Miasto Szkła odniosło drugie zwycięstwo pokonując zespół z Koszalina różnicą 8 punktów. Wygrana nie przyszła jednak łatwo, a krośnianie niemal do samego końca musieli odpierać ataki rywali.
KOSZYKÓWKA. I LIGA
Gospodarze zaczęli imponująco, od prowadzenia 12:4. Gdy rywale, którzy do Krosna podróżowali blisko 13 godzin, uporządkowali grę walka rozgorzała jednak na całego. Przed przerwą niespodziewanie stroną dyktującą warunki byli goście, którzy bardzo dobrze radzili sobie pod koszami (23-16 w zbiórkach). Na początku III kwarty zespół trenera Marka Łukomskiego po trafieniu Marcina Dymały prowadził 41:31 i wydawało się, że przed ekipą gospodarzy nie lada wyzwanie. Ci zdobyli wówczas 15 punktów z rzędu i wyszli na prowadzenie 46:41, którego nie oddali go już do końca.
Kilka razy w IV kwarcie rywale zbliżyli się do „Szklanego Teamu” na dystans 3-4 pkt, ale na więcej im już gospodarze nie pozwolili. – W pierwszej połowie graliśmy jak równy z równym, później w III kwarcie rywale nam odjechali. Generalnie największy problem mieliśmy ze zbiórkami – mówił Mikołaj Smarzy, skrzydłowy zespołu z Koszalina, choć jego zespół do przerwy pod koszami radził sobie bardzo dobrze (23-16 w zbiórkach).
– Wypadł nam po podróży, mający problemy z mięśniami pleców, drugi z naszych wysokich, Szymon Janczak i musieliśmy ten brak jakoś łatać – analizował mecz trener Marek Łukomski.
– Realizowaliśmy plan dobrze przez pierwsza połowę, w drugiej połowie nie zmieniliśmy pewnych rzeczy, ale nie wychodziło to w żadnym wypadku i momencie na naszą korzyść. Rywale dobrą III kwartą złapał właściwy rytm i ciężko było ich już zatrzymać. Po przerwie widać było u nas brak drugiego wysokiego, żeby przeciwstawić się Wronie czy Chodukiewiczowi. Nasza obrona musiał bardzo mocno pomagać pod koszem. Jak rywale rzucali piłkę pod kosz, my pomagaliśmy, ale strzelcy zostawali na obwodzie itd. Mimo że dobrze zaczęliśmy III kwartę, to za dużo za chwilę było błędów indywidualnych, a do tego pozwalaliśmy rywalom zdobywać łatwe punkty – mówi szkoleniowiec zespołu z Koszalina.
Jednym z najskuteczniejszych graczy w ekipie gospodarzy był rozgrywający Hubert Łałak (75 proc skuteczności rzutów z gry). – Zaczęliśmy mecz dobrze ale po paru minutach chyba trochę koncentracja spadła, a Koszalin zaskoczył agresywną obrona i indywidualnościami. Na szczęście wyciągnęliśmy ten mecz – mówi Łałak i dodaje.
– Przed przerwą mieliśmy problem ze zbiórkami, a osiem zbiórek rywali w ataku jest niedopuszczalne. Trener nas motywuje bez względu czy mamy 20 pkt. na plusie czy 10 pkt. na minusie. Padło parę słów w szatni w przerwie i każdemu dało to przysłowiowego kopa. Poprawiliśmy obronę, ograniczyliśmy straty i wróciliśmy do swojego rytmu – mówi rozgrywający Miasta Szkła.
Szkoleniowiec krośnieńskiego zespołu nie ukrywał, że najbardziej zadowolony jest ze zwycięstwa, a mniej z gry. – Było trochę za nerwowo, ale to pierwszy mecz przed własną publicznością, która licznie przyszła i nas wspierała – mówi trener Edmunds Valeiko i dodaje.
– Koszalin postawił trudne warunki, bo to jest zespół inny jak pozostałe bez klasycznych graczy na pozycję 4 czy 5. W drugiej połowie znaleźliśmy rytm, który prezentowaliśmy przed sezonem i trochę szybciej graliśmy. To początek i my jesteśmy jak ten autokar, który się rozpędza. Dobrze pracujemy w obronie, ale te osobiste do poprawy, bo to była nasza pięta Achillesa w poprzednim sezonie. Zdobyliśmy 50 punktów z „pomalowanego”, do tego 23 asysty tak więc pomalutku do przodu – stwierdza łotewski szkoleniowiec Miasta Szkła.
MIASTO SZKŁA Krosno – MKKS ŻAK Koszalin 82:74
(15:15, 16:22, 27:16, 24:21)
- Miasto Szkła: Łałak 13 (1×3, 6 a., 4 p.), Jackson 14 (2x, 6 a.), Trubacz 3 (1×3), Laihonen 7 (7 zb.), Wrona 16 (10 zb.) oraz Serwański 2, Jankowski 14 (2×3), Chrabota 4, Góreńczyk 0, Chodukiewicz 9.
Trener Edmunds Valeiko. - MKKS Żak: Dymała 15 (1×3), McMurray 17 (1×3), Lewandowski 10, Pluta 0, Kopycki 8oraz Szewczyk 5 (1×3), Smarzy 16 (4×3, 7 zb.), Kunc 0, Maciejak 3.
Trener Marek Łukomski. - Sędziowali: R. Zuchowicz, S. Adamski, D. Hałka. Widzów: 535.