Muszynianka Domelo Sokół Łańcut wygrał swój drugi mecz, pokonując brązowego medalistę ub. sezonu Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski. Teraz przed ekipą z Łańcuta cztery z rzędu wyjazdy.
ORLEN BASKET LIGA
Mecz od początku był wyrównany, a prowadzenie zmieniało się co chwilę.
Rzuty za 3 pkt mocną stroną ostrowian
W II kwarcie gospodarze wygrywali 6 punktami, ale straty „trójkami” odrabiał Michał Chyliński. To właśnie rzuty zza linii 6,75 m był najmocniejsza stroną ekipy z Ostrowa Wlkp. Na początku III kwarty to goście po akcjach Łotyszy Aigarsa Skele i Ojars Silins zdobyli 10 „oczek” z rzędu i wygrywali 53:47.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Trener Domelo Sokoła Łańcut: – Idziemy va banque!
– Wziąłem czas i powiedziałem, że musimy wrócić do takiego grania, że jak oni chcą nas zdominować fizycznie, to nie możemy się znowu cofnąć, tylko musimy grać z powrotem. Musieliśmy wrócić do tego, żeby nie wystraszyć się naporu przeciwnika. Od tego momentu zaczęliśmy grać tak, jak w pierwszej połowie. W końcu zadziałała gra naszych dwóch wysokich, na której mieliśmy bazować i tak kompletowaliśmy skład. Dziś nam dali bardzo dużo energii – mówi szkoleniowiec zespołu z Łańcuta, który po serii punktowej 7:0 wyszedł na prowadzenie 60:57 i nie oddał go już do końca.
– Nie udało się na powstrzymać Sandersa i Cheesea w obronie jeden na jeden. Pudłowaliśmy za dużo łatwych rzutów, a zazwyczaj tek się nie dzieje. To spowodowało, że część zawodników straciła pewność siebie – mówi Aigars Škele, rozgrywający zespołu z Ostrowa Wlkp, a jego trener Andrzej Urban dodaje.
– Przegrywamy drugie spotkanie z rzędu. Lepiej funkcjonował nasz rzut za trzy punkty, z którym mieliśmy ostatnio problem. Natomiast dużo słabiej zagraliśmy w obronie. Nie ma co ukrywać to trudny moment dla naszego zespołu, ale wierzę, że jesteśmy w stanie wyjść z tych problemów – stwierdził pochodzący z Przemyśla szkoleniowiec.
Zdecydowanie lepsze nastroje wśród gospodarzy
– Myślę, że pokazaliśmy jako zespół, że jeśli jesteśmy wszyscy na tym samym stopniu zaangażowania to potrafimy wygrywać z każdym. Dobrze weszliśmy w mecz, mieliśmy dobrą intensywność przez 40 minut. Był mały dołek ale wyszliśmy z tego cało. Mam nadzieję, że takie zwycięstwa będą nas uczyły, że nie możemy się poddawać, a robić cały czas to co do nas należy – mówi Filip Struski, skrzydłowy Muszynianki Domelo Sokoła.
- POLECAMY: Spójnia za mocna dla Sokoła
– Zrobiliśmy kolejny krok ku spokojniejsze grze. To zwycięstwo na pewno pozwoli uwierzyć nam bardziej w swoje umiejętności, bo tej pewności siebie brakowało zwłaszcza po takim słabym meczu, jak poprzedni ze Spójnią. Podziękowania należą się kibiców, bo stworzyli „podkarpackie piekło” i to było czuć. My daliśmy im to, że podpaliliśmy troszeczkę ląd a oni, że podpalili dopingiem całą halę – kończy trener Łukomski.