OPTeam Resovia po raz drugi w rywalizacji o brąz pokonała Energę Basket Warszawa i awansowała do I ligi. Bieszczadzkie Wilki na zapleczu ekstraklasy po raz ostatni występowały przed 15 laty.
KOSZYKÓWKA. II LIGA
Ostatni krok do awansu był dla resoviaków trudny tylko do przerwy. Rywale mocno się postawili i prowadzili nawet różnicą 10 „oczek” (40:30).
– Nie graliśmy obrony zespołowej takiej jak powinniśmy. Dużo razy rywale byli w pomalowanym. W drugiej połowie to nie miało już miejsca i wróciliśmy do obronnego grania z charakterem, co nam na pewno otworzyło szanse wygrania meczu. Na pewno z przebiegi meczu byliśmy lepsi i dlatego jesteśmy w I lidze – mówi Kamil Piechucki, szkoleniowiec OPTeam Resovii.
Jego zespół po przerwie bardzo szybko odrobił straty. Po „trójkach” Michała Gabińskiego wyszedł na prowadzenie i dyktował już warunki gry.
– Zawodnicy mnie znają, więc czasami trzeba coś w przerwie powiedzieć może mniej kulturalnego, ale z zachowaniem na to, żebyśmy grali w obronie. Wiedzieli, że potrzebna była energia w drugiej połowie. „Energetyczne” słowa padły i chłopaki to zrobili. Cieszymy się z awansu bo taki był cel. Miasto stanęło na wysokości zadania, kibice dopisują. Chłopaki, którzy odbudowują ten klub od kilku lat robią wszystko, żeby było tu pięknie i miło. Szacunek dla wszystkich, którzy cokolwiek zrobili. Od początku przygotowań do końca było to dużo ludzi, nie chcę wymieniać każdego z osobna. To nie jest tylko, trener czy zawodnicy, ale dużo osób dokoła. Rzeszów ma koszykówkę na zapleczu ekstraklasy, bo na to zasłużył i nic tylko trzeba się cieszyć – stwierdza trener OPTeam Resovii.
Michał Jędrzejewski nie ukrywa, że w tym ostatnim spotkaniu sezonu nerwów nie brakowało.
– Nie weszliśmy w mecz skoncentrowani, chyba trochę myśleliśmy, że już mamy awans. Zaczęliśmy tak, jak zaczęliśmy, ale chwała, że wróciliśmy i wygraliśmy szesnastoma punktami – mówi rozgrywający OPTeam Resovii, która w tym sezonie nie doznała goryczy porażki przed własną widownią .
W zupełnie innych nastrojach z Rzeszowa wyjeżdżał zespół z Warszawy, który był rewelacją II-ligowych rozgrywek, ale ostatecznie awansu nie wywalczył.
– Myślę, że my zrobiliśmy i tak 200 procent normy. To że byliśmy w czwórce to jest wielki sukces naszej drużyny – mówi Patryk Gospodarek, rozgrywający ekipy Energa Basket. – Nie ma co ukrywać, my jesteśmy drużyną półprofesjonalną Jutro idziemy do pracy w większości, a na dziś trzeba było wziąć urlop żeby przyjechać do Rzeszowa. Trenujemy trzy razy w tygodniu. To jest trochę inny poziom zorganizowania, drużyny, klubu i tej całej otoczki. W takich meczach na takim poziomie widać już różnicę. My więc i tak jesteśmy mega z siebie zadowoleni bo nie byliśmy stawiani w roli faworytów grupy, a ją wygraliśmy. Później za każdym razem, mówiono, że odpadniemy w kolejnej rundzie play-off, a my twardo wygrywaliśmy 2-0, aż natrafiliśmy na profesjonalne kluby – Noteć i Resovię. Chłopaki trenują codziennie, a niektórzy mają też poranne treningi. Byłem zawodowym sportowcem i wiem, że to robi kolosalną różnicę i niestety ją było w drugiej połowie widać. Powalczyliśmy i myślę, że każdy z nas powinien być zadowolony z tego sezonu – stwierdza doświadczony rozgrywający ekipy z Warszawy, która po przerwie oddała już inicjatywę rzeszowianom.
– Można było zejść na przerwę z większą przewagą. Parę głupich błędów – mówi Gospodarek i dodaje. – Uważam, że duży „wielbłąd sędziowski” był w momencie jak zrobiłem przechwyt i szedłem sam na sam i zagwizdano faul niesportowy. Nawet pan komisarz to przyznał. Rywale trafiają „trójki” i wiadomo jak to działa, publika się nakręca. Oczywiście nie winię sędziów za naszą porażkę, ale takie akcje dają odżyć drużynie przeciwnej i tak było. Złapali wiatr w żagle i już było pozamiatane. Oni już szli jak po swoje, a my nie wiedzieliśmy co się dzieje i zabrakło tutaj naszej konsekwencji z pierwszej połowy – stwierdza rozgrywający zespołu ze stolicy i dodaje.
– Szkoda, że musimy się patrzeć jak inni się cieszą, a nie my. To jest fajne doświadczenie bo mamy fajnych młodych chłopaków, którzy mogli poczuć tej większej koszykówki. To co się dzieje tutaj, albo jak byliśmy w Inowrocławiu, gdzie na trybunach było dwa tysiące osób to jest coś pięknego. Dla takich chwil warto trenować, poświęcać się. Życzę, żeby w Rzeszowie dalej była taka atmosfera. Wiem, że często po sukcesie jakim jest awans następuje zmiana poziomu rozgrywkowego i jest już ciężko wygrywać tak samo. Kibic staje się wybredny, ale mam nadzieję, że jednak tego tutaj będzie inaczej i taka atmosfera będzie w każdym meczu. To tylko działa na plus jeśli chodzi o promocję koszykówki. Myślę, że jak ktoś dziś przyszedł na mecz to nie żałuje, że poświecił te 2-3 godziny – kończy Patryk Gospodarek.
OPTeam Resovia – Energa Basket Warszawa 95:79
(26:29, 17:19, 28:13, 24:18)
- OPTeam Resovia: Szpyrka 3 (1×3, 5 a), Zaguła 18 (1×3, 9 a.), Czerwonka 5 (1×3, 4 p.), Gabiński 12 (2×3), Wątroba 16 (8 zb.) oraz Ziółko 16 (2×3) Jędrzejewski 9 (1×3, 5 a.), Krzywdziński 2, Warszawski 14 (1×3), Bręk 0, Tabor 0, Wróbel 0.
Trener: Kamil Piechucki - Energa Basket: Gospodarek 6, Sz. Soszyński 2, Górka 8 (5 s.), Zuber 26 (2×3), Dębski 5 (7 zb.) oraz Bryniarski 8, Szefler 10 (6 zb.), Tokarski 13 (2×3, 6 a.), Bilko 1
Trener: Axel Olesiewicz. - Sędziowali: A. Wojna, M. Kurcz. Widzów: 750.
PRZECZYTAJ TEŻ: Wyprzedane bilety, telebim pod halą. OPTeam Resovia zamierza postawić kropkę nad i w kwestii awansu!