Rozmowa z FABIANEM DRZYZGA, rozgrywającym Asseco Resovii Rzeszów.
SIATKÓWKA. PLUSLIGA
– Mimo świetnego występu Jakuba Buckiego w drugim meczu z Treflem Gdańsk, to cały zespół zapracował na to zwycięstwo…
– Jestem ostatni do umniejszania mojemu koledze z pokoju w tym sezonie. Zrobił kapitalną robotę i ustawił nam szczególnie tę ostatnią partię. Mogliśmy grać dużo spokojniej i już nie myśleć o tym wyniku. Bardzo ważne też były jego zagrywki w takich kluczowych momentach drugiego seta. Dawały nam one dużo tlenu, co się przydało, bo niestety w to spotkanie weszliśmy fatalnie. Graliśmy bez żadnych emocji i jakbyśmy grali w jakimś turnieju Prezydenta Miasta. Pod tym względem jestem bardzo zły na to. Na szczęście potem zareagowaliśmy. Zaczęliśmy grać tak, jak powinno się grać play-offy, czyli na emocjach, z charakterem i nie odpuszczając żadnej piłki. Nie wszystko nam wychodziło, ale to jest normalne w siatkówce. Był za to już ten charakter i serce, a nie przejście obok meczu, bo tak to na początku niestety wyglądało.
– Kiedy nastąpiło przełamanie i zaczęło być widać przewagę Asseco Resovii, wtedy skuteczność w systemie blok-obrona po stronie rywali i ich skuteczne bloki przestały być tak wyraziste jak na początku meczu….
– To właśnie jest chyba podyktowane tym, że w to spotkanie nie weszliśmy z taką agresją, z jaką powinniśmy. To nie chodziło o żaden stres, czy jakieś przemotywowanie. Wręcz odwrotnie. Wyszliśmy na to spotkanie jak może na jakiś sparing. Było to gdzieś tam podświadomie czuć i to było naszym bardzo dużym błędem. Mam nadzieję, że to było ostatni raz. Teraz w półfinałach, czy później finale, bądź meczu o trzecie miejsce, jeżeli ktoś wejdzie w mecz z takim podejściem, to mecz zakończy się szybciej, niż się myśli. Na pewno to odbudowanie się w drugim secie przy stanie 10:6 było kluczowe. Z całą pewnością dodało nam to takiego fajnego paliwa do grania dalej. Były ciężary i nie ma co ukrywać, ale patrząc na te wszystkie play-offy ćwierćfinałowe, to prócz Jastrzębia, chyba wszystkie drużyny miały dużo cierpienia. Jak widać, nie ma takich drużyn, które można po prostu przejść, odbębnić swoją robotę i sobie iść do kolejnej rundy.
– Apetyt rośnie, czy Jastrzębski Węgiel teraz będzie cierpieć w Rzeszowie?
– Mam nadzieję. Gramy chyba podobnym systemem, z tego co pamiętam. Może się mylę, ale chyba to ten sam system. Różnie może być. Dyspozycja jednego zawodnika, naprawdę może wiele zmienić. Liczę, że to będą zawodnicy po naszej stronie. Mam też nadzieję, że zagramy jako drużyna, bo to jest kluczem do tego, żeby wygrać z Jastrzębskim Węglem. Rywale to kompletna drużyna, ale na pewno da się z nimi wygrać. Może w ostatnim czasie nie leżą nam najbardziej, ale wszystko się kiedyś może skończyć. W tej rywalizacji na pewno to oni są faworytem, więc to na nich ciąży presja.
– Bilans z zespołem z Jastrzębia ostatnich meczów to 0:12…
– Nie ma znaczenia. To są tylko liczby. To nawet chyba nie o to chodzi, czy się jakiś zespół lubi, czy nie lubi. Te mecze z Jastrzębiem ostatnimi czasy, to raczej były takie na styku, prócz tego jednego w Pucharze Polski, gdzie nas niemiłosiernie zlali. Oczywiście nie ma co gadać, bo na ten moment nie mogliśmy ich dotknąć, ale jeżeli będziemy o tym rozmyślać, wbijać sobie do głowy, to wejdziemy w to spotkanie z myślą, że się nie da. Z takim podejściem i myśląc, ile to już razy z nimi przegraliśmy, to nie wygramy. Moim zdaniem każdy mecz jest po prostu nową historią i nie ma co się zastanawiać nad tym, co kiedyś było. Jeżeli wszyscy byśmy tak myśleli, to np. Płomień Milowice, czy Legia Warszawa do dziś byli mistrzem Polski, bo każdy by się bał z nimi grać.
– Na barkach pana kolegi z pokoju spoczywa teraz spory ciężar. Został sam i były różne obawy odnośnie tego, czy da radę. Pan zna go chyba najlepiej. W ostatnim spotkaniu chyba potwierdził swoją jakość?
– My z Kubą mamy takie własne mikstury pokojowe. Trzymamy się ich cały sezon i dobrze nam to wychodzi. Jesteśmy w zdrowiu, a teraz najważniejsze, żeby Kuba był zdrowy, bo na ten moment nie mamy zmiany za niego. Nie mamy takiego naturalnego atakującego, więc trzeba, żeby ten, co wierzy trochę bardziej, poszedł i się pomodlił za zdrowie Kubusia. A tak na poważnie, to Kuba jest naszym klasowym zawodnikiem już od wielu, wielu lat. Może zaczął trochę później niż wszyscy pokazywać tę swoją siatkówkę, ale od wielu lat gra na bardzo wysokim i stabilnym poziomie, a to jest bardzo ważne. Tak jak my jego potrzebujemy, tak i on potrzebuje drużyny. Mam nadzieję, że będzie zdrowy, bo o to jak będzie grał, to się nie obawiam. Od trzech lat, odkąd jesteśmy razem w zespole, pokazuje mi, że umie grać w siatkówkę.
PRZECZYTAJ TEŻ: Dziś na Podpromiu finałowe starcie TAURON Ligi numer dwa. PGE Rysice nie mogą się potknąć