Rozmowa z Rafałem Kaliszem, prezesem Stali Rzeszów.
FORTUNA I LIGA
– Dał się pan poznać jako wyjątkowo cierpliwy człowiek, dlatego podejrzewam, że nawet bardzo słabe wyniki, nie budzą w panu niepokoju.
– Zgadza się. Przede wszystkim wiara w to, co robimy i to, co zbudowaliśmy, w strukturę klubu czy dobór zawodników oraz rozwój młodych graczy, postawienie na jakość, gwarantuje, że musimy być cierpliwi. I te sukcesy prędzej czy później przyjdą. Jakbyśmy nie wierzyli w to, co robimy, to trzeba byłoby zwolnić np. trenera.
Cierpliwość w piłce musi być. Piłka w Europie jest jak religia, ludzie mocno emocjonują się futbolem, emocje są ważne, natomiast jak przychodzi podejmowanie decyzji, to musimy oddzielić emocje.
Wierzę, że zbudowaliśmy to w na tyle przemyślany sposób, że wyniki zaczną przychodzić seriami. Czy to będzie najbliższy mecz, czy kolejny, ciężko powiedzieć, natomiast uważam, że w tym sezonie zaczniemy jeszcze dobrze punktować, a o spadku nie będzie mowy.
– Marek Saganowski, trener Wisły Płock i napastnik płocczan, Łukasz Sekulski, mówili mi, że miejsce Stali Rzeszów jest nieadekwatne do jej gry i kreowanych sytuacji…
– Jeżeli popatrzymy na sucho na te analizy, to naprawdę jesteśmy w czołówce najczęściej atakująca drużyn. Brakuje tylko skuteczności i tego, co mieliśmy w poprzednim sezonie czyli zgrania. Teraz też mamy zawodników jakościowych, którzy przyszli z innych klubów, więc musimy dać im czas, żeby się zgrali. Jeżeli to zrobią, to sytuacji będzie jeszcze więcej, a na pewno będziemy strzelać więcej bramek.
Interesują się nami kluby europejskie
– Dorobek punktowy nie napawa jednak optymizmem…
– Uważam, że patrząc jakościowo na poszczególnych piłkarzy i na to, co reprezentują na boisku, według mnie to jest zdecydowanie mocniejsza drużyna z jeszcze większymi możliwościami. Nie możemy sobie zarzucić, że coś zrobiliśmy źle w tej długofalowej budowie naszego projektu. Mamy wychowanków, budujemy na nich jakość, interesują się nami kluby europejskie i powoli przyjdą wyniki sportowe.
– Sukcesywnie do gry w rzeszowskiej Stali wchodzą młodzi piłkarze. I trzeba przyznać, że z korzyścią dla zespołu…
– Nie będziemy się cofać i to jest przykład tego, że wychowujemy ich na jakościowych graczy, którzy są młodsi, ale na murawie robią to samo, co seniorzy. W każdym roczniku od U-11 w górę mamy kilku wybitnych chłopaków i musimy być na tyle mądrym klubem i mieć zbudowane struktury w pierwszej i drugiej drużynie, żeby docelowo ci zawodnicy mogli się dalej rozwijać.
Dużo było takich klubów, które próbowały. Nie osiągano rezultatów i zamykano projekt. My będziemy na pewno konsekwentni, zdeterminowani, będziemy rozwijać akademię i pierwszy zespół, jego wyniki, poprzez naszych młodych zawodników. Nie wiem, czy komuś w Polsce się to udało, tak jak my to chcemy zrobić. Chyba nie. Może będziemy pierwszym klubem, który pokaże, że jest to możliwe.
– Zapytam o poprzedni sezon. Odejścia którego piłkarza najbardziej pan żałuje?
– Nie chciałbym wymieniać nazwisk, bo wszyscy dali dużo wartości. Trzeba by się skupić nad każdym indywidualnie, bo każdy wniósł sporo do klubu i wielu dostało dużą szansę. Większość przychodziła z niższych lig czy z kontuzjami, więc mam nadzieję, że ci zawodnicy będą pamiętać, że ten rozwój w Stali Rzeszów był duży.
Oczywiście klub też jest im wdzięczny, bo dzięki nim zrobiliśmy awanse, więc współpraca była dobra, a teraz jest kolejny etap budowy drużyny, dlatego nie będę płakał za żadnym zawodnikiem. Natomiast życzę im jak najlepiej.
Piłkarze wierzą w Stal Rzeszów
– Gdy rozmawiałem z panem pod koniec ubiegłej kampanii, mówił pan, że jeśli nie uda się awansować po barażach, dajecie sobie dwa lata na awans do ekstraklasy. Podtrzymuje pan te słowa?
– Tak, jesteśmy ludźmi ambitnymi. Zawodnicy nie przychodzą do nas po to, żeby czekać dwa lata na awans. Oni chcą już to zrobić. Wierzę, że piłkarze są takimi ludźmi, jak my i będą walczyć w każdym meczu.
OK, na razie mamy mało punktów, natomiast ich ambicje są znacznie większe. To są goście, którzy przyszli z lig zagranicznych, grali na wysokim poziomie, nawet w Lidze Mistrzów, dlatego będą zasuwać, żeby Stal rosła. Oni w to wierzą, bo inaczej by tu nie przyszli.
– Gdyby się jednak nie udało uzyskać promocji w ciągu tych dwóch lat, to co będzie ze Stalą?
– Będziemy walczyć dalej. Gdy planowaliśmy poprzedni awans, promocja zajęła nam trzy lata. W pierwszym roku byliśmy bardzo blisko, przegraliśmy I ligę w karnych. Kolejny rok średnio nam wyszedł, ze względu na przebudowę drużyny i udało się dopiero na trzeci rok. Ekstraklasa to są nasze marzenia, ale jeśli się nam nie uda, to nie będzie tak, że zwiniemy interes.
– Od początku budowy projektu mówił pan o chęci gry w europejskich pucharach. Obecnie brzmi to abstrakcyjnie, lecz zapytam, czy Stal nadal ma takie plany?
– Oczywiście. Nie budowalibyśmy mocnej akademii, nie wydawalibyśmy dziesiątek milionów złotych na to, żeby tego nie było. Ekstraklasa to jest oczywiście punkt, który na dziś jest naszym marzeniem i uważam, że jest dla nas bardzo realne w perspektywie czasu. Natomiast robimy to dalej, by być w europejskich pucharach. Dziś jesteśmy pięć lat w projekcie, a rozmawialiśmy o nim w perspektywie dziesięciu, pietnastu lat, więc jeszcze mamy sporo czasu.