– To już dziesiąte drzewo. Ile jeszcze ma ich spaść by ktoś zaczął interweniować? Życie ludzkie nie ma dla nich żadnego znaczenia – denerwuje się Piotr Kurowski z Lutowisk. Od lat alarmuje on o drzewach spadających na bieszczadzkie drogi.
Ostanie drzewo na drogę 896, prowadzącą z Lutowisk do Czarnej, spadło w miniony weekend. Na tym niespełna dziesięciokilometrowym odcinku takie przypadki nie są nowością, szczególnie obok kamieniołomu. W miniony weekend wiał silny wiatr, a strażacy w regionie mieli ogółem sporo pracy. Interweniowali ponad 280 razy. W teren najczęściej wyjeżdżali na wchodzie i południu województwa podkarpackiego w powiatach przemyskim, jarosławskim i bieszczadzkim.
Wezwanie otrzymała też jednostka OSP z Czarnej Górnej. Z powodu silnego wiatru, okiści i intensywnych opadów śniegu przy drodze złamało się drzewo. Jego jedna cześć zawisła nad rowem a druga spadła na jezdnię. Stanowiło spore zagrożenie dla kierowców, którzy poruszali się po drogach w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych. Strażacy pracowali w nocy, a drzewo udało się na szczęście szybko usunąć.
Drzewo spadło na samochód. „To cud, że nikt jeszcze nie zginął”
Mieszkaniec Lutowiska, Piotr Kurowski, od lat alarmuje o takich przypadkach. W 2017 roku drzewo spadło tuż przed samochodem, który prowadziła mieszkanka Dwernika. Do kolejnego zdarzenia doszło dwa lata później – zimą 2019 roku, a do następnego w czerwcu. Ten ostatni przypadek był szczególnie niebezpieczny, bo drzewo wgniotło maskę auta, które prowadziła Lucyna Kurowska.
Kolejne drzewa spadały w 2022 roku, a ostatnie pod koniec stycznia tego roku. Ogółem od 2017 roku było ich dziesięć.
– To cud, że nikt jeszcze nie zginął. W każdej chwili może tam jednak dojść do nieszczęścia – mówi Piotr Kurowski.
Wskazuje, że wini są tu leśnicy, którzy mają pieczę nad tym terenem i niedostatecznie zabezpieczają okolicę drogi. Sprawę kilkukrotnie zgłaszał do prokuratury. Niestety była umarzana.
– Prokuratura od lat powtarza tą samą mantrę. Ile mamy czekać, aż ktoś zginie albo zostanie ciężko ranny? Życie ludzkie ich nic nie obchodzi – denerwuje się.
Nadleśnictwo Lutowiska: systematycznie usuwamy niebezpieczne drzewa
Dzięki jego uporowi, w ubiegłym roku doszło do wizji w terenie. Oprócz Kurowskiego uczestniczył w niej nadleśniczy z Lutowisk Rafał Osiecki i zastępca dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, Jan Mazur. Lasy zadeklarowały wtedy, że z pasa drogowego usuną drzewa, które mogą stanowić zagrożenie.
– I robimy to systematycznie, zgodnie z zarządzeniem wykonujemy przeglądy i usuwamy niebezpieczne drzewa. Od początku roku usunęliśmy już ich kilkaset – mówi Rafał Osiecki, nadleśniczy Nadleśnictwa Lutowiska.
Przyznaje, że ostatnio drzewo rzeczywiście znowu spadło, jednak stało ono nie na terenie lasów, a na terenie należącym Wojewódzkiego Zarządu Dróg. Pas przy pasie drogowym należy bowiem właśnie do WZD i ta jednostka ma utrzymywać tam porządek.
– Było to małe drzewo, bo miało średnicę od 30-40 cm i spadło na pobocze, nie na jezdnię – wyjaśnia.
Wytypowano kolejne drzewa na trasie Czarna – Lutowiska
Dodaje też, że lasy na bieżąco zajmują się porządkowaniem terenu przy bieszczadzkich drogach.
– W ubiegłym tygodniu była okiść, po której zrobiliśmy przegląd drzew na odcinku Czarna – Lutowiska. Wyznaczyliśmy do usunięcia 33 drzewa, które są potencjalnie niebezpiecznie. Będą usuwane na przełomie grudnia-stycznia – zapewnia nadleśniczy.
Dodaje, że jego jednostka ma też w planowych cięciach wytypowane drzewa powyżej drogi, które zostaną usunięte. Tu wycinka ma się zacząć na dniach. Dodatkowo prowadzone są przeglądy drzew na innych odcinkach dróg. Ostatnio przy drodze Czarna – Polana, Polana – Rajskie czy Nasiczne – Zatwarnica.
Drzew spada dużo mniej
Nadleśniczy dodaje, że to, iż po ostatniej okiści spadło tylko jedno drzewo jasno pokazuje, że prace są prowadzone prawidłowo.
– Jakbyśmy spojrzeli z dwadzieścia lat wstecz, to drzewa przy drogach prawie zachodziły na siebie, tworząc wręcz tunel. Teraz są mocno odsunięte, nawet po kilkanaście metrów od drogi.
Jakub Doliwa, szef Ochotniczej Straży Pożarnej w Lutowiskach potwierdza, że w ostatnim czasie jego jednostka ma mniej wyjazdów do drzew, które spadają na drogi. Ostatnia duża akcja odbyła się w ubiegłym roku, właśnie na trasie Czarna – Lutowiska.
– Od czasu kiedy nadleśnictwo z zarządem dróg zrobili tam przebierz drzew, interwencji jest mniej. Owszem w czasie większych opadów śniegu zdarzają się interwencje i jadą lokalne jednostki, ale takich przypadków jest dużo mniej niż w ostatnich latach – podkreśla.
Piotr Kurowski: wciąż robią za mało
Piotr Kurowski nie zaprzecza, że nadleśnictwo prowadzi tam prace, ale według niego nie są one wystarczające.
– Mamy XXI wiek. Okiść nie stanowi żadnego usprawiedliwienia. Według mnie robią za mało by temu zapobiegać – podkreśla.
Kurowski liczy też na to, że sprawą w końcu zainteresuje się też dyrektor generalny Lasów Państwowych, bo drzewa spadające na drogi, to nie tylko problem Bieszczadów.
– W końcu dostali pismo z ministerstwa Klimatu i Środowiska, w którym Lasy dostały nakaz zapewnienia bezpiecznego przejazdu pomiędzy Lutowiskami a Czarną. Zobaczymy co odpiszą – dodaje Kurowski.
_____
MAGAZYN: 60 lat temu żubry wróciły w Bieszczady. Przyjechało pięć, dziś jest ponad siedemset