Jedzą gapiąc się w telefon. Nie rozmawiają z rodzicami, bo wolą komputery i smartfony. Dzieciństwo współczesnych dzieci diametralnie różni się od dorastania ich rodziców. Czy to przez przez technologie nie potrafimy już ze sobą rozmawiać?
W czwartek w Rzeszowie blisko 100 nauczycieli z całego Podkarpacia pochyliło się nad wpływem uzależnienia od internetu i telefonu na opóźnienie rozwoju mowy i komunikacji.
– Temat jest nośny i budzi wiele kontrowersji – uważa dr hab. Artur Woźny, dyrektor Podkarpackiego Centrum Usług Dydaktycznych, organizator konferencji dla pedagogów.
Uzależnienie od telefonu rozwija się błyskawicznie, a jednocześnie jest powszechnie lekceważone.
– Dlatego że nie sprawia fizycznego bólu oraz nie zagraża zdrowiu. Można więc się do niego przyzwyczaić, można z tym żyć – tłumaczy i prof. zw. dr hab. Zbigniew Tarkowski z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
I porównuje je z uzależnieniem od alkoholu, czy hazardu. Objawy to m.in. brak kontroli nad tym, ile czasu spędza się w telefonie oraz reagowanie złością, na próby ograniczenia dostępu do internetu.
Jak na smyczy
Profesor zwracał uwagę, że współcześnie nie ruszamy się nigdzie bez telefonu.
– Idziemy na prywatkę, na spacer, a cały czas martwimy się, że ktoś do nas zadzwoni – podkreślał.
Zbigniew Tarkowski opowiada, że obserwuje matki z dziećmi na placu zabaw.
– Siedzą w telefonach, w ogóle nie poświęcając uwagi dzieciom. A przecież mowa rozwija się w kontakcie – zauważył.
Obraz Polaków jest zastraszający. Nie zasiadamy już przy stołach w gronie rodzinnym. Wolimy jadać z twarzą w telefonie lub komputerze.
– Zaprosiłem na obiad synową, która karmiąc mojego wnuka, dwulatka, wyciągnęła smartfon, postawiła przed nim i puszcza mu coś na ekranie. Ono nawet nie wie, co je! – wzburzał się profesor.
Dzieci nie mogą żyć bez telefonów
Niepokojące objawy uzależnienia od smartfonów obserwują samo nauczyciele. Życie klasy przenosi się do internetu. Jeśli uczeń nie ma super smartfona, zostaje z wykluczony z grupy.
– W ubiegłym roku byłam z dziećmi na kolonii, jako wychowawczyni. Jechaliśmy z Rzeszowa nad morze. Całą drogę dzieci siedziały w telefonach. Kiedy bateria spadała, podłączały je do gniazdek w autobusie, umieszczonych nad głowami. To wyglądało, jakby były podłączone do kroplówki. One nie mogą żyć bez teflonów – kręci głową przedszkolanka.
Inna nauczycielka mówi, że to wina braku komunikacji w rodzinach. Dzieci nie potrafią rozmawiać, bo dorośli, zamiast do nich mówić, wolą spędzać czas w komórkach lub laptopach. A to u najmłodszych skutkuje zaburzeniami w rozwoju mowy.
Profesor zwrócił uwagę, że dzieci spędzające przed telefonem stają się otyłe.
– Aby je odchodzić, trzeba je odciąć najpierw od internetu – mówi Zbigniew Tarkowski.
Otyłość zaś idzie w parze z utratą męskość. Spada jakość ich plemników i testosteronu.