Rzecznik Praw Obywatelskich chce, dla bezpieczeństwa pacjentów i samych medyków, weryfikacji czasu pracy personelu ochrony zdrowia. Z danych Najwyższej Izby Kontroli wynika bowiem, że niektórzy zatrudnieni w szpitalach na umowach cywilnoprawnych, dyżurują non stop, nawet po 73 godziny, bez przerwy na odpoczynek. To trzy doby.
Tak było w szpitalu w Wieluniu – jeden lekarz pracował bez przerwy 73 godziny (od godz. 8 – 16 kwietnia, do godz. 9 – 19 kwietnia 2022 r. ), pełniąc obowiązki kierownika Oddziału Noworodkowego z Pododdziałem Patologii Noworodka. Oraz w szpitalach w Wołominie, gdzie czterech lekarzy świadczyło pracę ponad dwie doby bez przerw na odpoczynek (trzech lekarzy pełniło dyżury przez 52 godziny i jeden lekarz przez 66 godzin).
W ocenie RPO i NIK to, że lekarzy udzielających świadczeń na podstawie umów cywilnoprawnych nie dotyczą gwarantowane w Kodeksie pracy i w ustawie o działalności leczniczej minimalne normy odpoczynku, nie oznacza, że ich możliwości psychofizyczne są większe niż lekarzy zatrudnionych na podstawie umowy o pracę.
PRZECZYTAJ TEŻ: Ratownicy medyczni jadą ratować życie, dostają pięścią w twarz
Przepisy o czasie pracy powinny mieć zastosowanie do wszystkich form zatrudnienia. Nadzorem nad ich przestrzeganiem powinni być objęci nie tylko sami pracodawcy, lecz także osoby wykonujące pracę na podstawie umów. Przekroczenie dopuszczalnego czasu pracy rodzi bowiem ryzyko utraty zdrowia a nawet życia.
Zdarzały się już zgony lekarzy na dyżurze
22 sierpnia 2021 roku, zmarł 39-letni anestezjolog ze Specjalistycznego Szpitala w Wałbrzychu. Był na „weekendowym dyżurze”. Jego ciało zostało odnalezione w pokoju lekarskim ok. godz. 9 rano. Według kolegów pracował po 100 godzin tygodniowo, bo w placówce brakowało aż pięciu anestezjologów.
W 2019 roku na dyżurze zmarł 39-letni kardiolog z Łodzi. Pacjentów przyjmował w poradniach oraz klinikach w całym województwie łódzkim, m.in. w Łodzi, Bełchatowie, Zgierzu i Łęczycy. Dodatkowo dyżurował w Pleszewskim Centrum Medycznym.
Rok wcześniej podczas nocnego dyżuru w Niepołomicach zmarła 28-letnia lekarka. Jak ustalono, tego dnia lekarka od godz. 8 do godz. 16 pracowała w jednej z klinik w Krakowie. Od godz. 18 pełniła dyżur nocny w przychodni w Niepołomicach. Miał on trwać do godziny 8 następnego dnia. Przyczyną jej śmierci był zawał serca.
Jeszcze wcześniej o przepracowaniu lekarzy mówiono, gdy zmarła 44-letnia anestezjolog z Łodzi, która pracowała w szpitalu w Białogardzie. Jej ciało odnaleziono podczas czwartej doby dyżuru.
Ratownik medyczny przepracował 359 godzin w miesiącu
W 2019 roku między jednym, a drugim dyżurem zmarł ratownik medyczny. Na ratunek przyjechał kolega, którego miał właśnie zmienić na dyżurze nocnym, ale nie zdążył. Według żony w miesiącu, w którym zmarł, przepracował 359 godzin. To ponad 40 godzin więcej niż dwa pełne etaty ratownika medycznego.
POLECAMY: Pomyłka, która mogła kosztować życie. Ratownicy pojechali do złej Jabłonicy
Tymczasem WHO alarmuje, że praca w wymiarze co najmniej 55 godzin tygodniowo zwiększa ryzyko śmiertelnego udaru mózgu o 35 proc., a ryzyko zgonu z powodu niewydolności serca rośnie wówczas o 17 proc, w porównaniu z osobami, które pracują przepisowo (35–40 godzin tygodniowo).
Z innego badania wynika natomiast, że lekarz po 24-godzinnym dyżurze zachowuje się tak, jakby miał jeden promil alkoholu we krwi, a to jest niebezpieczne nie tylko dla niego, ale też pacjenta. Nie ma już przecież takiej koncentracji, ani logicznego myślenia jak po 12 godzinach.
