OPTeam Resovia pokonała Niedźwiadki Chemart II Przemyśl 101:68. Zespół z Rzeszowa w pełni zrewanżował się rywalom za porażkę w I rundzie 74:86, wówczas jednak ekipa z nad Sanu miała w szeregach graczy z pierwszoligowej drużyny.
KOSZYKÓWKA. II LIGA
Do Rzeszowa przemyski zespół przyjechał tym razem bez pierwszoligowców i choć wynik może nie oddaje tego do końca to postawił się resoviakom. Dla gospodarzy było to już siódme zwycięstwo z rzędu i piąty z ostatnich sześciu meczów, w których przekroczyli 100 pkt.
Wzmocnień nie było
– Spodziewaliśmy się wzmocnionego, pierwszoligowego składu rywali, ale mimo wszystko mieliśmy zagrać swoją koszykówkę – mówi Dawid Zaguła, rozgrywający OPTeam Resovii. – Pokazaliśmy ją w pierwszej kwarcie i potem pod koniec meczu, bo gdzieś wkradło się to rozluźnienie w drugiej kwarcie i przeciwnicy doszli nas na ok. 10 punktów. Daliśmy im szansę i zobaczyli, że mogą z nami nawiązać jakąś, w miarę równą rywalizację. Założenie na drugą połowę mieliśmy więc taką, żeby im to z powrotem odebrać. Nastawialiśmy się dziś po prostu na mecz, nie na to kto przyjedzie. Dosłownie powiedziane zostało kilka założeń, kilka wytycznych, gdyby faktycznie się okazało, że przyjechali zawodnicy wzmocnieni.
Poza tym jednak przygotowywaliśmy się normalnie do meczu, tak jak zawsze, czyli bardzo mocno, tyle ile mogliśmy i na ile pozwolił nam czas – mówi Zaguła, którego zespół po wysokim prowadzeniu w I kwarcie później nieco pofolgował i wkradło się w szeregi gospodarzy za dużo rozluźnienia. Rywale w 25. min zniwelowali straty do 6 pkt (50:56).
– Wydaje mi się, że zawsze jest szansa, że taki fragment w meczu się pojawi – mówi rozgrywający OPTeam Resovii i dodaje. – Na szczęście pojawił się tylko raz. Mam nadzieję, że wyciągniemy z niego lekcję, ponieważ poprzednie mecze, mimo że wygrywaliśmy naprawdę dużą ilością punktów, to żadnemu z tamtych rywali, nie daliśmy takiej nadziei i możliwości do nawiązania jakiejkolwiek walki. Liczę, że to był pierwszy i ostatni raz w tej rundzie i że już nie wedrze się to w naszą grę. Być może było to spowodowane tym, że ta przewaga była dużo, jednak w innych meczach tego nie było, a tym razem się pojawiło. Oby się to już więcej nie powtórzyło – mówi Dawid Zaguła, którego zespół po szesnastu punktach z rzędu po III kwartach prowadził 79:51.
Mecz mógł się podobać
Wynik końcowy może tego nie oddawać, ale w meczu sporo się działo, nie brakowało efektownych akcji, zarówno w ataku jak i defensywie. Zawodnicy walczyli z dużym poświęceniem o każdą piłkę. – Mecz mógł się podobać – mówi Dawi Zaguła. – Na pewno w tym jednym fragmencie, w którym daliśmy rywalom nawiązać walkę, to był to ten gorszy fragment. Ta część mogła się widowiskowo nie podobać, bo to nie była nasza gra, to nie byliśmy my, jako drużyna.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Kamil Piechucki, trener OPTeam Resovii: mamy zespół, który, jest w stanie się postawić najlepszym
Mam jednak nadzieję, że ogólnie się kibicom się podobało. Była ta walka, pokazaliśmy to. Tym bardziej że jest taki dodatkowy dreszczyk, kiedy gramy z Przemyślem. W tamtym sezonie razem z kibicami pokazaliśmy, że jest to dla nas ważny mecz. Myślę, że w tym spotkaniu kibice pokazali, że dla nich też jest to ważne i znaczące. Chcieliśmy im się za to zrewanżować i mam nadzieję, że są z tego zadowoleni. My natomiast jesteśmy zadowoleni ze zwycięstwa i wyciągniemy lekcję z tej chwilowej dekoncentracji – stwierdza rozgrywający OPTeam Resovii.
Każdy ma inne cele
Mimo porażki różnicą 33 punktów zespół z Przemyśla zaprezentował się z dobrej strony. Mimo kiepskiego początku później ruszył do odrabiania strat i w połowie III kwarty zbliżył się na dystans sześciu „oczek”. – Na pewno podjęliśmy walkę z bardzo mocnym rywalem, który, nie ma się co oszukiwać, ma aspiracje do awansu – mówi Michał Kindlik, rozgrywający Niedźwiadków Chemart II Przemyśl. – My na ten sezon mamy inne cele. Przede wszystkim, żeby ogrywać młodzież.
Można powiedzieć, że był to dla nas i dla naszych chłopaków taki sprawdzian dojrzałości. Mogli przekonać się, czy faktycznie mogą już podejmować walkę z tymi silniejszymi zespołami i mocniejszymi, bardziej doświadczonymi od siebie zawodnikami. Myślę, że lekcja była dla nich fajna, bo okazało się, że jednak można siłą walki, charakterem i ambicją nadrobić bardzo dużo doświadczenia, którym rywal na pewno nas przeważał. Było to cenne doświadczenie dla naszej drużyny – stwierdza Kindlik, którego zespół mimo wysoko przegranej I kwarcie nie zwiesił głów.
Wzajemna motywacja
– Wróciliśmy do gry dzięki takiej wzajemnej motywacji (po 11 punktach z rzędu w III kwarcie goście przegrywali 48:54 – przyp. red). Ostatnie mecze mieliśmy takie, że naprawdę troszeczkę brakowało nam tej walki i tego charakteru. W tych przerwach w trakcie meczu, czy w przerwie w połowie meczu staramy się jak najbardziej motywować nawzajem do tego, żeby po prostu podjąć walkę. Charakterem i walką dużo można nadrobić. Motywowaliśmy się więc i to przyniosło skutek – mówi rozgrywający zespołu z Przemyśla i przyznaje, że jednak wysoko przegrana I kwarta miała duży wpływ na przebieg meczu. – Zrobiła się przewaga rywali przez co później byliśmy już na tej straconej pozycji.
Wspomnę jednak raz jeszcze, że my na ten sezon mamy swoje cele, a rzeszowska drużyna ma inne cele. Dlatego nie spuszczaliśmy głów i walczyliśmy w każdej akcji, akcja po akcji, tak w ataku, jak i w obronie. Dla młodych chłopaków, ale i dla nas, starszych kolegów z drużyny, jest to po prostu lekcja. Graliśmy i jak wynik po przerwie, w trzeciej kwarcie pokazał, udało się nadrobić tę stratę do kilku punktów. Później wkradła się młodzieńcza szaleńczość, a następnie troszeczkę spadek sił. To zweryfikowało wynik na korzyść Rzeszowa, co już się utrzymało do końca.
Wyjść z twarzą
OPTeam Resovii ani na chwilę nie oddała prowadzenia, gra była dynamiczna z obu stron co na pewno mogło się podobać licznie zgromadzonym kibicom. – Na trybunach było też widać kilku kibiców Niedźwiadków. Niby blisko z Przemyśla do Rzeszowa, ale dla niektórych daleko. Każdy to sobie musi ocenić. Jednak choćby dla tych kilku chłopaków staraliśmy się po prostu wyjść z twarzą z tego meczu, mimo że przewaga już była spora. Próbowaliśmy grać najlepiej jak potrafimy – mówi Kindlik, który przyznaje, że bardzo dobrze grało się w nowej hali w Rzeszowie.
– Na początku śmialiśmy się, że za koszami jest taka duża przestrzeń i ta bardzo wysoka ściana. Koniec końców sądzę, że jednak nikomu to nie przeszkadzało i hala na duży plus – kończy kapitan zespołu z Przemyśla.
OPTeam Resovia – Niedźwiadki Chemart II Przemyśl 101:68 (30:14, 17:23, 32:14, 22:17)
- OPTeam Resovia: Szpyrka 2 (8 a.), Bręk 12, Czerwonka 10 (2×3), Gabiński 19 (3×3), Wątroba 4 oraz Zaguła 14 (7 a., 5 s.), Ziółko 6, Jędrzejewski 15 (1×3, 4 a.), Wróbel 0, Krzywdziński 11 (1×3), Tabor 0, Warszawski 8 (1×3).
- Niedźwiadki Chemart II: Kindlik 12 (3×3, 5 a., 6 s.), Chalicki 18 (3×3, 7 a., 6 zb.), Majka 12 (2×3), Strzępek 3, Słowik 4 oraz Kucharski 6, Kijanka 0, Frańczak 0, Barszczak 7 (2×3), Olejarz 5. Sędziowali: M. Foltyn, P. Bielski. Widzów: 550.