Rozmowa z DAWIDEM ZAGUŁĄ, rozgrywającym OPTeam Resovii Rzeszów
KOSZYKÓWKA. II LIGA
– Trzeba było mocno się napocić, żeby pokonać po raz drugi zespół Znicza Basket. Chyba nawet ciężej o wygraną było niż w pierwszym meczu w Pruszkowie?
– Słabo weszliśmy w mecz. Troszeczkę gapiostwo w obronie spowodowało, że rywale mieli na początku bardzo dużo osobistych. W nowej hali, gdzie człowiek nie czuje koszy, tej przestrzeni, dostali dziewięć rzutów wolnych, których się nie da bronić, jak to trener nam powtarza. Przewagi może nie było dużej, ale cały czas byli w meczu. Do tej pory staraliśmy się mocniej wchodzić w spotkania, żeby sobie wyrobić dystans, a tu było na odwrót. My musieliśmy gonić.
– Było nerwowo kiedy schodziliście do szatni, bo jednak rywale mocno się postawili. Dopiero po przerwie coś ruszyło w waszej grze…
– Druga połowa to jest nasz as w rękawie, który wyciągamy za każdym razem jak jest troszeczkę gorzej. Nadrabiamy tą rotacją całej drużyny, kondycją którą wyrobiliśmy to, co trenowaliśmy, nadrabiamy. Mam nadzieję, że tak będzie cały czas.
– Decydujący cios zadaliście w IV kwarcie. Od stanu 61:68 zdobyliście z rzędu 16 punktów i było praktycznie po meczu…
– Musieliśmy wyjść jak najszybciej z tej straty. Udało się i zrobiliśmy dziesięciopunktową przewagę. Może tego nie było widać, ale tych wzlotów akcji było bardzo dużo. W jedną stronę osiem punktów z rzędu i w drugą to samo. Sporo zmian prowadzenia, ale jak już weszliśmy na ten pułap to już byliśmy nie do zatrzymania.
– Do przerwy z waszej strony sporo było niecelnych rzutów. Piłka często nie dolatywała do obręczy. To wam się rzadko zdarza.
– To są play-off, totalne inne emocje. Kibice z Pruszkowa jak i nasi stworzyli super atmosferę. Było bardzo głośno i nie było słychać w pewnym momencie nawet gwizdków sędziów. Dla niektórych jest to nowe doświadczenie, a dla niektórych troszeczkę mniejsze. Jest to troszkę szok jak się słyszy nagle z zewnątrz różne bodźce. To na pewno może na chwilę zdekoncentrować ale zaadaptowaliśmy się i pokazaliśmy, że końcówki też potrafimy rozgrywać bardzo dobrze.
– W tym kluczowym momencie IV kwarty ciężar zdobywania punktów wziął pan na siebie…
– W takich sytuacjach się nie kalkuluje. Jest nas trzech niskich zawodników i mamy nasze szybkie bieganie. Parę razy uruchomił mnie Michał Jędrzejewski i udało się skończyć akcje. Najważniejsze, że jak walec cały czas szliśmy o przodu i to nas wzmocniło.
– Przed wami teraz ćwierćfinałowa rywalizacja z PGE Turowem Zgorzelec, którą zaczynacie w sobotę od meczu wyjazdowego…
– Na pewno będziemy walczyć do ostatniej minuty. Jak rywale ze Zgorzelca oglądają nasze mecze, to na pewno to widzą. Myślę, że wyjdziemy z tego starcia zwycięsko.
– Same markowe firmy na waszej drodze do I ligi. Był Znicz Pruszków, który pod nazwą Mazowszanka zdobył w latach 90 dwa mistrzowskie tytuły. Teraz jest PGE Turów – mistrz Polski z 2014 roku, który ma na koncie sześć wicemistrzostw Polski. Dziesięć lat temu zespół ze Zgorzelca grał w elitarnej Eurolidze…
– Jest tam troszeczkę zawodników z przeszłością ekstraklasową i pierwszoligową. To fajnie, bo u nas też jest bardzo dużo takich graczy. Koszykówka z takim rywalem może wyglądać troszeczkę inaczej i być bardziej ułożona.
PRZECZYTAJ TEŻ: Cudu nie było, Muszynianka Domelo Sokół żegna się z ekstraklasą (WIDEO)
