obok mimowolnie ich podsłuchiwałem.
– A pan co o tym sądzi? Tylko proszę nie traktować naszych sporów poważnie, bo okupujemy tę ławeczkę niczym… robaczki świętojańskie, by choć trochę zabłysnąć – zażartowali.
Po czym nagle weszli w ton poważny i orzekli, że niestety noc świętojańska bardzo kojarzy im się z… naszą obecną polityką. I tu dokonali drastycznego, lecz wielce obrazowego podsumowania.
– Otóż przeciwieństwem dziewic są prostytutki – orzekli. – Obecni władcy nie puszczają zatem wianków, tylko oko do wyborców i jeszcze wspaniałomyślnie płacą klientom za swe usługi. Tyle tylko, że ich własnymi pieniędzmi. Nie wchodzą też na bagna, żeby znaleźć kwiat paproci, gdyż przecież siedzą w bagnie. Niemniej wycinają drzewa, bo liczą, że a nuż znajdą gdzieś ten kwiat paproci, który da im wygrać wybory. Nie wróżą też z kwiatów, bo mają własnych wróżów-stróżów. I oczywiście nie skaczą przez ogień, gdyż sami uważają się za ogień płonący nieskończenie, a wodę mają za nic.
– Nie wiedzą jednak, naiwni, że to woda gasi ogień, a nie odwrotnie – z uśmiechem i dużą nadzieją spuentowali „moi ławkowicze”.