Rozmowa z JAKUBEM RACINIEWSKIM, bramkarzem Stali Rzeszów, który zadebiutował między słupkami biało-niebieskich w zwycięskim meczu z Lechią Gdańsk.
PIŁKA NOŻNA. FORTUNA 1. LIGA
– Marek Zub mówił, że jesteś bramkarzem, który nie ma układu nerwowego. Patrząc na ciebie w bramce, chyba rzeczywiście coś w tym jest.
– No tak (śmiech). Jestem z tych osób, które traktują piłkę przede wszystkim jako dobrą zabawę. Wiadomo, wychodzi się na boisko, by walczyć o punkty i to jest najważniejsze, a nas najbardziej cieszy, że wygrywamy kolejny mecz, tym bardziej z liderem. Jeśli chodzi o mnie, staram się na boisku odcinać jakiekolwiek nerwy. Jasne, zawsze przed meczem jest lekka obawa, jak to będzie wyglądało, ale później wychodzi się na murawę i widzi się, że to się robi przez 13 lat, więc człowiek tylko się tym cieszy i napawa się tą chwilą, dlatego jestem bardzo zadowolony z mojego debiutu.
– Do jeszcze milszych wspomnień zabrakło tylko czystego konta, choć dwie puszczone bramki z rzutów karnych nie obciążają twojego konta.
– Tak, choć z jednej strony szkoda tych goli, ale z drugiej plus jest taki, że strzelili mi z „wapna”. Wiadomo, że ciężko obronić strzał z jedenastu metrów, ale do tego też dojdziemy. Szkoda tych karnych, bo to nie były karne, które powinniśmy „zrobić”. Trudno, zdarza się, na szczęście nadrobiliśmy ofensywą, a cała drużyna naprawdę dobrze funkcjonowała. Dla mnie, jako byłego zawodnika Lechii, to spotkanie dało też taką większą nutkę rywalizacji.
– Oprócz premierowego występu, w drugiej połowie zapisałeś się w protokole meczowym także jako kapitan.
– To wydarzyło się szybko i spontaniczne. Andreja Prokić schodził z boiska, ściągał opaskę, podniosłem rękę i zawołałem: „Proki”, „Proki”, dasz mi, proszę (śmiech), a on mi ją wręczył, i cieszę się, że umożliwił mi przeżyć taką chwilę w debiucie. Dodaje to jeszcze większego smaku do mojego pierwszego występu w 1. lidze.
– Patrząc na ciebie, widzę chłopka, który czerpie z futbolu maksymalnie wszystko. Masz 18 lat, więc zapytam, czego życzyć ci w otwierającej się przed tobą karierze.
– Mam nadzieję, że to był mój pierwszy mecz z wielu i wierzę, że ciągle będę czynił postępy, więc można życzyć mi systematycznego progresu, bo mierzę wysoko (uśmiech).