Rozmowa z MARCINEM KACZOREM, środkowym obrońcą Stali Rzeszów, która po pięciu meczach bez zwycięstwa odwróciła złą kartę i wysoko pokonała GKS Tychy. Nasz rozmówca rozpoczął strzelanie goli dla „Żurawi”, zdobywając swoją premierową bramkę w ekipie z Hetmańskiej.
PIŁKA NOŻNA. BETCLIC 1. LIGA
– Marcin, przede wszystkim gratuluję pewnego zwycięstwa. Wynik 5-1 mówi sam za siebie, mimo że ostatni kwadrans nie był najlepszy w waszym wykonaniu. Niemniej, byliście dużo lepsi od rywali z Tychów.
– Tak, dziękuję, to był na pewno bardzo dobry mecz. Praktycznie cały czas mieliśmy kontrolę i ciągle atakowaliśmy. Racja, ostatnie 15 minut powinny być lepsze. Zamiast poszanować piłkę, chcieliśmy za szybko grać do przodu, każdy chciał strzelić bramkę, przez co zaczęły się nasze problemy, m.in. dużo zamieszania pod własną bramką. Na szczęście udało się utrzymać wynik bez straty drugiego gola. Bardzo cieszymy się z wygranej, bo prawie miesiąc nie mieliśmy 3 punktów na swoim koncie.
– Oprócz bardzo dobrej gry dopisała także skuteczność. Mogliście zdobyć nawet jeszcze więcej goli. Biorąc pod uwagę fakt, że mierzyliście się z najlepszą defensywą ligi, która w poprzednich 10 meczach straciła tylko 6 bramek, przygotowywaliście się chyba na znacznie cięższy pojedynek.
– Tak, na pewno myśleliśmy, że to będzie bardziej mecz walki, może więcej będzie gry w powietrzu. Wiedzieliśmy, że do napastnika GKS-u musimy mocno wychodzić, aby nie dawać mu wiele miejsca. Daliśmy radę, byliśmy cały czas blisko. Po stracie bramki nastąpiła szybka reakcja. Błyskawicznie odbieraliśmy piłkę i ciągle atakowaliśmy.
– Dla ciebie to również był wyjątkowy mecz. Zdobyłeś pierwszą bramkę dla Stali. Jak smakuje gol na zapleczu Ekstraklasy?
– To jest piękna chwila. Człowiek cały życie pracuje, aby strzelić bramkę przed taką publicznością i móc się cieszyć razem z nią.
– Idealnie odnalazłeś się w polu karnym po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Twoje wejście i strzał były instynktowne?
– Tak, bardzo instynktowne. Miałem być w polu karnym, ruszyłem do piłki i się udało.
– Otrzymałeś powołanie do reprezentacji Polski U-21. To dla ciebie chyba pierwsze powołanie do młodzieżowej kadry.
– Tak, pierwsze. Do tej pory 3. liga to był mój najwyższy poziom. Od kiedy dostałem szansę od trenera Marka w meczu z Termalicą, występuję dwa poziomy wyżej i te pierwsze mecze zaowocowały tym, że spodobałem się trenerowi reprezentacji.
– W twoim poprzednim klubie, Sokole Sieniawa, mimo że drużyna spadła z ligi, grałeś regularnie w pełnym wymiarze czasowym. To przygotowało cię w jakiś sposób do występów w znacznie bardziej wymagającej lidze?
– Tak, gra w 3. lidze przygotowała mnie do obecnych występów. To była bardzo fizyczna liga, gdzie trzeba była dużo walczyć, nie było wiele gry piłką, bo też boiska nie były tak do tego przygotowane, więc na pewno zostałem przygotowany pod kątem fizycznym. Natomiast, gdy nadarzyła się okazja, próbowałem też różnych wariantów wprowadzeń piłki, aby nabrać pewności z piłką przy nodze. Zdobyłem doświadczenie w tych aspektach i mogę teraz wykorzystywać to na boiskach 1. ligi.
– Jak współpracuje ci się w obronie z Michałem Synosiem?
– Bardzo dobrze. Z GKS-em Komunikacja działała, asekurowaliśmy się nawzajem, więc myślę, że bardzo owocnie.
– W pierwszych dwóch meczach grałeś w ducie z Kamilem Kościelnym. Kolejne dwa spotkania to gra u boku Michała. Jakie są różnice między grą z jednym a drugim?
– Ciężko mi stwierdzić. Z Michałem gramy dopiero drugi mecz, mamy podobny profil. Ja bardziej wychodzę do przodu, Kamil i „Synek” grają bardziej asekurująco, przez co uzupełniamy się w tym wszystkim.
– Teraz przed wami derby Podkarpacia ze „Stalówką”. Podejrzewam, że to będzie znacznie cięższy mecz niż starcie z GKS-em Tychy.
– Ciężko mi stwierdzić. Na pewno będziemy przygotowywać się do tego meczu jak najlepiej. Jedziemy do Stalowej Woli po 3 pkt.