Ptasie odchody, trawa, śmieci… – tak wygląda teren wokół pomnika Czynu Rewolucyjnego w centrum Rzeszowa. Właściciele terenu czyli oo. Bernardyni – sprzątać nie zamierzają. Miasto deklaruje, że posprzątać może, ale pieniędzy na cudzą działkę wydawać nie chce.
Pomnik Czynu Rewolucyjnego kontrowersje wzbudzał już podczas budowy w latach 70-tych. Nie chodzi tu o jego nietypowy kształt – w zamierzeniu autora są to liście laurowe, ale o powód z jakiego powstał. Przeciwnicy mówią, że gloryfikuje komunizm, a zwolennicy – że miał uczcić walki o wolność, toczone na Rzeszowszczyźnie pod koniec XIX i na początku XX wieku.
Pomnik stanął na terenie należącym kiedyś do klasztoru oo. Bernardynów, a w 2006 r. Rada Miasta Rzeszowa oddała im go wraz z pomnikiem za 1 procent wartości. Zakonnicy zrobili tam zielone ogrody i zbudowali podziemny garaż. A pomnik jak stał, tak stoi, mimo obowiązującej do 2016 r. ustawy dekomunizacyjnej, która nakazuje usuwać z przestrzeni publicznej pomniki „gloryfikujące komunizm”.
Mieszkańcy Rzeszowa sprzeciwiają się wyburzeniu Pomnika Walk Rewolucyjnych, a rzeszowski magistrat stara się go odzyskać i wyremontować.
– Pomnik jest charakterystycznym elementem przestrzeni naszego miasta, przez wielu uznawanym za jego symbol – kilkakrotnie powtarzał prezydent Rzeszowa Konrad Fijołek.
Centrum Rzeszowa stało się wylęgarnią brudu
Kilka miesięcy temu nadzór budowlany nakazał bernardynom zadbanie o monument. Uznał, że popada w ruinę i może zagrażać bezpieczeństwu mieszkańców. Bernardyni postawili więc metalowe ogrodzenie i zakazali zbliżania się do pomnika. Od tamtej pory nic się nie zmieniło, no tylko tyle, że pomnik wciąż niszczeje, a centrum miasta – jak zauważyli rzeszowianie – stało się wylęgarnią brudu.
Przestrzeń wokół najsłynniejszego rzeszowskiego pomnika zarosła trawą, wszędzie walają się śmieci, ptasie odchody i pióra. Jak alarmują użytkownicy jednej z grup na Facebooku.
„Widok, który jest obecnie, raczej nie przysparza chwały ani ratuszowi, ani zakonnikom, czysta żenada” – pisze jeden z mieszkańców Rzeszowa.
„Pomnik gównem obrasta, a panowie w sukienkach, którzy teoretycznie powinni służyć nam, bo chyba taki był zamysł, mają to głęboko w poważaniu, piastując ciepłe posadki. Po stronie urzędniczej też cisza” – komentuje kolejny.
Dodają, że właściciele terenu powinni dostać mandat od straży miejskiej.
„Czy są poza prawem?” – pytają.
Miasto pomnika sprzątać nie będzie
Bernardyni nie zamierzają jednak ani remontować pomnika, ani sprzątać terenu. Od decyzji nadzoru budowlanego się odwołali.
Wysłaliśmy do nich pytania i czekamy na odpowiedź. Jednak o. Alojzy Garbarz, rzecznik prasowy oo. Bernardynów powiedział rzeszowskiej Gazecie Wyborczej, że ich celem nie jest dbanie „o socjalistyczne pomniki i raczej nie zamierzają dokonywać prac porządkowych”. Dodał że, rozmowy na temat pomnika będą kontynuowane po wyborach.
Prezydent Konrad Fijołek mówi, że miasto szanuje i rozumie stanowisko o.o. Bernardynów. Sam cieszy się z tego, że dobre relacje z obecnym szefostwem są utrzymywane.
– Wydaje się, że jest szansa na kompromis w sprawie przejęcia pomnika. Poczekamy zatem do 15 października, niemniej jednak jako prezydent będę wyraźnie odpytywał wszystkich kandydatów do parlamentu jakie jest ich stanowisko wobec istnienia pomnika – wyjaśnia.
Dodaje, że miasto deklaruje posprzątanie należącego do bernardynów placu.
– Ale to oczywiście musi być na bazie pewnego porozumienia z ojcami, bo nie możemy wydawać środków na nie własny teren – tłumaczy prezydent.