Dzielą ich z Polską tysiące kilometrów, ale łączy znacznie więcej. Z okazji XIX Światowego Festiwalu Polonijnych Zespołów Folklorystycznych, pary taneczne, które przyjechały do Rzeszowa z najdalszych zakątków świata, zdradzają nam, dlaczego lubią tutaj wracać.
Urodzili się za morzem, a nawet oceanem. Mimo to w domu wciąż słyszą polski język i przyznają żartobliwie, że po polsku „mówią, śpiewają i piją”. Członkowie polonijnych zespołów z Australii, Kanady, Wielkiej Brytanii i Ameryki Północnej dzielą się powodami ich zamiłowania do polskiego folkloru. Mówią nam też, co różni Rzeszów od miast, w których przyszło im się wychować.
Caroline i Michał, zespół Kukułeczka z Australii
Caroline i Michał nie tylko razem tańczą, są też przyjaciółmi. Dorastali w mieście Perth w Australii i nie ukrywają, że w dużej mierze połączyła ich pasja do polskiej kultury. Chociaż wolą rozmawiać po angielsku, polskie słowa, które raz po raz wplatają w rozmowę, pozbawione są cienia akcentu.
- LIST CZYTELNIKA: Mój Rzeszów marzeń to miasto sprzed kilkunastu lat
– Co was w Rzeszowie zaskakuje?
– Niesamowita pogoda – mówi Michał. – To, że burze przychodzą każdego wieczora, po upalnym dniu.
– Uwielbiam to, że wystarczy oddalić się trochę od miasta i już widzi się wszędzie farmy i pola. To naprawdę piękne – dodaje Caroline.
A co, oprócz tańca, pozwala im na włączenie polskiej tradycji do codziennego życia?
– Przebywanie w polskiej społeczności z ludźmi w naszym wieku. My mówimy po polsku, śpiewamy po polsku, pijemy po polsku. I staramy się pokazywać to codziennie – przyznaje tancerz.
Caroline była w Rzeszowie już 6 lat temu. Michał ma rodzinę w Kolbuszowej, a Rzeszów uważa za swój drugi dom.
Kaja i Kacper, zespół Polanie z Kanady
Kaja i Kacper przylecieli do Rzeszowa z Calgary w Kanadzie. Dziewczyna w Rzeszowie szczególnie docenia atmosferę związaną z festiwalem.
– Najbardziej mi się podoba, że jak przyjechaliśmy do Rzeszowa i mieliśmy sesję zdjęciową, to wszyscy byli bardzo zaaferowani. Fajnie było widzieć uśmiechniętych ludzi, widzących nas znowu w kostiumach po covidzie, po trzech latach.
Kacpra zaskoczyły z kolei struktura i wygląd miasta.
– Te ulice są tutaj bardzo fajne, takie nowoczesne, w Kanadzie mamy trochę gorsze. I rynek w Rzeszowie jest bardzo fajny, nie mamy nic takiego w Kanadzie, super, że można sobie pochodzić, zjeść coś i się napić – powiedział zachwycony.
Patryk i Emilia, zespół Polonia z USA
Kiedy zaczepiam Patryka i Emilię z Chicago, spacerują w ludowych strojach po rzeszowskim rynku. Chociaż nie tańczą w parze, są dobrymi przyjaciółmi i chętnie odpowiadają razem na pytanie o to, co przekonało ich do tańców ludowych. Patryk pamięta ten moment doskonale.
– Byłem w szkole i przyszły trzy pary ubrane w łowickie i krakowskie stroje, zapraszali do zespołu. Cała klasa nie była za tym, a we mnie się coś ruszyło. Czemu by nie spróbować? – pomyślałem.
Niedługo później, za jego namową, do grupy Polonia dołączyła Emilia.
Elenka i Mateusz, zespół Karolinka z Wielkiej Brytanii
Dla Elenki i Mateusza z Londynu, dołączenie do zespołu polonijnego było czymś oczywistym.
– Moja mama prowadzi tę grupę – mówi Elenka. – A przed nią robiła to moja babcia. Dlatego ja tańczę od dziecka. To jest część mojego życia.
Historia Mateusza jest bardzo podobna. Jego mama pomaga w przygotowaniu strojów na występy. Na pytanie, czy zamierzają Rzeszów jeszcze odwiedzić odpowiadają stanowczo: – Na sto procent! Na kolejnym festiwalu na pewno będziemy!