Rozmowa z Adamem Kempem, środkowym Rawlplug Sokoła Łańcut, po wygranej ze Startem Lublin.
KOSZYKÓWKA. ENERGA BASKET LIGA
– Był pan bohaterem zwycięskiego meczu Rawlplug Sokoła Łańcut z zespołem z Lublina zdobywając najwięcej punktów i notując niebywałą skuteczność we wszystkich rzutach (100 proc.). Czy pamięta podobny wyczyn jeśli chodzi o celność oddanych rzutów?
– W drugiej połowie meczu otrzymałem od swoich kolegów kilka znakomitych podań, co ułatwiło mi zdobycie punktów. Koledzy wypracowali dla mnie łatwe pozycje do oddania rzutu i to im należą się słowa uznania; ja tylko dokończyłem ich dobre akcje. Co do tej stuprocentowej skuteczności także w rzutach wolnych – tym razem miałem rzeczywiście dobry dzień.
– Początek spotkania z Polskim Cukrem Startem Lublin nie układał się po waszej myśli. Przegrywaliście już nawet 10:26; skąd ten marazm i niemoc w pierwszej części meczu?
– Przeciwnicy ustawiali strefę w obronie, na którą nie byliśmy do końca gotowi. Na początku trochę zaskoczyli nas taktycznie. Może wynikało to z tego, że analizując nasz wcześniejszy mecz chcieli nas czymś zaskoczyć i to się im udało. Wiedzieliśmy jednak, że jak ułożymy swoją grę we właściwy sposób i rozwiążemy początkowe problemy, to będzie nam się lepiej grało.
PRZECZYTAJ TEŻ: Piąta wygrana Sokoła Łańcut. Emocje do ostatniej sekundy
Myślę, że na drugą połowę wyszliśmy już z dużo lepszym nastawieniem. Zaczęliśmy pogoń punktową, która była udana, a w pewnym momencie wypracowaliśmy sobie nawet niezłą przewagę pokazując swoją moc.
– Końcówka meczu była bardzo emocjonująca, bo rywale doszli was i każda akcja mogła okazać się decydująca. Pewnie mieliście w głowie kilka poprzednich meczów wyjazdowych, w których właśnie w końcówkach zaprzepaściliście dużą szansę na zwycięstwo.
– Dobrze było teraz zobaczyć, że wyciągamy wnioski z poprzednich spotkań i uczymy się na błędach. Rzeczywiście przegraliśmy w tym roku kilka meczów na styk, ale na szczęście w Łańcucie nie pozwoliliśmy sobie na odebranie wygranej, a zwycięstwo przed własną publicznością jest zawsze przyjemne, zwłaszcza, że mamy wspaniałą atmosferę w hali i znakomitych kibiców.
– Wygląda na to, że pana gra w meczach u siebie jest gwarancją sukcesu drużyny, bo odkąd dołączył pan do zespołu z Łańcuta ten nie przegrał jeszcze spotkania we własnej hali.
– Prezes klubu zagadnął mnie przed meczem z Lublinem o moje przeczucia i od razu odpowiedziałem, że w Łańcucie jeszcze nie przegrałem meczu, więc chciałbym cały czas utrzymać tą passę.
– Przed wami kolejne trudne mecze wyjazdowe z zespołami z dolnej części tabeli, które szukają punktów. Co zrobić żeby uniknąć takich straconych szans na zwycięstwo jak chociażby w niedawnym spotkaniu w Dąbrowie Górniczej?
– My naprawdę potrafimy grać bardzo dobrą koszykówkę. W meczu w Dąbrowie byliśmy trochę zardzewiali przez tą dłuższą przerwę od rozgrywania meczów. Teraz u siebie z Lublinem też zaczęliśmy źle, ale rozkręcaliśmy się z upływem czasu i uważam, że stać nas na dobrą dyspozycję także w meczach wyjazdowych. Powinniśmy pójść za ciosem, kontynuować to co dobrze nam wychodzi, poprawiać się w tych elementach gry, w których możemy spisywać się lepiej i unikać niepotrzebnych błędów. Jeśli będziemy grali konsekwentnie, to mamy duże szanse na kolejne zwycięstwa w dalszej części sezonu.
– Na ile dłuższa przerwa w rozgrywkach Energa Basket Ligi wybiła was z rytmu?
– Myślę, że to było trudne dla wszystkich żeby znów wrócić do tego samego poziomu gry i rytmu meczowego. Dodatkowym utrudnieniem dla nas była gra na wyjeździe z niewygodnym rywalem, który grał dobrze. Zawaliliśmy tamto spotkanie, ale teraz u siebie z Lublinem pokazaliśmy, że potrafimy w dość krótkim czasie powrócić do dobrej gry i myślę, że teraz jesteśmy już w stanie pokazać całą naszą moc.
– Jak wykorzystał pan przerwę w rozgrywkach; czy udało się panu odwiedzić jakieś ciekawe miejsce?
– Spędziłem dużo czasu z rodziną. Pojechaliśmy na kilka dni do Trójmiasta i bardzo nam się tam podobało. Z Łańcuta jest to co prawda kawał drogi, ale warto było tam pojechać i cieszyliśmy się z każdej chwili, którą mogliśmy wspólnie spędzić.