„Won bandyci w togach!”, „Nie bój się prawa lecz sędziego”, „Stop korupcji wśród sędziów” – to tylko część haseł, głoszonych przez siedmioosobową grupę protestujących.
Czują się pokrzywdzeni przez organy ścigania i wymiar sprawiedliwości, z którymi każdy z nich miał lub ma do czynienia. Na szklanych ścianach budynku Sądu Rejonowego w Rzeszowie w środowe przedpołudnie (24.01.2024) rozlepili kartonowe banery, których treść zaskoczyła nawet interweniujących policjantów.
– Trochę za mocne – uznał prywatnie jeden z nich, kiedy przytoczył hasło „Won bandyci w togach!”. Mundurowi przyszli upewnić się, że protestujący otrzymali zgodę na organizację zgromadzenia publicznego. Uprzedził ich pracownik sądu, bardzo uprzejmie zwracając uwagę, że nie powinno się oklejać sądowego budynku. Otrzymał odpowiedź, że to przecież budynek użyteczności publicznej, wybudowany za publiczne pieniądze. I zapewnienie, że po proteście banery zostaną usunięte bez śladu.
Przechodzący obok interesanci wymiaru sprawiedliwości mogli przeczytać i takie protestacyjne hasła: „Żądamy gruntownej reformy wymiaru sprawiedliwości niezwłocznie”, „Osuszyć sądowe bagno”, „Stop niszczeniu polskich rodzin”, „Stop patologii sądowej.”
Poszło o internetowy komentarz
Okazją do protestu byłą rozprawa sądowa przez SR w Rzeszowie, w ramach której Dorota Skiba mierzy się z właścicielką jednej z rzeszowskich klinik stomatologicznych. Pacjenta na forum internetowym odważyła się poddać krytyce jakość świadczonych jej usług medycznych, co stomatolożka uznała za naruszenie jej dóbr osobistych i oskarżyła internautkę o zniesławienie.
– Przyjechaliśmy wspólnie wspierać przed Sądem Rejonowym w Rzeszowie, gdzie jest niszczona przez sędzię (tu pada imię i nazwisko – przyp. red.) i lokalną klikę – grzmiał głośnik słowami protestującej Katarzyny Bakalarz. – Chcemy uświadomić społeczeństwo polskie, co się dzieje w sądach, jaskie są patologie tworzone za pomocą tego sądu.
Kilkunastominutowe wystąpienie Doroty Skiby było w zasadzie opisem jej czteroletnich zmagań z organami ścigania wymiarem sprawiedliwości. Zapewniała, że prokuratura nie dopatrzyła się w jej internetowym wpisie niczego przestępczego i umorzyła sprawę. Jej przeciwniczka prawna nie zgodziła się z takim stanowiskiem i oddała sprawę do sądu. W wstąpieniu pani Doroty padały dane personalne sędziów i adwokatów, niemal zawsze w pełnym krytyki kontekście.
– Wolność słowa jest zagrożona – oskarżała. – W miejscach, w których powinna być pielęgnowana, gdzie powinna być ostoją Mam tu na myśli organy ścigania, prokuraturę, sądy, które oskarżają i ścigają za słowo, które są sile wobec słabych, a słabe wobec silnych.
Padały opinie o „haniebnych wyrokach” i „rozwścieczonej właścicielce prywatnej kliniki”. Personalia jej sądowej przeciwniczki nie padły, ale nazwa kliniki już tak.
Wspólny „wróg” jednoczy
Do krytycznego wystąpienia Doroty Skiby dołączyła się Katarzyna Bakalarz, która przyznała, że z decyzji sądu od siedmiu lat nie widziała swojego syna, ponieważ sąd przyjął za dobrą monetę oskarżenia jej męża. A ten oskarżył ją o tendencje samobójcze.
– Oświadczył, że jestem gotowa zabić siebie, wręcz o próbę samobójczą i to w sytuacji, kiedy byłam w 15 tygodniu ciąży – opowiada. – Zamknęli mnie w zakładzie psychiatrycznym, zakazali kontaktów z synem. Ale nie przeszkadza im, że wychowuję swoje dwie małe córki. Na swoim profilu publikuję przypadki patologii sądowej, jeżdżą z protestami od Kozienic, przez Radom po Lublin i nie poddaję się w walce o syna.
